Takeshi kiedyś, na samym początku ich znajomości powiedział mu:
- Seks, masturbacja albo szaleństwo - Witamy w świecie biznesu.
Jak nigdy wcześniej odczuł prawdziwość tych słów. Wcześniej miał Izuku. Nawet jak się rozstali, Shoto był zaaferowany swoim projektem i nagłymi awansami. Teraz jednak wkroczyła rutyna.
Wyciągnął rękę z bielizny i zgniótł papier. Czuł się jednak tym razem podlej niż zwykle, bo wspominał Izuku. Chciał odłożyć go tam, gdzie znajdował się w jego pamięci przez ostatni rok, ale ciało Shoto nie dawało się oszukać po tak bliskim spotkaniu.
Ostatecznie wywlekł się z łóżka - chociaż jak zwykle kusiło go, aby wszystko olać i przespać cały dzień - wyrzucił zużyty kawałek papieru toaletowego i zaczął się krzątać.
Kiedy stał przed umywalką i kolejno: mył zęby, później twarz, golił się jego wzrok mimowolnie cały czas przyciągało odbicie lustrzane jego nosa. Nie był idealnie prosty jak wcześniej i najprawdopodobniej ślad po złamaniu zostanie (jak uprzedził go lekarz, który nastawiał mu go) ale nie raził już tak bardzo. Shoto jednak ciągle zastanawiało, dlaczego aż tak gwałtownie zareagował Izuku.
Rozstanie, rozstaniem - rozważał w myśli. - W takiej sytuacji wytaczające byłoby „nienawidzę cię".
Wówczas Shoto mógłby mu wyjaśnić tą cała aferę ze zdjęciami, które ojciec trzymał pod panelami w salonie. Ale tak się nie stało. Szkopuł najpewniej tkwił w burzliwych emocjach Midoriyi (bo Todoroki nadal uważał, że sam nie zawinił). Dobrze pamiętał ten nieodgadniony wyraz twarzy. Co to mogło być? Złość? Nienawiść? Obrzydzenie? Strach? (to ostatnie odrzucił, bo wydawało mu się zbyt abstrakcyjne - dlaczego miałby się go bać?)
Shoto potrafił uargumentować nienawiść. Rozstał się z nim w niezbyt ciekawy sposób (ale przecież wtedy nie miał innej możliwości - śpieszył się na samolot). Złość natomiast wynikała z nienawiści, ale dlaczego obrzydzenie?
Przyglądał się uważnie swojemu odbiciu w lustrze. Może nie był już taki atrakcyjny? Postarzał się? Faktycznie, miał nieco zapadnięte oczy, zaczęły pojawiać mu się na czole zmarszczki i...
O dobry Buddo! - złapał palcami siwy włos.
Nie miał już więcej wątpliwości. Nie podobał się już Izuku, bo się zaniedbał.
Shoto jeszcze przez jakiś czas przeczesywał grzywkę w poszukiwaniu innych objawów starości, ale szybko to porzucił. Po pierwsze wolał nie wiedzieć o większej liczbie siwych włosów, a po drugie nie miał na to czasu. Potem prędko dokończył poranną toaletkę i wybiegł jak poparzony z łazienki.
Wygrzebał z szafy dwa garnitury: jeden na dzień roboczy, drugi zapakowany w pokrowiec przygotowany na dzisiejszy bankiet. Oba rzucił na łóżko i zaczął ubierać ten mniej odświętny. Kiedy wiązał krawat, zaczął dzwonić telefon.
Shoto wiedział, że to nie był służbowy (bo ten bezwarunkowo wyłączał po pracy i włączał dopiero, gdy siedział w swoim biurze) jednak i tak miał przeświadczenie, że to ktoś z pracy.
Sam nie wiedział jak, ale jego numer prywatny był w powszechnym użyciu (mimo wielu jego próśb, aby nie przekazywać go byle komu). Miał nawet pomysł, aby skombinować kolejny numer. Kiedy jednak zaczął się nad tym bardziej zastanawiać, zauważył, że to był najgłupszy pomysł, na jaki mógł wpaść. Bowiem miałby numer służbowy, mniej służbowy i prywatny. Dlatego też, aby nie doprowadzić do takiego bezsensu odbierał telefon i gdy usłyszał „Dzień dobry panie prezesie" zaraz rozłączał się i blokował. Równie dobrze mógł także nie odbierać połączeń z nieznanego źródła, jednak Toya często zmieniał numer (a z drugiej strony Shoto miał nadzieję, że skontaktuje się z nim Izuku).
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanficPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...