- Jestem! - krzyczę, wchodząc do domu.
Właściwie nie wiem dlaczego to robię, ten budynek, w którym mieszkam, jest ogromny. Raczej nikt mnie nie usłyszy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Wciąż jest mi trudno przyzwyczaić się, do spędzania tu dni. Z mamą nie mieszkałyśmy wcześniej w żadnym domu. A przynajmniej ja tego nie pamiętam. Wyprowadziłyśmy się z mieszkania tutaj, co prawda nasz apartament nie był wcale taki mały, ale w porównaniu z tym domem, był mikroskopijny. A może tylko przesadzam?
Od razu ruszam do kuchni, muszę się czegoś napić, bo zaschło mi w gardle. W lodówce znajduję sok pomarańczowy, wlewam trochę do kubka i siadam na stołku barowym.
Zastanawiam się czy pójść coś przeczytać. Najchętniej spotkałabym się ze znajomymi. Niestety tacy nie istnieją, nie tutaj. Mimo, że jestem tu kilka miesięcy, nie zdążyłam nikogo poznać. Wcześniejszy rok, zakończyłam edukacją domową, która nie odbywała się w domu tylko w bibliotece. Tak, to dość skomplikowane. W każdym razie, nie poszłam do nowej szkoły tutaj, bo nie było sensu robić tego pod koniec roku. Dlatego teraz, po wakacjach, dopiero będę miała większą szansę aby kogoś poznać na zajęciach w tutejszej szkole.
Westchnęłam na samą myśl o tym, wydawało mi się, że lubię samotność, ale to może tylko złudzenie i w rzeczywistości pragnę przebywać z ludźmi?
Być może, mama pozwoliłaby mi pojechać do Colleen, ale czy ona by tego chciała? Teraz przecież ma Mleczną Zoe i zostaną przyjaciółkami.Czy ja jestem zazdrosna?
Nie, nie mam o co.
No dobra, jestem zazdrosna.
Od myśli oderwał mnie ruch, po drugiej stronie. Odwróciłam się i zobaczyłam moją rodzicielkę. Moje brwi uformowały zmarszczkę ze zdziwienia.
- Mamo? Co robisz tu tak wcześnie?
- Ostatnio nigdzie razem nie wychodzimy - powiedziała z żalem. - Pomyślałam, że wyrwę się dzisiaj wcześniej i coś razem porobimy - zasugerowała.
Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. Kochałam moją mamę, ale też lubiłam, przecież jedno nie wyklucza drugiego. A ona była dla mnie jak przyjaciółka, skarbem jest mieć taką matkę.
- Pójdę jeszcze do Liama się przywitać.
Na jej policzek wdarł się rumieniec. Jakby czuła się niezręcznie, że jest zakochana. Na jej reakcję tylko się uśmiechnęłam.
- W porządku - kiwnęłam głową. - Przekaż mu, że Remy dostał te papiery.
- Jakie? - zapytała od razu.
Wyjaśniłam o co prosił mnie jej przyszły mąż, wspomniałam również o naszym "pojednaniu". Mama w odpowiedzi, klasnęła w dłonie, co chyba oznaczało, że bardzo się cieszy. Cóż, moja rodzicielka ma dziwne reakcje.
Po dwudziestu minutach siedzenia na kanapie i oglądania telewizji, stwierdziłyśmy, że udamy się na zakupy. Niby banalne, ale szczerze mówiąc, nigdy nie robiłyśmy tego za często. Wybrałyśmy galerię handlową prawie w centrum miasta, co było ogromnym błędem. Na ulicy panował okropny ruch, miałyśmy nadzieję, że chociaż w środku, nie będzie aż tak wielu ludzi.
Okazało się jednak inaczej i już po mniej niż godzinie miałyśmy dość. Mój styl nigdy nie był elegancki, zazwyczaj ubierałam się po prostu luźno, ale po namowie mamy kupiłam dwie sukienki w pastelowych kolorach. Moja rodzicielka uznała, że wyglądam uroczo, a mnie szczerze mówiąc też się to spodobało. To był mój jedyny zakup, a mama kupiła dla siebie tylko jedyną elegancką bluzkę.
Pozniej stwierdziłyśmy, że nie ma sensu kontynuować naszego wypadu, bo trudno się przecisnąć. No może trochę wyolbrzymiam, ale naprawdę było sporo osób.
W samochodzie podjęłam rozmowę:- Mamo? Co powiesz, żebym pojechała na weekend do Colleen?
- Oh, skarbie akurat w ten weekend Liam musi pojawić się na bankiecie, a ja idę z nim.
- Na bankiecie? - fuknęłam. - Myślałam, że ich nie znosicie...
Kobieta pokiwała głową, a na jej twarzy pojawił się, przez to, że patrzyłam na jej profil - ledwo widoczny grymas.
- Tak, ale Liam będzie miał tam dostęp do kilku wpływowych ludzi - wyjaśniła. - A ja obiecałam, że z nim pójdę.
Wzruszyłam ramionami. Obietnica dla mojej matki była ważną rzeczą, z resztą, nawet mi powtarzała od zawsze, że danego słowa trzeba dotrzymywać. Właściwie zgadzam się z nią.
- Mogę pojechać... - zastanowiłam się. - Pociągiem.
- O nie!
- Dlaczego? - zapytałam.
Spojrzałam na nią wydymając usta, ale wątpię, żeby to zauważyła, bo była skupiona na jeździe.
- Nigdy nie podróżowałaś sama pociągiem. Właściwie w ogóle zrobiłaś to raz i to z... Z kimś - powiedziała - nie ma mowy, że ci pozwolę.
- To może zawieziesz mnie w następny weekend?
- Może - zgodziła się.
Jechaliśmy przez chwilę w ciszy, ale nagle moja mama oznajmiła, że ma wspaniały pomysł. Dlatego też, zamieniłam się w słuch. Niestety pomyśl, nie okazał się, aż tak dobry.
- Remy na pewno się zgodzi cię zawieźć!
- O nie - od razu zaprzeczam. - Tylko nie to.
- No co? - pyta - Może w końcu dogadalibyście się ze sobą. To naprawdę dobry chłopak.
- Mówisz jakbyś go znała - wspominam. - Ale z resztą wcale nie o to chodzi.
Spogląda na mnie przez krótką chwilę pytająco, ale po kilku sekundach wraca wzrokiem do ulicy.
- To o co?
- Wydaje się w porządku - mówię. - Ale różnimy się charakterami i wiekiem, trudno się dogadać.
Jest dla mnie niemiły, wcale nie chodzi o różne charaktery.
-Przeciwieństwa się przyciągają, skarbie - przypomina kobieta.
- Wiem, ale... - zająkałam się. - No weź mamo.
- Poproszę go o to - stwierdziła. - A ty lepiej uprzedź Colleen.
- Skąd mam wiedzieć czy do niej pojadę? - zapytałam. - Poczekam, aż się dowiem, a wtedy dam jej znać.
Moja rodzicielka uznała, że jeszcze dziś porozmawia z Remy. Wolałabym z nim nie jechać, nie jest dla mnie najmilszy, ale jeśli to sprawi przyjemność mojej mamie, to to zrobię. Chociaż w głowie wciąż mam myśli, że to początek czegoś więcej. Tak to jest, kiedy czyta się za dużo książek. Ale przecież ja bym nawet tego nie chciała. Jestem za młoda, po za tym planuję skupić się na nauce, bo moim priorytetem jest dostanie się na dobre studia. Po za tym chciałabym kogoś z mojego wieku lub rok starszego, ale nie siedem lat na miłość boską. Właściwie dlaczego się nad tym zastanawiam? To totalnie bezsensu.
- Co powiesz na zamówienie pizzy, kiedy dojedziemy do domu? - zapytała moja mama.
Pokiwałam głową na znak, że jestem za. Co prawda zdziwiłam się nieco, że moja mama ma ochotę na pizzę. To nie jest tak, że bardzo dbała o to co je, ale zazwyczaj jednak nie truła się fastfoodami.
- Może coś obejrzymy? - zaproponowałam.
Co prawda robiłyśmy to już wcześniej, ale to jednak najlepsze zajęcie do jedzenia pizzy.
- Chętnie - przytaknęła. - Byłabyś zła, gdybym zaprosiła do nas Liama?
- Wprost przeciwnie.
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
JugendliteraturTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...