|11|W ciemno

8 0 0
                                    

- Z tej strony Shoto. Przepraszam, że dzwonię tak późno...

Izuku otworzył z trudem drzwi taksówki. Nieco odetchnął z ulgą na myśl, że zaraz będzie mógł pozbyć się bezwładnego Takeshiego.

- Przepraszam, nie zabieram... nieprzytomnych. - uprzedził go kierowca zanim zdołał cokolwiek uczynić.

Przez moment starał się jeszcze prekonać mężczyznę, ale ten uparcie trzymał się swojego.

- Nie, nie, nie. - kręcił głową, dając upust irytacji. - Chyba pan nie rozumie. Jeśli zacznie rzygać w samochodzie, to cała tapicerka jest do wymiany. Przepraszam, ale żaden szanujący się taksówkarz w Tokio nie podejmie się takiego ryzyka. - spojrzał wymownie na Shinodę. - Proszę zamknąć drzwi. Nie jesteście jedynymi, którzy podtrzebują podwózki w piątek wieczorem.

Midoriya bezsilnie pokiwał głową na znak, że przyjął do wiadomości odmowę. Poprawił na ramieniu ześlizgującego się mężczyznę i już miał pchnąć drzwi, gdy obok usłyszał:

- Ty podły skurwielu, rozpieprzasz mi małżeństwo, wiesz?! Nie mów, że nie wiesz, że ten debil ma małe dziecko! Nie chcę ciebie już więcej widzieć.

Mimowolnie wzdrygnął się i odsunął się od Todorokiego. Ten położył telefon między ramieniem a policzkiem.

- Za ile pan go weźmie? - zaczął czegoś szukać po kieszeniach.

- Nie nawidzę cię! Ty parszywa mendo, dlaczego akurat bierzesz ze sobą tego tępego debila?! - żona Takeshiego nie spuszczała z tonu.

Najpewniej kierowca też słyszał doskonale te obelgi, ale ten rzucił z niecierpliwością:

- Dobry Buddo! Ile razy mam tłumaczyć? Nie zabieram nieprzytomnych! Panie, tapicerka! Tapicerka! - powtórzył, aby dosadniej podkreślić wagę swoich słów.

Shoto wygrzebał bez słowa portfel. Wyciągnął ewidentnie na pokaz najpierw jeden banknot o nominale dwóch tysięcy jenów, a potem następny. Taksówkarz z uwagą obserwował jego poczynania, aż przy trzecim odchrząknął:

- Pakujcie go.

- Nie chcę ciebie już więcej widzieć plątającego się koło Takeshiego! Inaczej zniszczę cię! Wiem, że masz brudy za pazurami. Ja to wiem...

- Sachiko. - wręczył mężczyźnie zapłatę i umieścił urządzenie pewniej w dłoni. - Takeshi przyjedzie taksówką...

- PIERDOL SIĘ! - ucięła.

Zmieszany Todoroki popatrzył na wyświetlacz. Sachiko rozłączyła się, ale i tak skinął porozumiewawczo na Izuku. Ten starał się usadzić Takeshiego na miejscu, jednak okazało się to niemożliwe, gdyż za każdym razem zaraz tracił równowagę i lądował twarzą w siedzeniu.

- Niech go pan tak zostawi. - odezwał się taksówkarz. - Grzeczne pieski o tej porze śpią w swoich ciepłych budach i nie martwią kierowców.

Midoriya popatrzył z powątpiewaniem na mężczyznę, ale zrobił jak mówił. Zostawił Shinodę leżącego plackiem na tylnym siedzeniu.

Później Shoto wyjaśnił kierowcy, gdzie miał jechać. Na odchodne wręczył mu wizytówkę:

- Na wypadek, gdyby jednak uszkodził tapicerkę.

*

Kiedy samochód ruszył z miejsca Izuku jeszcze przez chwilę odprowadzał go wzrokiem aż dotarł do najbliższego skrzyżowania. Tam skręcił i zniknął za rogiem. Utraciwszy jednocześnie punkt zaczepienia dla oczu oraz myśli, odczuł na karku ciążące spojrzenie; podobne do tego z baru: zniecierpliwione i wyczekujące. Oboje - jak jeden mąż - odwlekli w czasie jakiekolwiek reakcje, widząc wyimaginowaną przeszkodę w obecności nieprzytomnego Takeshiego. To założenie było - jednym słowem - wygodne.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz