Ren ni z gruszki ni, z pietruszki podczas praktyk obwieścił:
— W sumie, to chyba udało mi się.
Izuku wymienił się z pacjentem skonsternowanymi spojrzeniami. Mężczyzna bowiem oczekiwał, że Izuku teraz przeczyści mu ranę na łuku brwiowym, która następnie miała być szyta. Ten jednak zamarł.
— O co ci chodzi? — wydusił Midoriya.
Nie rozmawiali przez dłuższą chwilę i w żaden sposób to nie łączyło się z poprzednim tematem.
— No o kwiatki.
Dalej nie rozumiał. Wówczas wzięła nad nim górę irytacja i nie pozwolił Hamasakiemu kontynuować. SOR to nie miejsce na pogaduszki. Lekarz dyżurujący ciągle biegał po oddziale i trudno było go złapać. Pielęgniarki nie miały nawet chwili wytchnienia i ciągle kręciły się wokół pacjentów. Izuku to wszystko wyrzucił Hamasakiemu i ten w końcu przestał mu przeszkadzać.
Później Midoriya oczyścił ranę solą fizjologiczną. Mężczyzna krzywił się, ale nie pozwalał żadnemu dźwięku wydostać się z ust. Kiedy skończyli, akurat przechodził lekarz. Zatrzymał się i obejrzał ranę pacjenta.
— I co teraz? — zerknął kątem oka na Izuku.
— Nie wygląda na tak głęboką jak się wydawała. — odparł z wahaniem.
— Nie będziemy szyć. — lekarz powiedział bardziej w kierunku zestresowanego pacjenta niż Izuku. — Wszystko wygląda straszniej, gdy pojawia się krew.
Mężczyzna wyraźnie odetchnął, ale chyba jeszcze bardziej Midoriya; ponieważ to on musiałby to zrobić.
— Dokończ i to na tyle dzisiaj. Przekaż koledze. — lekarz posługiwał się zwięzłymi i konkretnymi zdaniami; bo na dłuższe zwyczajnie nie miał czasu ani energii.
Nim skonsternowany Izuku zdołał chociażby otworzyć usta, lekarz przyjmował dopiero co przywiezionego przez karetkę poszkodowanego. Tempo na SOR było nieziemskie i nadal Izuku nie potrafili się przyzwyczaić.
*
Wsypał trzecią saszetkę cukru do kawy. Czuł się jakby wszystkie siły życiowe pozostawił na oddziale. Ren wyglądał podobnie, pakując zachłannie do ust jakąś słodką bułeczkę. Kiedy wreszcie zniknęła, nabrał żywszych kolorów.
— Zabije nas cukrzyca. — skomentował, obserwując jak Izuku wypija swoją nienaturalnie słodką kawę.
— Jeśli nie cukrzyca, to zmęczenie.
— SOR to kurs pierwszej pomocy dla opornych. — przytaknął.
Izuku zauważył, że Ren męczył się na tym oddziale; ale nie wypytywał czemu nie postanowił wybrać się na inny. Mógł się zawsze z kimś wymienić, ale tego nie robił.
— O co ci chodziło z tymi kwiatkami? — zagaił nagle.
Ren wyglądał na zmieszanego, bo pewnie przypomniał sobie jak Izuku go zrugał.
— No tak. Udało mi się.
— Ale co?
Ren wziął mieszadełko i zaczął zataczać koła w swoim papierowym kubku, mimo że nie słodził.
— No chyba jesteśmy znowu razem.
Znowu tajemniczo. Izuku powoli zaczął się przyzwyczajać do takiego sposobu prowadzenia rozmowy.
— Z Mizuno? — dopytał Izuku, na co Ren skinął głową. — Ale dlaczego chyba?
— Z kobietami to nigdy niewiadomo. — wzruszył ramionami. — Tak po prostu mnie zostawiła i tak po prostu wróciła. — wyciągnął plastikowe mieszadełko i zrobił łyka czarnej kawy.

CZYTASZ
tsunami; tddk
Fiksi PenggemarPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...