|51|Alter ego

6 1 0
                                    

Komako podała Izuku ręcznik z zawiniętym w środku lodem. Ten bez słowa go przyjął i przyłożył go do obolałego nosa. Shoto kiedy nieco ochłonął po tej kłótni na środku drogi, wpadł w taksówce w panikę, bo Izuku miał w końcu słabą krzepliwość krwi.

— Nie musimy jechać do szpitala, bo wszystko jest w normie. Nie leci mi już krew. — Izuku wówczas uniósł podbródek, eksponując rozmazaną, acz zaschniętą krew na twarzy.

Wówczas Shoto spojrzał na Komako. Ta nieco zmieszała się, ponieważ to ona w końcu była sprawcą zamieszania.

— Gdyby pan nie powiedział, nawet nie podejrzewałabym słabą krzepliwość — mówiła, ostrożnie dobierając słowa — więc raczej wszystko jest w porządku.

— To słaba dolegliwość — zawtórował jej Izuku.

To, co powiedział było niekoniecznie prawdą i Shoto o tym wiedział, ale skoro przegłosowało go dwóch studentów medycyny, to pozostawił dla siebie obawy.

Kiedy znaleźli się w mieszkaniu, nie żałował sobie tabletek na uspokojenie. Popijając je, nie potrafił odeprzeć od siebie wrażenia, że właściwie w bardziej stresujących sytuacjach umiał zachować zimną krew, a tym razem gdy Izuku pociekła krew z nosa, to odchodził od zmysłów.

Co się z nim działo? Może faktycznie powinien odpocząć? Może rzeczywiście po prostu osiągał swoje własne limity? W końcu przez całkiem długi czas żył w ciągłym stresie, że czegoś nie zauważy i przez to Izuku popełni samobójstwo. Właściwie ten lęk w ogóle go nie opuszczał. Shoto ciągle czuł niepokój. Jak właściwie mógłby odpoczywać? Przecież nerwowo nie wytrzymałby, gdyby nie miał dalej cały czas oka na Izuku.

— No — mruknęła Komako — gotowe.

Zachowanie tej kobiety nadal zaskakiwało Shoto. Nagle zrobiła się nienaturalnie milutka. Chociaż nic dziwnego, że wstrząsnął nią widok tylu blizn. Najbardziej zlodowaciałe serce potrafiło zmięknąć dla Izuku. No może oprócz Kiyoshiego.

— Czy jej grozi to samo? — Miała na myśli próby samobójcze.

Izuku niemal niezauważalnie skinął głową, przykładając okład do nosa.

*

Izuku powiedział niemal lakonicznie Komako o Kiyoshim. Pominął cały wątek o gwałcie i przymuszaniu do prostytucji i nazwał go po prostu brutalnym, agresywnym, niebezpiecznym. Koamko nie ciągnęła go za język, ale Shoto miał wrażenie, że jakby wyczytała cały dramat tej historii między wierszami. Wyglądała na szczerze zmartwioną i zaniepokojoną, czego nie zdołała już ukryć.

— Mieszkają razem — podjęła. — To całkiem niedaleko. Może dziesięć minut stąd na piechotę.

Shoto niemal wylał na siebie herbatę ziołową. Po to zrobił tyle zamieszania z wyprowadzką Izuku, aby dowiedzieć się, że Kiyoshi mieszkał raptem dziesięć minut od nich? Przecież mogli się spotkać w głupim warzywniku, bo zapewne chodzili do tego samego.

— Wierzysz nam? — Izuku spojrzał na nią błagalnie.

Z pewnością uderzyło go to, że jego była mieszkała z gwałcicielem.

— Od początku miałam wrażenie, że jest z nim coś nie tak — odparła Komako. — Nie dość, że tak prędko ją uwiódł, to jeszcze dał mi klucze do mieszkania, żeby mnie zmylić.

— Faktycznie — odezwał się Shoto — dziwne. Jak to wyjaśnił?

— Ayame stwierdziła, że to moja wina i chciał mi pokazać, że jest niegroźny. Ale kto normalny tak przejmuje się przyjaciółką dziewczyny? — Pociągnęła łyka herbaty, po czym oparła podbródek o rękę. — Zauważył, że jestem jeszcze bardziej podejrzliwa, to udaje anioła przed Ayame, żebym wyszła na przyzwoitkę.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz