- Kiedy znowu spotkamy się?
- Nie wiem.
Oczy Izuku iskrzyły się łzami. Wodził wzrokiem po suficie, nie chcąc ani jednej uronić. Zabolała go informacja o delegacji. Shoto był wściekły na Takeshiego. To nie tak miało wyjść.
- To nie jest dobry moment na rozłąkę.
- Żaden nie jest dobry.
- Ale wiesz o co mi chodzi. Ostatnio mieliśmy problem z zaufaniem do siebie. - głos niebezpiecznie mu zadrgał.
- Wyjaśniliśmy wszystko. - starał się uspokoić Izuku, ale nie wychodziło.
Shoto czuł się głównym winnym. Nie powinien ukrywać przed Izuku swojej pracy. Wynikło tylko z tego wiele nieprzyjemności, kłótni, podejrzeń. Po prostu chciał oddzielić swoje życie prywatne od służbowego, aby chronić ich słodki sekret.
- Masz rację. Żaden moment nie jest dobry na rozłąkę. - wtulił się w niego.
- Nie martw się. To nie jest filozofia wsiąść w samolot i przylecieć. Może na weekendy będę wracał.
Izuku ufnie kiwał głową.
*
Dni mijały, a Shoto zajmował się przetasowaniami w swoim najbliższym otoczeniu. Kiyoshi zdążył przenieść swoje rzeczy do biura dwa piętra niżej. Już nie mogli organizować schadzek w pracy i Shoto także tracił - przynajmniej na jakiś czas - powody, aby brać go ze sobą na bankiety czy kolacje z klientami.
Miejsce Kiyoshiego zajęła pani Sumiko. Wypełniała sumiennie swoją pracę, obawiając się (nawet słusznie) zwolnienia.
Pewnego razu Shoto wysłał ją do Maedy, gdy do jego biura zajrzał Kiyoshi.
- Co cię sprowadza na stare śmieci? - zapytał tak jakby wcale nie spędzali ze sobą czasu po pracy.
- Sprawy służbowe. Wiek kwalifikuje mnie na świetnego chłopca na posyłki. - Ikeda położył przed nim dokumenty. - Chyba muszę się zestarzeć.
Kiedy wyszedł, w Todorokim kotłowała się myśl.
Zestarzeć. - powtarzał obsesyjnie. Miał słabość do młodziutkich mężczyzn i sama myśl, że Kiyoshi mógł się zestarzeć budziło w nim nieprzyjemne uczucia.
*
Shoto przez cały dzień nie potrafił uwolnić się od tej myśli jak od natrętnej muchy. Bo właściwie czemu czuł się taki zniechęcony? Starość to normalny etap w ludzkim życiu, o czym przecież znakomicie wiedział. Z tym tematem na uwadze, udał się na parking.
Jego nogi bardziej prowadziły go z przyzwyczajenia niż dlatego, że wiedział, gdzie zmierzał. Kiedy pojawił się przed samochodem, nagle ktoś przed nim wyłonił się z mroku. Wówczas serce podskoczyło mu do gardła.
- Spokojnie. - buchnął prosto w niego dym papierosowy. - Tym razem nie Kostucha. - Toya zarechotał gardłowo, co płynnie przeszło w gwałtowny kaszel. Zgiął się w pół, a Shoto zaraz do niego doskoczył.
- Kostucha raczej chce się z tobą spotkać - Powinieneś skończyć z paleniem.
- Pierdol się. - wycharczał, po czym wyprostował się.
- Nie powinieneś przychodzić tutaj po tej szopce na pogrzebie.
- Wyrzuć lepiej ze słownika nie powinieneś, jeśli życie ci miłe - Miałem umówić się na spotkanie do twojej sekretarki? - sarknął.
- To też jakieś wyjście. - odburknął. - Przynajmniej lepsze niż plątanie się tutaj.
- To chodźmy się gdzie indziej poplątać. - Toya zaczął iść przed siebie. Shoto nie miał innego wyjścia jak pójść za nim.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...