Kiedy skończył, bolało go gardło od mówienia. Shoto już wcześniej zdążył go mocno objąć. Wnioskując po tym, że czuł wilgoć na swoim ramieniu, Todoroki płakał. Trwało to od dłuższego czasu, ale Midoriya nie litował się nad nim i konsekwentnie opowiadał ze zdecydowanie większą liczbą szczegółów niż w przypadku „rozmowy" z psychiatrą.
Ach tak, znowu doprowadzam go do płaczu.
Przypomniało mu się, co powiedział mu ten gangster z Yakuzy:
— Słuchaj, kurwo — Sam się tak nazywasz, to ja też tak będę. — On robi dla ciebie dużo, bo zależy mu na tobie, a tobie na nim nie. Może i jest z niego zimny sukinsyn, ale to nie znaczy, że nie ma uczuć i sam nie może przy tobie ześwirować. Ja jestem jeszcze zimniejszym sukinsynem i jeśli nie weźmiesz sobie do serca moich słów, nie będę miał skrupułów i wywiozę cię do takiego burdelu, gdzie on cię nigdy nie znajdzie. — Taka z ciebie kurwa, która nawet nie wie, że w tym mieście wszystkie pracują z Yakuzą. Nie lubimy wolnych strzelców.
Izuku dał się wtedy bardzo nastraszyć i nadal czuł pewien lęk przed tym człowiekiem. Mógł jednak przysiąc, że złośliwie nie doprowadził Shoto do łez. Pogodził się już z tym, że zostawił go; że bezsensu się dla niego poświęcił; że przez niego został kurwą. Nie miał nawet żalu do ojca, ale jedynie do siebie. Gdyby potrafił się zabić, mógłby się od tego wszystkiego uwolnić.
— Nie zależy ci już na niej? — zapytał wreszcie Shoto. Po jego głosie nie dało się stwierdzić, że dał się ponieść emocjom. Może Izuku coś sobie wymyślił? Nie mógł niczego stwierdzić na sto procent przez wszechobecny mrok.
— Zależy.
— To dlaczego chcesz się zabić?
— Żeby mi nie zależało.
— Ale żywy możesz dużo dla niej zrobić.
— Mogę ją jedynie jeszcze bardziej skrzywdzić. Lepiej dla niej, żebym umarł.
— Lepiej dla niej, żebyś żył, bo inaczej to ona będzie bardziej zasługiwać na śmierć. Jeśli ty się zabijesz dla niej, nie pozwolę jej żyć chociaż minutę dłużej. Nie zniosę myśli, że to byłoby przez nią. Później znalazłbym Kiyoshiego i Yoshidę i odciąłbym im jaja. To samo właściwie zrobię każdemu, który cię wziął na tym bankiecie. Na koniec spełniony popełnię seppuku.
— Idź spać, bo pleciesz bzdury. — odepchnął go od siebie i wrócił na swój futon. Jak to się stało, że trafił do niego?
Zirytowany Izuku przykrył się kołdrą i zamknął oczy.
— Sam pleciesz bzdury. — Shoto poszedł za nim i usiadł przy skraju fotonu. Złapał go za dłoń. — Nie tak to miało wyglądać... — wstrząsnął nim szloch. — Nie chciałem, żeby spotkały cię te wszystkie okropności. Ani trochę nie dziwię się, że chcesz się zabić. Mało kto wytrzymałby to. — Izuku poczuł jak wtula się w jego plecy. — Ale nie pozwolę ci umrzeć. Zabiłbym wszystkich. Wyprułbym z przyjemnością im flaki. Kiyoshiego gwałciłbym rakietką tenisową, dopóki nie wyszłyby mu wnętrzności gardłem...
Izuku początkowo był obojętny. Liczyło się dla niego, żeby tylko zniknąć z tego świata. Później jednak zaczął sobie przypominać każdego mężczyznę, który go wziął. Pamiętał, że każdy był wstawiony; ale nie zrobili mu krzywdy. To on im zrobił krzywdę, zaciągając ich do łóżka i pozwalając, żeby Kiyoshi zrobił każdemu zdjęcie. Pewnie później zaczął każdego z osobna szantażować tak jak Izuku; każdemu niszczyć karierę i rodzinę.
Później zdawało mu się, że błysnął mu prosto przed oczami flesz. Znowu był rekwizytem w sztuce Kiyoshiego, ale przyzwyczaił się do dyskomfortu. Nie czuł już wstydu, bo został już dawno z niego obdarty.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...