— Proszę pana... — desperacko starała się obudzić mężczyznę.
Ten jednak najpewniej zemdlał. Jego głowa bezwładnie opadła. Ayame miała dłonie w jego krwi. Była na skraju paniki, bo co powinna zrobić? Co właściwie się działo? I gdzie poszedł Izuku, kiedy tak bardzo go potrzebowała?
— Dobry Buddo — usłyszała za sobą — Wiedziałem że tak się to skończy! — koło niej opadł jakiś mężczyzna. — Shoto! Słyszysz mnie?! To ja, Natsuo — Shoto...
Do Ayame nie docierało co się działo. Jej myśli kręciły się jedynie wokół pytania: jak ten drugi mężczyzna dostał się do mieszkania? Po chwili dopiero przypomniała sobie, że ich nie zamknęła po tym jak wprosił się do środka ten pierwszy.
Patrzyła z otępieniem jak ten o imieniu Natsuo, wyciągnął z jej ramion tego, co nazywał Shoto.
— Dzwonię po karetkę — powiedział mężczyzna bardziej do siebie niż do niej. Wyciągnął zaraz telefon i wyraźnie roztrzęsionymi dłońmi wybrał numer.
W tamtej chwili Ayame do reszty straciła poczucie czasu. Natsuo rozmawiał z osobą po drugiej stronie słuchawki i najpewniej wykonywał jej instrukcje. Niewiele czasu minęło, gdy do mieszkania wbiegli ratownicy. Sprawnie wpakowali nieprzytomnego mężczyznę na nosze i zaraz wybiegli, a za nimi Natsuo.
Wpatrywała się w milczeniu w kałużę krwi jaka pozostała po tym całym incydencie. Dopiero po chwili na tyle ocknęła się, aby spojrzeć mimowolnie w bok. Wówczas niemal krzyknęła ze strachu, a czerwone wstążeczki drgnęły na głowie dziewczynki.
Ayame nie zarejestrowała wcześniej jej obecności. Czyje to było właściwie dziecko? Tego z gipsem, który wykrwawiał się na posadzce czy tego drugiego?
— Tata... — wydukała dziewczynka, zanosząc się na płacz. — Gdzie on pobiegł? Co się stało wujkowi? — po jej pulchnych policzkach spływały łzy. Tym samym Ayame nieco zorientowała się w sytuacji.
Podniosła się z podłogi i chciała wziąć dziecko za rękę, ale dopiero, gdy to cofnęło się, zdała sobie sprawę, że nadal miała zakrwawione dłonie. Nie zwlekając ani chwili, szybko skierowała się do łazienki, umyła prędko dłonie i wróciła do dziewczynki.
— Chodź, dogonimy go! — zachęciła dziecko. To zbliżyło się nieśmiało i pozwoliło się wziąć na ramiona.
*
Ayako grzecznie dokończyła bento, które podobno ojciec zrobił jej do przedszkola i zagryzła to słodyczami, które Ayame znalazła w schowkach Izuku. Później dziewczynka umyła dłonie i wróciła do przeglądania jednej z książek Izuku do medycyny.
Ayame miała tyle książek, ale żadna nie miała ilustracji, które mogłoby tak zafascynować dziecko. Najwidoczniej dziewczynce nie przeszkadzało to, że w dwójkę nie miały zielonego pojęcia, co znajdowało się na zdjęciach i rysunkach. Może o to chodziło? Puszczenie wodzy wyobraźni, to zawsze jakaś zabawa.
Ayame w ogóle dziękowała w duchu każdemu bóstwu, że dziewczynka dała sobie wmówić kłamstwo.
— Nie płacz — uspokajała ją, gdy wracały z parkingu, na którym nie było śladu ani po karetce, ani po ojcu dziewczynki. — Tata specjalnie cię zostawił, bo jestem twoją nową opiekunką.
— Naprawdę? Tatuś nic nie mówił...
— Bo to miała być niespodzianka.
Chwilę później Ayame dowiedziała się, że wymówka okazała się trafiona. Ayako żaliła się, że opiekunka zajmuje się tylko jej młodszym braciszkiem i nie ma czasu się z nią bawić. Dla Ayame ważne było to, że dziewczynka nie przejmowała się, bo sama czuła się już wystarczająco zestresowana.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...