Matka przychodziła zawsze idealnie o tej samej godzinie, czyli kwadrans po dwunastej. Przynosiła mu zwykle jeszcze ciepły obiad i nie wychodziła dopóki nie upewniła się, że wszystko zjadł.
- To wszystko przez to szpitalne jedzenie - narzekała. - Jak oni chcą kogokolwiek wyleczyć czymś takim. Dobre odżywianie to podstawa...
Do Rei zdawał się nie docierać fakt, że Shoto sam sobie był winny, że znowu wylądował w szpitalu. Nie było na niego miejsca w życiu Izuku nawet po odstawieniu szopki w jego mieszkaniu. Czego innego mógł się spodziewać? Shoto przepełniał wstyd oraz smutek. Wiedział, że niepotrzebnie w ogóle tam przyszedł.
*
- To wszystko moja wina... - zaczął tłuc głową przed łóżkiem. - Miałem przeczucie, że stanie się coś złego i dlatego poszedłem za tobą - Ojciec i Kiyoko mają rację. Jestem zbyt uległy...
Shoto sięgnął po pierwszą lepszą rzecz i cisnął długopisem w Natsuo, który zdawał się nie słyszeć jego próśb, żeby podniósł się z ziemi. Działanie przyniosło zamierzony efekt: jego starszy brat odkleił czoło od posadzki i spojrzał na niego bez zrozumienia.
- Przestań się nade mną użalać. Nawet bez twojej zgody poszedłbym tam - Poza tym nie jestem dzieckiem, żeby kogoś prosić się o zgodę. - przypomniał mu coś, o czym wszyscy w rodzinie chyba zapomnieli.
Natsuo otwarł usta za pewne chcąc dalej argumentować swoje stanowisko, ale zamknął je i pokiwał ugodowo głową. W ocenie Shoto także był zbyt uległy.
*
- Was dwóch gdzieś puścić samych! - czoło Kiyoko przecięła głęboka szrama, przez którą wyglądała na co najmniej dekadę starszą niż w rzeczywistości była. - Dwóch facetów po trzydziestce, a zachowują się nieodpowiedzialnie jak dzieci! Wstyd! - Dobrze, że ta dziewczyna była na tyle rozgarnięta, że zajęła się Ayako - W ogóle nie ma ci wstyd kręcić się koło tak młodej kobiety?! Jesteś od niej dużo starszy! Ludzie patrzą ci na ręce, a ty zawracasz głowę dziewczynie dziesięć lat młodszej od ciebie! - WSTYD! - dodała z naciskiem.
Kiwał głową, ale za Chiny nie miał pojęcia o jakiej dziewczynie i zawracaniu głowy mówiła.
Dopiero po chwili zrozumiał, że chodziło o dziewczynę Izuku. Uznał jednak, że wersja zdarzeń Kiyoko nie była taka zła i nie miał zamiaru jej wyprowadzać z błędu, nawet jeśli miała mu dalej robić wyrzuty.
*
Tego dnia kwadrans po dwunastej jak zwykle uchyliły się drzwi do jego pokoju. Zamiast jednak matki, przyszedł ojciec. Kiedy zobaczył jego twarz, prędko naszło Shoto złe przeczucie.
Enji początkowo nie odzywał się do niego, a nawet zachowywał się tak jakby go tam nie było. Zajrzał w pierwszej kolejności przez okno, a później nieśpiesznie odwrócił się na pięcie i stanął przy stopach Shoto. Następnie wbijał w niego zamyślone spojrzenie.
- Co słychać? - podjął Shoto, nie mogąc wytrzymać presji wiszącej w powietrzu.
- Co słychać? - powtórzył ojciec z nienaturalnym jak na niego roztargnieniem. - Podobno sprzedałeś udziały. - rzucił przerażająco spokojnie.
Shoto aż wgniotło w materac. Czuł jak ciążące mu w klatce piersiowej serce, wali niczym młot. Nie śmiał jednak drgnąć.
Enji usiadł na skraju łóżka.
- Co mam o tym myśleć? - ciągnął.
- Co chcesz - wydusił. - Jest po fakcie.
- Wiem, że jest po fakcie - stopniowo jego głos unosił się, a jego twarz zaczęła się robić czerwona - Bo się odbiłem od pieprzonych drzwi! Mój własny syn mnie wydymał! - oczy ze wściekłości niemal wypadały mu z orbit. - Diabelskie nasienie! Gdybym wiedział, że wszystkie pieniądze przepieprzysz na kurwy, to oddałbym je pierwszej napotkanej na swojej drodze osobie! Przypadkowy człowiek lepiej wykorzystałby udziały niż ty!
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...