Sześćdziesiąty pierwszy ~ ona

360 29 6
                                    

- Nie jesteś głodna?

- Nie - szepnęłam. - Chciałabym tak spędzić cały dzień.

- Jak zacznie ci burczeć w brzuchu, to będziemy mieli trzęsienie ziemi - zażartował, co spotkało się z protestem z mojej strony.

Leżeliśmy w takim bezruch jeszcze przez dłuższą chwilę. Czułam, że ten dzień należał tylko do nas. Byłam zadowolona, cieszyłam się, że Remy miał dobry nastrój. Bardzo mnie wczoraj zmartwił, byłam pewna, że jego siła nie wróci szybko. Miło się zaskoczyłam. Chłopak zapewniał mnie, że przy mnie jest mu łatwiej. Naprawdę chciałam w to wierzyć, nie mówił wczoraj zbyt wiele. Mało rozmawialiśmy, dlatego, że mężczyzna tego nie chciał. Mówił, że potrzebuje mojego ciepła i obecności, więc oddałam mu wszystko co mogłam, aby poczuł, że jego problemy, to też moje problemy i nigdy już nie zostanie z niczym sam.
Z rozmyślań wyrwała mnie ręka chłopaka, która z biodra powędrowała na mój tyłek. Odchrząknęłam i delikatnie się poprawiłam. Czułam się niezręcznie, ale nie zamierzałam tym razem, mówić mężczyźnie, że nie powinien tego robić.

- Mogę? - usłyszałam ciche pytanie chłopaka.

Spojrzałam najpierw na jego rękę, która zsunęła się z mojego pośladka i teraz trzymała za rąbek koszulki, a później przekręciłam delikatnie głowę, w sposób taki, że teraz patrzyłam na chłopaka. Zanim odpowiedziałam chłopak westchnął cicho i na chwile odwrócił ode mnie wzrok. Szybko przekonałam się, po co to zrobił. Naciągnął na mnie kołdrę, aż po pas i znowu zwrócił swój wzrok na moją twarz.

- A teraz? - zapytał, uśmiechając się delikatnie.

Zmarszczyłam brwi i zapytałam, co takiego chce zrobić, ale w odpowiedzi dostałam tylko jego spokojny wzrok. Nie byłam pewna, ale czułam wdzięczność, że mnie o to pyta. Zawsze pytał. Doskonale wiedział, że łatwo mnie wystraszyć. W końcu kiwnęłam nieśmiało głową. Chłopak wsunął rękę pod swoją-moją koszulkę, która od razu się podniosła. Zrobił to ostrożnie, jego dłoń nawet na chwilę nie dotknęła mojej bielizny. Położył ją po prostu na mojej talii. Spojrzałam na niego, a on posłał mi uśmiech.

- Masz bardzo delikatną skórę - stwierdził.

- Twoja jest stara i pomarszczona - pokazałam mu język, na co przewrócił oczami.

Zataczał małe kółka na mojej talii i po chwili wsunął drugą rękę pod koszulkę. Podniosła się bardzo wysoko, ale kołdra wciąż zakrywała mój tyłek.

- Od kiedy tak narzekasz, co? - powiedział, siląc się na poważny ton. - Zazwyczaj ci nie przeszkadza.

Po raz enty tego dnia się zarumieniłam i opuściłam głowę w dół, ale zaraz zobaczyłam kawałek odkrytego ciała. Wróciłam, więc wzrokiem do góry, dla mnie takie sytuacje były ultra niezręczne, przynajmniej, wtedy kiedy je widziałam, same uczucie było całkiem miłe.
Chłopak nagle podniósł mnie, przez co cicho pisnęłam, przekręcił nas tak, że teraz ja leżałam na łóżku.

- Przestań się gapić!

Chłopak się zaśmiał i wrócił wzrokiem do mojej twarzy. Był jedną dłonią podparty o łóżko, a drugą wciąż trzymał na mojej talii. Zaczynało mi się to powoli nudzić, więc złapałam chłopaka za policzki i wykrzywiłam je, tworząc zabawną minę. Od razu się zaśmiałam na co chłopak wywrócił oczami.

- Złaź ze mnie! - krzyknęłam, kiedy przygniótł mnie swoim ciałem. - Boże, powietrza. Ważysz z dwieście kilo!

Próbowałam go odepchnąć, ale w ogóle mi to nie wyszło.

- Nie podoba mi się ta zabawa - mruknęłam. - Wolałam jednak leżeć na tobie.

- Mnie tam wygodnie, ale jesteś trochę koścista - stwierdził. - Musimy cię podtuczyć - wypowiedział frazę z Jasia i Małgosi. - Wstawaj - mruknął i zsunął się ze mnie.

