|32.1|Praca

7 1 0
                                    

Przeciągnęła się, przez co niemal każdy krąg cicho strzelił. Mroczki na moment wkradły jej się w pole widzenia, a kiedy wreszcie ustąpiły, zerknęła w róg ekranu laptopa.

- Kurwa. - skrzywiła się, gdy zobaczyła godzinę.

Ayame potrafiła się bardzo mocno zaangażować w pracę i zaraz traciła poczucie czasu. Zwykle z ferworu wytrącał ją powrót Izuku. Teraz jednak była trzecia nad ranem, a jego nadal nie było.

Zmartwiona nieco tym faktem złapała za telefon i wybrała jego numer. Nie odbierał.

*

Kiedy zadzwonił budzik, Ayame czuła się gorzej niż źle. Pożałowała, że w ogóle kładła się na te trzy godziny. Przejechała na oślep ręką po wolnej części łóżka, ale Izuku nie było. Groza zalała ją i zaraz się rozbudziła na dobre.

Nie zwlekając ani chwili, zerwała się z łóżka i wyłączyła budzik. Później ponownie zadzwoniła do Izuku, ale nadal nie odbierał. Zaczęła się denerwować już nie na żarty.

Kolejny numer jaki wybrała, należał do Rena. Dźwięk łączenia raz po raz wybrzmiewał w słuchawce. Ayame nerwowo krążyła po sypialni, aż wreszcie wyszła z pomieszczenia i postanowiła, korzystając z chwili oczekiwania, ugasić pragnienie. Kiedy była o progu skromnego salonu połączonego z kuchnią, stały się jednocześnie dwie rzeczy:

- Czego? - usłyszała zachrypnięty głos brata.

Dostrzegła coś czarnego zajmującego całą kanapę. Kiedy bardziej przyjrzała się, dostrzegła wystające zza (jak się okazało) długiego czarnego płaszcza parę ciemnych butów oraz z drugiej strony burzę ciemnych loków.

Ayame zignorowała Rena i rozłączyła się. Podeszła do kanapy i przykucnęła przed śpiącym Izuku.

- Izuku... - położyła dłoń na jego plecach. - Gdzie byłeś?

- Jeszcze pięć minut. - bąknął niewyraźnie i bardziej naciągnął płaszcz na głowę, odkrywając niezbyt czyste buty, które zaraz przyciągnęły uwagę Ayame.

Chwilę później przeniosła wzrok na podłogę. Na wykładzinie odbiły się ubłocone podeszwy. Ayame skoczyło ciśnienie jak po mocnej kawie.

Zerwała z Izuku płaszcz, a ten automatycznie szczelnie zakrył twarz przed światłem dziennym. Wówczas była niemal pewna, że pił.

- Kami-sama, zlituj się... - jęknął, przyciskając twarz do tapicerki.

Mimowolnie pomyślała, że właściwie dziwnym zbiegiem okoliczności Ren też brzmiał niezbyt przytomnie.

- Zlituję się jak to posprzątasz! - Gdzieś ty się szlajał?! - szarpnęła go za ramię.

Midoriya ledwo zerkając na wykładzinę, kiwał głową.

Na jego policzku odbił się kołnierz płaszcza.

- Przepraszam. Zasiedziałem się na praktykach, a potem okazało się że jestem potrzebny na nocce.

Rozsierdził tym Ayame. Tyle razy słyszała konkretnie tę wymówkę - szpital, praca. W tym miejscu jednak ona nie działała. Izuku po prostu nie umiał kłamać i to aż raziło po oczach. Skoro chciał gdzieś wyjść i napić się, to czemu jej tego nie powiedział?

- Rozumiem. - odparła jednak. Nie mogła mu tak bez powodu zrobić awantury. - O której wróciłeś? - zapytała jak gdyby nigdy nic.

Nie mógł wiedzieć, że siedziała do trzeciej. Zwykle starała się położyć wcześniej. Jeśli miała go przyłapać na kłamstwie, to tylko tutaj.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz