|17|Układ

7 1 0
                                    

Kiedy drzwi do gabinetu otwarły się, on kręcił się na krześle obrotowym. Raz widział panoramę Shinjuku, raz skrzywionego Enjiego na tle gustownie umeblowanego wnętrza.

— Widzę, że wygodnie ci się siedzi przy biurku prezesa. — zmierzył go chłodnym, acz znaczącym spojrzeniem.

— Bardzo wygodnie. — poderwał się na równe nogi i na moment wszystko mu zawirowało przed oczami.

Kiyoshi oparł się o blat, obserwując jak Enji podnosi aktówkę. Po nerwowych ruchach wnioskował, że spotkanie zarządu nie poszło po jego myśli.

— Czemu nie zabrałeś mnie do Jokohamy?

— A niby po co miałbyś tam ze mną jechać?

— Jestem twoim asystentem. — przypomniał z uśmiechem.

Todoroki skrzywił się, a w jego oczach płonął gniew. Po chwili jednak opanował go na tyle, aby odburknąć:

— To zachowuj się jak asystent.

Ikeda zachichotał jakby usłyszał dobry żart. Dla Enjiego był problematyczny już od rozmowy kwalifikacyjnej.

— Twój syn dzisiaj mnie poinstruował jak powinien zachowywać się dobry asystent. — przejechał palcami po krawędzi biurka w kierunku prezesa.

— Kazałem ci tylko odebrać dokumenty, a nie wchodzić w pogaduszki! Już ci raz tłumaczyłem, a nie lubię się powtarzać — Masz się trzymać od niego z daleka!

Kiyoshi zdążył się już wcześniej przekonać, że najmłodszy syn to oczko w głowie prezesa. Teraz było to namacalne: Enji chuchał i dmuchał, budował fortyfikacje i wysokie mury, kopał fosy i zmieniał kierunki rzek, tylko aby zdystansować od wszystkiego Shoto. Skoro żona cesarza musiała być poza podejrzeniami, to następca co najmniej miał razić swoją niewinnością ewentualnych oponentów.

— To trzeba było zabrać mnie do Jokohamy. — odgryzł się.

Todoroki zazgrzytał zębami. Sam jednak zdawał sobie sprawę, że ile by nie wpakował wysiłku w zatuszowanie, to pozostawał jeden problem - a uosabiał się on w postaci jego asystenta.

— Nie chcę już więcej o tym słyszeć! — uderzył pięścią w stół. — Przelewam ci co miesiąc pieniądze, więc przestań kombinować!

Usta Kiyoshiego wykrzywił uśmiech.

Dostawał więcej niż przysługiwało człowiekowi na jego stanowisku. Pewnie mało który sprzedawca mógł pochwalić się taką pensją. W ogóle mógłby sobie tylko pomarzyć o pracy pomywacza kibli w tej korporacji bez studiów. Kiyoshi jednak miał wyjątkowego asa w rękawie podczas rozmowy kwalifikacyjnej, co rekompensowało brak wykształcenia wyższego.

Kiedy udało mu się dostać przed oblicze dwuosobowej komisji kadrowców oraz obserwatora (który równie dobrze mógł być asystentem któregoś z członków) nie bawił się w ceregiele. Wiedział, że obserwator nie był po prostu obserwatorem, a CEO.

Enji Todoroki tego dnia liczył na anonimowość i zrezygnował z drogiego zegarka na nadgarstku, tylko po to, aby nie zwracać na siebie uwagi. Ikeda już w tamtym momencie bardzo dużo wiedział na jego temat.

Zignorował dwóch pomniejszych pracowników i stanął wprost przed Todorokim.

— Wierzę, że zainteresuje się pan mną po przeglądnięciu tego. — wręczył mu białą teczkę, po czym dodał ze szelmowskim uśmiechem. — Panie prezesie.

Wszyscy wytrzeszczyli oczy na niego, ponieważ obecność samego prezesa była ścisłą tajemnicą.

Enji miał otworzyć teczkę, ale Kiyoshi postanowił go zatrzymać:

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz