|33|Odwiedziny

7 1 0
                                    

Izuku przenosił nieufne spojrzenie to na Ayame, to na Inko. Obie spuściły głowy jakby popełniły jakąś zbrodnie.

Ten westchnął przeciągle, przecierając podkrążone oczy.

— Obiecuję, że nie będę wam długo przeszkadzać. Nawet wrócę do domu dzisiaj, tylko chciałam cię zobaczyć... — podjęła wreszcie Inko, nie wytrzymując ciężkiego milczenia.

Nie śmiała jednak podnieść wzroku na Izuku, co nieco zaintrygowało Ayame.

Może nie udało im się wieczorem więcej porozmawiać, ale i tak uznała, że matka Izuku była zupełnie inna od jej. Jej matka po pierwsze nigdy by jej nie odwiedziła; po drugie nie przejmowałaby się tym czy jest zaproszona, czy nie.

— Ale nie przeszkadza pani. — przekonywała Ayame. — Może pani zostać, ile pani tylko zechce. — wówczas Izuku wbił w nią wymowne spojrzenie jakby nie życzył sobie takiej deklaracji.

— Zostań ile potrzebujesz. — podjął z apatią, ale tyle wystarczyło aby Inko się rozpromieniła. Chciał odejść, ale zamarł w pół kroku. — Skąd miałaś mój adres?

— Wysłałeś mi kartkę noworoczną.

— Ach, tak. — skrzywił się nieznacznie.

Ayame patrzyła się z konsternacją na Izuku.

*

Tak jak zwykle miała w zwyczaju w dni wolne, przed południem przyszła do kuchni i zajęła się zmywaniem naczyń nagromadzonych od rana, aby zrobić sobie przestrzeń do gotowania.

— Mogę w czymś pomóc? — usłyszała cichy, acz przyjemny w brzmieniu głos Inko.

Ayame chciała grzecznie podziękować, ale uznała, że właśnie mają perfekcyjną okazję do rozmowy. Bowiem Izuku odsypiał nocną zmianę.

Inko z widocznym entuzjazmem pomogła jej w zmywaniu, a później i także w gotowaniu. Ayame zaraz dostrzegła, że kuchnia to jej świat.

— Jak długo tak pracuje? — zagaiła Inko, starając się ukryć zmartwienie za słabym uśmiechem.

Wówczas Ayame co nieco poopowiadała jej o pracy Izuku.

— Twierdzi, że to jest najlepsze, co go spotkało i nie da mu się wyperswadować, żeby zrezygnował — ciągnęła. — Co prawda, obiecał że jak znajdzie lepszą to zrezygnuje z tej, ale coś mało stanowczo szuka. — skrzywiła się, spoglądając jak garnek z zupą wesoło gulgocze.

— Cały Izuku. — westchnęła Inko — Po mnie tego uporu nie odziedziczył. Ma to po swoim ojcu. — skończyła kroić mięso i wrzuciła je na patelnię. — Zawsze mnie to zaskakuje jak bardzo podobni są do siebie... — wówczas uniosła nieśmiało wzrok na Ayame. — Przepraszam, rozgaduję się jak stara ciotka... — parsknęła śmiechem pozbawionym radości.

— Proszę nie przepraszać...

— Nie powinnam się wpraszać. — wyrzuciła sobie kobieta. — Jesteście młodzi i pewnie ostatnim, czego pragniecie to matka-przyzwoitka.

Ayame zrobiło się zaraz przykro, że Izuku rano potraktował tą kobietę tak oschle. Pewnie przez to czuła się jak nieproszony gość.

W ogóle co to było za pytanie o ten adres? Tak jakby miał problem, że jego matka wie, gdzie mieszka. — pomyślała, mszcząc się nożem na warzywach.

— Naprawdę się cieszę, że mogę panią poznać. Proszę mnie więcej nie przepraszać.

— Przepraszam. — Inko wyglądała jakby miała w tej chwili uciec; mimo to Ayame niespodziewanie parsknęła śmiechem.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz