Kiedy wbiegli pod drzwi, Komako wystukała kod. Zły. Wpisała ponownie. Znowu zły. Przez moment wpatrywała się intensywnie w klawiaturę, po czym westchnęła, przecierając czoło. Po chwili znowu wystukała kod i znowu drzwi nie drgnęły. Zaczęła przeklinać.
Shoto zbliżył się i sam wpisał kod. Drzwi zabrzęczały. Komako nie zwlekając ani chwili, pchnęła je i w biegła do środka, a za nią Shoto.
— Pojadę windą, a ty biegnij po schodach. — zarządziła.
Shoto bez słowa sprzeciwu skierował się w kierunku schodów. Przeskakiwał po trzy stopnie, mimo że uda bolały go z wysiłku i za każdym razem miał wrażenie, że to ostatni raz uniósł nogę; że nie da rady więcej.
Każdy oddech piekł go i myślał, że zaraz wypluje płuca. Mimo to, przebiegł przez kolejne i kolejne piętro. Przeklął siebie z przeszłości, że przyszło mu do głowy tak wysoko kupować nieruchomość. Gdyby wybrał mieszkanie na pierwszym piętrze, Kiyoshi i ta dziewczyna z pewnością tam teraz byliby.
Kiedy Shoto pokonał kolejną serię schodów jego nienawiść przeniosła się na Komako. Czemu to ona właściwie jechała windą? Była młodsza i zwinniejsza.
Właściwie po co się rozdzielali? Kiedy przeszło mu to przez myśl, gdy nagle zgasło światło. Nie wymierzył dobrze nogą, przez co potknął się i chwilę później padł jak długi. Prędko starał się pozbierać, ale gdy stanął na obu nogach, poczuł jak lewa kostka nie może unieść jego ciężaru. Wymacał w ciemnościach poręcz i oparł się o nią.
Później zaczął się zastanawiać, dlaczego nie było światła w środku miasta, w dobrej dzielnicy, w dobrym bloku. To zdawało się niemożliwe. Przez chwilę łudził się, że może było robione coś przy instalacji elektrycznej i to chwilowa przerwa, ale tak się nie stało.
Przyszła mu jeszcze do głowy absurdalna myśl: że padły żarówki tak jak w starym mieszkaniu Izuku. Tam na korytarzu też panował mrok, ale przez jeden wieczór. Później właściciel budynku wszystkim się zajął. Wówczas jednak spojrzał w kierunku wyświetlacza windy, ale okazał się on ciemny. To oznaczało, że prądu nie było w całym budynku; a także, że Mizuno utknęła w środku. Shoto wyciągnął telefon i wybrał jej numer, ale szybko dowiedział się, że nie miała zasięgu.
Włączył latarkę w telefonie i pokuśtykał do schodów. Kiedy postawił lewą nogę na stopniu, przez całe ciało przebiegł mu bolesny prąd. Skręcił bez wątpienia kostkę. Nie miał jednak wyboru i starał się piąć dalej w górę. Pozostały mu jeszcze trzy piętra.
Przyszło mu nagle do głowy, że to mogła być sprawka Kiyoshiego. Szybko jednak starał się zapomnieć o tej myśli, bo zdawała mu się niebezpiecznie prawdopodobna.
*
Komako z irytacją odrzuciła rękę z telefonem, który stanowił jedyne źródło światła w windzie. Nie miała zasięgu i chciało się jej krzyczeć. Całe życie mieszkała w zawsze oświetlonym Tokio, a teraz utknęła w kompletnej ciemności. Przez moment była bliska paniki, ale w końcu wzięła głęboki oddech i usiadła na ziemi, starając się ustalić własne położenie.
Izuku, faktycznie niekoniecznie musiał kogoś zastać. Możliwe, że odbił się od drzwi. Poza tym na schodach był ten idiota, Todoroki. Jeśli coś się działo, to mógł tam od razu pobiec. Zmartwiła się jednak, gdy zaczęła zastanawiać się nad jego sposobem działania.
Usilnie nie chciał do tego mieszać policji, gdzie ona już dawno widziała tę konieczność. Czy jeśli dojdzie do jatki, jednak nie zadzwoni pod numer alarmowy? Komako wyczuwała w tym masę nowych problemów. Musiała się stąd wydostać, bo ten frajer wszystko spieprzy.

CZYTASZ
tsunami; tddk
FanficPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...