— Tutaj są dokumenty od pana Amano. — poinformowała go zaraz pani Sumiko i podała mu wspomniany plik.
Shoto niechętnie go przyjął, przy czym kobieta nie spuszczała z niego wzroku.
— Myślał pan o urlopie?
— Myślę o nim bez przerwy jak każdy — usiadł przy biurku.
Sekretarka parsknęła słabym śmiechem.
— Łatwo się zapomnieć. Mimowolnie zawsze przychodzi mi myśl, że może sobie pan wziąć urlop, kiedy tylko pan zechce.
— To tylko iluzja. Mogę spakować walizki, polecieć nawet teraz na drugi koniec świata, ale obawiam się, że pracowałbym na wyjeździe więcej niż normalnie. — zaczął przeglądać dokumentację.
— Współczuję panu. Jest pan ciągle w pracy.
Shoto uniósł wzrok znad papierów. Wówczas wypadła mu pojedyncza kartka. Zatrzymał gotową do pomocy sekretarkę gestem ręki. Sam schylił się i podniósł, po czym zamarł.
— Coś się stało, panie prezesie?
— Nie. — zrobił dobrą minę do złej gry. Później wsadził świstek między dokumenty. — Jest pani pierwszą osobą, która zamiast gratulować mi stanowiska, współczuje mi go. — dodał pospiesznie.
— Chyba po prostu napatrzyłam się jak wygląda praca prezesa od środka — Ale chyba dopiero to zrozumiałam, gdy dowiedziałam się o problemach zdrowotnych pana Enjiego. Może to zabrzmi niewdzięcznie, ale cieszę się że zrezygnował z pracy i postanowił zadbać o swoje zdrowie. Wreszcie pani Rei odzyskała swojego męża... — wówczas oderwała wzrok od laptopa i gwałtownie ucięła. Jej twarz nagle pobladła. — Przepraszam, nie powinnam...
Dopiero po chwili zrozumiał, że musiał mieć bardzo nieprzystępną minę.
— Nic się nie dzieje. Ma pani rację. — wydusił przez zaciśnięte gardło.
Później prędko złożył podpis, odłożył dyskretnie interesujący go świstek na bok i przekazał dokumenty z powrotem kobiecie.
— Może pani odnieść.
Sumiko bez słowa przyjęła je, po czym wyszła z pomieszczenia. Wówczas Shoto odwrócił zdjęcie i przyjrzał mu się lepiej. Na pobladłej z bólu twarzy Izuku wybijały się poprzegryzane do krwi wargi. Po chwili nie wytrzymał i odwrócił je na drugą stronę, gdzie była zapisana notka:
Sala konferencyjna, 12:30
*
Opustoszałe korytarze zamiast go cieszyć, niepokoiły. Potrzebował dłuższej chwili, aby zmusić siebie do pchnięcia drzwi. Kiedy wreszcie to uczynił, znalazł się w sali konferencyjnej opatulonej w chłodnym świetle jarzeniówek, pomimo środka dnia. Ponura pogoda kontrastowała się z uśmiechem Kiyoshiego.
— Jeszcze raz...
— Nie zaczynajmy od gróźb. — uprzedził go młody pracownik działu finansów.
— To ty zacząłeś mi grozić!
Oczy Ikedy posmutniały, ale nadal zmuszał się do utrzymania wysoko kącików ust.
— Bardzo mi przykro, jeśli to tak odebrałeś — Ale musiałem powziąć bardziej zdecydowane środki, bo wiedziałem że w innym razie nie przyjdziesz.
— To się nie pomyliłeś, bo nie mamy o czym rozmawiać. Chcę tylko...
— Na wyłączność portfolio. — Ikeda kiwał głową. — Ale wiesz, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i mogę mieć kopie w kilku miejscach? A może już mam?

CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...