|8.2|Roller coaster

11 1 0
                                    

Pół godziny wystarczyło mu na przejrzenie wszystkiego, co go interesowało. Po tym czasie zaczął odczuwać pragnienie i coraz poważniej rozważał opcję opuszczenia schronu, lecz nadal wahał się. Obawiał się, że gdyby wyszedł do kuchni akurat z łazienki wyszedłby Shoto. Później jednak skarcił siebie za takie myślenie: z jakiej racji to właśnie on - z ich dwójki - miał bać się konfrontacji? To Todoroki go zranił i zawiódł, a nie na odwrót.

Z tym bojowym nastawieniem, zrzucił z siebie wilgotny od wylanych łez koc i pomaszerował w kierunku blatu, na którym spoczywała butelka wody. Kiedy znalazł się mniej więcej w połowie dystansu (czyli idealnie na przeciwko drzwi do łazienki) te nagle otwarły się na oścież. Ze środka wypadły niosące ze sobą orzeźwiający zapach kłęby pary, a z nich wyłonił się jakby nowonarodzony Shoto. Miał na sobie jedwabny srebrny szlafrok przywołujący na myśl księżyc w pełni z ubiegłej nocy.

Midoriya zamarł w miejscu, tracąc wcześniejszą pewność siebie. Wówczas miał ochotę uciec i schować się ponownie pod kocem - ale resztki czegoś, co mogło uchodzić za dumę - kazały mu dotrzeć do celu. I tak też uczynił.

Kiedy ledwie znalazł się przed blatem, w kierunku butelki zaczęła zbliżać się dłoń: nie jego, a Shoto. Izuku natychmiastowo zareagował. Plastik wydał z siebie nieprzyjemny odłos pod wpływem zetknięcia z jego palcami.

- Myślałem, że wróciłeś do siebie. - zagaił Todoroki, cofając rękę. Jesteś głupi czy naiwny? - zdawał się dopowiadać ton jego głosu w duecie z myślami Midoriyi.

Nim się spostrzegł, kompletnie ogarnął go gniew. Zapomniał momentalnie o pragnieniu i bez większego zastanowienia zacisnął dłoń na ramieniu Todorokiego. Zdecydowanym ruchem ręki odwrócił go twarzą do siebie, po czym pchnął go w stronę blatu.

- Co teraz zrobisz? - świdrował go przenikliwym spojrzeniem jakby dosięgając najskrytszych sekretów Midoriyi. - Uderz mnie, jeśli ma cię to uspokoić. - zaproponował znienacka. - Zrób to. - zażądał tym razem.

W jego oczach nie dało się znaleźć ani krzty strachu czy niezdecydowania, natomiast chłodno biła od nich pewność siebie - zakrawająca wręcz o arogancję - oraz miażdżące poczucie wyższości. Izuku czuł się w tej chwili surowo osądzany. Nie potrafił ani chwili dłużej wytrzymać tak zdominowanego jednostronnie kontaktu wzrokowego i spuścił z przerażeniem wzrok. Nie mógł uwierzyć, że przez niezwykle krótką chwilę chciał skorzystać z tej absurdalnej propozycji. Tylko po to, aby zobaczyć ponownie w tych nieubłaganych tęczówkach chociaż cień ludzkich emocji i wyrzucić raz na zawsze tego obcego człowieka z ciała Todorokiego. W konsekwencji gwałtownie się odsunął.

- Przestań się ze mną bawić. - wymamrotał na skraju płaczu. - Jestem idiotą, że tyle na ciebie czekałem. Ale to była część zabawy, prawda? - zaśmiał się histerycznie, krążąc wzrokiem po suficie. Tym razem postanowił sobie, że nie uroni ani łzy, nawet jeśli jego powieki pękałyby pod naporem. - Miałem na ciebie czekać, mimo że obiecałeś być wcześniej. - zabrał roztrzęsiony oddech. - Cały czas ciebie usprawiedliwiałem tym, że straciłeś pracę. Wróciłeś nawalony od kochanki i chciałeś jeszcze mnie zaliczyć. Kochanka tobie nie wystarczyła? - wreszcie odważył się zerknąć w kierunku Todorokiego, lecz zobaczył tylko jego plecy. Szukał czegoś po szufladach. - A może to ja jestem kochankiem? - wyrzucił najboleśniejszą część i poczuł się dziwnie spokojny.

Łzy już tak bardzo nie cisnęły mu się do oczu. Wówczas bezwiednie obserwował jak Shoto wyciągnął pudełko z lekami przeciwbólowymi, a następnie wlał wodę do szklanki. Później wyciągnął tabletkę, po czym włożył ją do ust i popił.

- Mam nadzieję, że świetnie się bawiłeś oszukując mnie.

Todoroki drgnął minimalnie pod wpływem tej wypowiedzi.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz