Kiedy wrócił w środku grudnia do Tokio, doznał szoku termicznego. Shoto wiedział, że to nie będzie miły powrót, ale nie spodziewał się, że aż tak go dotknie japońska zima.
Zanim jednak wrócił do pracy, przysługiwał mu zaległy urlop. Wówczas rozłożyła go grypa na cały tydzień wolnego. Z trzydziestodziewięcio stopniową gorączką, jednak zajmował się przeprowadzką z Nakameguro do Kabuki-chou. Bowiem obrał sobie za punkt honoru zmienienie miejsca zamieszkania. Poczucie prywatności było dla Shoto ważne, a wciągu ostatnich sześciu miesięcy, awansowało to do rangi obsesji.
Kiedy po tygodniowym urlopie poszedł do pracy, pudła z rzeczami pozostały jeszcze nietknięte.
*
Kiedy Shoto pojawił się w sekretariacie z dwoma opasłymi segregatorami, jakimi został obarczony w drodze do windy, pani Nakano właśnie prowadziła ożywioną dyskusję z Takeshim. Nagle zamilkła, zauważając go. Wówczas Takeshi odwrócił się i poprawił źle dobrane oprawki okularów. Todoroki położył niezbyt delikatnie segregatory na biurku sekretarki, tak że kawa stojąca na blacie prawie się rozlała.
- Co tu robisz? - wydusił Shoto, udając że wcale nie dostał zadyszki.
Nadal był osłabiony po chorobie.
- O patrzcie kto nas zaszczycił! Syn marnotrawny!
- O co ci chodzi? - ściągnął brwi.
Wcale nie czuł się w nastroju na głupie żarty. Pogoda za oknem znowu była paskudna, przez co tylko i wyłącznie marzył o tym, aby ponownie znaleźć się w cieplutkiej Kalifornii.
- Ktoś wstał lewą nogą. - Shinoda zwrócił się ze śmiechem do pani Nakano, zapominając całkowicie o szczeblach korporacyjnych.
Kobieta nie włączyła się do rozmowy, ponieważ czuła respekt względem swojego przełożonego. Jedynie zacisnęła usta w wąską linię i cicho wydukała powitanie.
Zapadło ponure milczenie podobne do szarugi za oknem. Takeshi zniechęcony tym przeszedł wreszcie do sedna:
- Prezes cię wzywa, mój młody padavanie.
*
W windzie jak zawsze panował niewyobrażalny ścisk i niezdrowe milczenie. Takeshi jednak nie czując skrępowania nadawał na cały regulator:
- No bo musisz wiedzieć Shoto, twój oj- to znaczy prezes jest wkur- znaczy się zdenerwowany.
- W związku z czym? - odparł cicho, sugerując tym samym Shinodzie, aby dostosował się.
Takeshi parsknął śmiechem.
- Urlop, urlopem, ale zniknąłeś na cały tydzień. - Patrzyłeś w ogóle na telefon?
- Który?
- Oba, Shoto. - Jeszcze byłem u ciebie, ale chyba akurat wyszedłeś, bo odbiłem się od drzwi.
Todoroki zacisnął szczękę. Nikomu nie powiedział, że się przeprowadził i nie miał zamiaru się z nikim dzielić. Bał się, że ojciec znowu będzie go obserwował.
- Ale już tak między nami, to gdzie cię wcięło? - Shinoda wymierzył mu kuksańca w bok z konspiracyjnym uśmieszkiem.
Shoto mógł się założyć, że wszyscy zebrani w windzie wyczekiwali jakiejś rewelacji z jego życia prywatnego.
- Przeziębiłem się. Wiesz, różnica temperatur. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ach, tak trzeba się zaaklimatyzować. - zgodził się Takeshi, ale dwuznaczny uśmiech nie opuszczał jego twarzy. - Wilgotno, prawda?
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...