Kiyoshi uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Z uchylonych (jeszcze noszących ślady jasnoczerwonej szminki) warg wypadały płytkie oddechy. Shoto nie potrafił oderwać od nich wzroku. Nim się zorientował gładził je i chwilę później lekko je całował – zupełnie inaczej od tego jak robił to chwilę wcześniej.
— Świat nie wie, co traci.
— Co dokładnie? — Kiyoshi zaplótł dłonie na jego karku, przygryzając wargę. — Zakazując mężczyznom malowania się czy mnie ze szminką?
— Jedno i drugie.
— Miałeś na myśli drugie. — Ikeda wydął usta, udając że obraża się. — Byłbym zazdrosny.
Shoto pocałował go.
— Każda kobieta maluje się. Z pochodnią szukać takiej co nic nie robi ze swoją twarzą.
— Oho, straszysz mnie! — Kiyoshi zacisnął niezbyt mocno zęby na jego szyi.
Tyle wystarczyło, aby Shoto go odepchnął. Ikeda padł miękko głową w poduszkę, chichocząc pod nosem. Todoroki był bezwzględny: żadnych malinek.
— Dopiero mogę zacząć. — bąknął niewyraźnie pod nosem.
Kiyoshi odwdzięczył się i teraz Shoto padł plackiem na materac. Później Ikeda dźwignął się i położył głowę na jego klatce piersiowej.
— Czyli jednak kobiety nadal ci się podobają? — zapytał Kiyoshi, spoglądając mu prosto w oczy.
— Co to znaczy nadal?
Ikeda wyraźnie zakłopotał się jakby powiedział coś czego nie powinien i właściwie tak było. Shoto nie mówił mu o swoim „ poprzednim" życiu.
— Takeshi ci powiedział? — stwierdził, gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi zwrotnej.
Kiyoshi skinął nieznacznie głową.
— Ale nawet bez tego mogłem się domyślić, że jednak miałeś kobiety. Nie przylepiła się do ciebie nawet w plotkach łatka geja czy impotenta — To jak, podobają ci się kobiety?
— Nie w taki sposób jak powinny, ale...
— Ale? — podchwycił Kiyoshi jakby dając mu do zrozumienia, że chciał usłyszeć wszystko. Shoto właściwie nie mówił tego nawet Izuku. Może dlatego, że on w większości wypadków nie wypytywał go (co nie przeszkadzało mu w robieniu awantur o rzekomą kochankę).
— Ale miałem słabość do ich ust.
— Czyli jednak...
— To nic nie znaczy. Zdecydowanie bardziej podobają mi się twoje pomalowane usta niż jakiejkolwiek kobiety.
Komplementowany Kiyoshi przygryzł wargę i opuścił wzrok z delikatnym rumieńcem. W Shoto pojawiło się irracjonalne pragnienie, aby usta pomalowane szkarłatną szminką całowały go, zostawiały wyraźne ślady – takie, które nie zniknęłyby po umyciu. Nie wstydziłby się ich. Każdą malinkę z osobna nosiłby z dumą. Każde odbicie zębów byłoby jak pieczęć wskazująca jego przynależność. Chciał zostać związany i poddany „oznaczeniu".
Kiedy Shoto ocknął się, Kiyoshi leżał pod nim ze związanymi jego krawatem nadgarstkami do ramy łóżka. Na jego twarzy był wymalowany grymas bólu, a z jego jasnoczerwonych ust wypadały gwałtownie oddechy. Shoto rozsupłał węzeł, kątem oka dostrzegając na jego skórze liczne malinki. Kiedy wreszcie udało mu się to, opadł bez sił na bok wodząc wzrokiem po regale z licznymi książkami Ikedy.
Ten przywarł do jego pleców i wyszeptał:
— Skąd wiedziałeś, że chcę być tak potraktowany?

CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...