Szybko poprawiłam koszulkę i mocno odetchnęłam - naprawdę był ciężki. Przyjrzałam się mężczyźnie, wyglądał naprawdę dobrze, chociaż jego sylwetka znacznie się zmieniała, miał ostatnio mało czasu na cokolwiek poza pracą. I mną, oczywiście.

- Nie gap się - próbował naśladować mój głos, ale marnie mu to wyszło.

Rzuciłam go za to poduszką, niestety zdążył ją złapać i tym razem to ja dostałam w twarz. Westchnęłam głośno i odłożyłam narzędzie zbrodni na miejsce obok mnie. Spojrzałam ponownie na chłopaka, Remy wyciągał z szafy zwykła czarną koszulkę i szare dresy. Założył szybko swoje ubranie i znów do mnie podszedł, zanim zdążyłam zareagować, po raz kolejny pstryknął mnie w nos.

- Za dziesięć minut widzę cię na dole - powiedział lekko przechylając głowę.

- Bo co? - odparłam oburzona, nienawidziłam takiego tonu głosu, którym wypowiedział ostatnie zdanie.

- Zjem wszystkie twoje słodycze - stwierdził i skierował się do wyjścia z pokoju, jednak zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił się na chwilę w moją stronę. - Po śniadaniu możemy poćwiczyć trochę matmę, skoro nie idziesz dzisiaj, a niedługo klasówka, więc naukę będziesz miała z głowy.

Wyszedł, a ja jęknęłam głośno. "Dzięki za zepsucie dnia" - bąknęłam, ale już tego nie usłyszał.
Naprawdę nie miałam ochoty wstawać, ale słabo byłoby przeleżeć cały dzień. Chwyciłam za swój telefon i postanowiłam wysłać wiadomość do Kelly, aby nie musiała zastanawiać się gdzie jestem. Spojrzałam na wiadomość od mamy, która napisała, żebym zadzwoniła, kiedy się obudzę. Remy miał racje, musiał przeze mnie skłamać, właściwie ja go o to nie prosiłam, no ale... Westchnęłam ciężko i wybrałam numer rodzicielki. Odebrała po kilku sygnałach i od razu zadała pytanie o moje samopoczucie. Zapewniłam ją, że czuję się lepiej i obiecałam się pouczyć.

Kiedy skończyłam, uświadomiłam sobie, że dziesięć minut już dawno minęło. Mam nadzieję, że nie mówił prawdy. Wczoraj nie dostałam, nawet kostki czekolady, chociaż zapewniał, że ma tyle smakołyków. Ubrałam się szybko i rozczesałam włosy. Nie wzięłam skarpetek, więc musiałam ukraść parę chłopakowi. Ale halo, kto nie zabiera swojej drugiej połówce skarpetek? Były trochę za duże, bo ten wielkolud miał spore stopy, ale finalnie nadawały się, aby w nich chodzić.

- Dzień dobry - powitałam się z mężczyzną, Remy nie lubił, kiedy robiłam to kilka razy dziennie, ale tym razem nie zwrócił mi uwagi.

- Dzień dobry - posłał mi uśmiech. - Tylko piętnaście minut spóźnienia - spojrzał rozbawiony na zegarek. - Masz szczęście, że się spodziewałem, więc nie musisz jeść zimnego, siadaj.

Zrobiłam to co powiedział i spojrzałam na apetycznie wyglądającą jajecznicę. Nie przepadałam za jajkami, ale Remy robił je naprawdę nieziemsko! Jedliśmy w ciszy, co nie do końca było do nas podobne. W końcu, kiedy skończyłam, podziękowałam i zsunęłam się z krzesła, aby posprzątać.

- Musisz mnie dzisiaj odwieźć - powiedziałam, kiedy skończyłam wkładać naczynia do zmywarki. - Moja mama dostanie niedługo szału.

Chłopak przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu, po czym podrapał się po brodzie i złapał mnie za rękę, przez co wpadłam na jego kolana. Zrobił to w ten sam sposób, co w szkole.

- Nie musisz jechać - mruknął, składając szybki pocałunek w moich włosach.

- Dobrze wiesz, że muszę - westchnęłam. - Ostatnio traktuję swój dom jak hotel. Już dawno nie roz...

Nie dane było mi skończyć, bo chłopaka chyba nie do końca interesowało co chce teraz powiedzieć. W głowie miał swój własny plan.

- Zamieszkaj ze mną.

- Co?

- Zamieszkaj ze mną, Daisy.

Trochę przesłodziłam, ale starałam się nie wchodzić na granicę cringe. Dajcie znać o swoich odczuciach!
O.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz