|6|Sztuka odmawiania

14 1 0
                                    

Nie potrafił sobie przypomnieć jak żyło mu się przed spotkaniem Shoto, mimo że miało to miejsce nie aż tak dawno. To nie była długoletnia znajomość, ale Izuku czuł się wręcz przeciwnie. Powód leżał niewątpliwie w codzienności, która przybrała zupełnie odmiennych barw: najprościej rzecz ujmując, zyskał dodatkowe motywacje.

Wszystkie swoje obowiązki wykonywał sprawniej oraz efektowniej tylko po to, aby jak najprędzej paść w ramiona, równie wyczerpanego jak on, Todorokiego. Takie chwile miały podobne właściwości do aromatycznych przypraw: najbardziej mdły posiłek stawał się istną pieszczotą dla podniebienia.

Tym razem zastał Shoto siedzącego w bezruchu na kanapie. Sam fakt, że jeszcze nie przebrał się z formalnego stroju oraz dodatkowo w dłoniach chował twarz, dawało do zrozumienia, że całkowicie opadł z sił.

Izuku bez słowa zajął miejsce obok i oparł głowę na jego ramieniu. Zastygli w tej pozycji na około kwadrans.

- Ciężki dzień? - ciszę niespodziewanie ukrócił Todoroki.

Z ust Midoriyi wyrwało się coś pomiędzy jękiem, westchnieniem a ziewnięciem, co w istocie okazało się przytaknięciem. Później poczuł na skroni lekkie muśnięcie ust.

- Zarząd dał ci w kość?

- Nie rozmawiajmy o nim. - uciął prędko temat.

- Dobrze. - poszedł na ugodę. - W takim razie porozmawiajmy o przeznaczeniu. - zaproponował żartobliwie.

Następnie usiadł tak, aby widzieć twarz Todorokiego. Oczekiwał, że nastąpi na niej jakaś wyraźniejsza ekspresja spowodowana nawiązaniem do ich pierwszej rozmowy. Midoriya, jednak zawiódł się.

- Hmm... - zastanawiał się z kamiennym wyrazem twarzy. - Ostatnio skończyłem na tym, że nie wykluczam istnienia przeznaczenia.

- Co to za odpowiedź?! - oburzył się i zaczął szarpać rozmówcę za rękę niczym dziecko próbujące za wszelką cenę wyciągnąć nową zabawkę. - Wierzysz czy nie?

- Co to za różnica? - uchylał się od odpowiedzi, ale Izuku nie dawał za wygraną. - Do czego ci ta wiedza? - posłał mu przeszywające spojrzenie; to które potrafiło dosięgnąć ludzką duszę.

Starał się opierać, lecz później nawet głucha cisza sprzymierzyła się przeciwko niemu. Aż wreszcie przyparty do muru, odparł:

- Po prostu myślę, że gdybym ciebie nie spotkał, miałbym błędny obraz samego siebie. Teraz twoja kolej. - rzucił rękawicę.

Shoto podniósł ją.

Gwałtownie pociągnął za rękę nieprzygotowanego na taki obrót spraw Midoriyę. Przeleciał on bezwładnie dzielący ich dystans i gdyby nie wyciągnął nieco przed siebie dłoni, skończyłoby się na nieprzyjemnym zderzeniu dla obu stron.

W ten sposób czubki ich nosów dzieliły dosłownie milimetry, przy czym Izuku wisiał nad Shoto w wyjątkowo niestabilnej pozycji. Ten dostrzegłszy to, zacisnął palce na jego boku, dając tym samym oparcie.

Z tego punktu promieniowało na całe ciało Midoriyi obezwładniające ciepło. Słyszał w uszach szum krwi w akompaniamencie dudnienia serca oraz solówki wewnętrznego ja, co przywoływało mu na myśl koncert w filharmonii.

Był on spowodowany roztaczaną przez Todorokiego aurę tajemniczości. Za każdym razem, gdy wydawało mu się, że rozgryzł ludzką enigmę, zostawał ofiarą jej nieprzewidywalności.

- Wierzę w przeznaczenie, ale też trzeba mu pomóc.

Ta odpowiedź pobudziła w jednej chwili ciekawość Izuku:

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz