Trzydziesty szósty - on

929 80 28
                                    

Wróciłem do domu, Cal siedział w salonie i rozmawiał z moim ojcem i Emmą.

- O jesteś już - zwróciła się do mnie kobieta.

Przytaknąłem na to bezsensowne pytanie.

- Idziemy? - zapytałem przyjaciela, a on kiwnął głową.

Wstał z kanapy i podziękował za dotrzymanie towarzystwa, a następnie ruszył ze mną na górę.

- Twoja dziewczyna chyba mnie nie lubi - odezwał się chłopak.

Wybuchłem krótkim śmiechem i pokręciłem głową, otwierając mój pokój. Nie przepadam kiedy ktoś w nim jest, ale cóż...

- Lubi cię, po prostu była wkurzona. Zresztą, ostatnio ciągle się kłócimy - przyznałem, rzucając się na łóżko.

To chyba moje ulubione zajęcie, chociaż ostatnio bardziej preferuję materac Daisy.

- Nie sądziłem, że tak potrafi - mruknął, zajmując miejsce na krześle. - Cholera, dlaczego nie przeprowadzisz się do mnie?

Przewróciłem oczami, zawsze, kiedy do mnie przychodził miał jakiś problem z tym, że mieszkam tutaj, a nie sam, czy z nim. Nie wiem dlaczego pryczepił się tego w tym momencie, ale i tak wiem, że było to nieuniknione.

- Bo nie chcę - wzruszyłem po raz kolejny ramionami. - Wiesz, raczej wolę być trzeźwy, a u ciebie chyba popadłbym w nałóg.

- Może - mruknął. - Przynajmniej teraz oboje jesteśmy bezpieczni. Co nie zmienia faktu, że jesteś stary, a wciąż mieszkasz z rodzicami.

Spiorunowałem go wzrokiem.

- Sory, z ojcem - poprawił się. - Chodzi mi o to, że mógłbyś w końcu dorosnąć.

- Masz z tym problem? - uniosłem lewą brew do góry.

- No - potwierdził i lekko się uśmiechnął.

Pokręciłem głową i westchnąłem. Pomyślałem chwilę co odpowiedzieć i doszłam do wniosku, że tym razem odpowiem zgodnie z prawdą:

- Jak będę pracował już na serio, to sobie coś wynajmę - obiecałem. - Ale nie wiem czy nie rzucę tej pracy. Niektórzy są okej, ale męczy mnie to z Daisy... Po za tym, wciąż mogę pracować u taty.

- No właśnie - kiwnął głową. - Czasami udaje ci się pomyśleć.

Zaśmiałem się krótko i rzuciłem mu paczkę fajek, którą zgarnąłem z szafki nocnej. 

- Palisz?

- Nie dzisiaj - pokręcił głową. - Nie potrzebuje tego.

Wzruszyłem ramionami po raz enty i pokazałem mu gestem, żeby mi je oddał. Złapałem je i wyjąłem jednego papierosa, a z kieszeni spodni zapalniczkę.

- Idę na balkon - bąknąłem i wyszedłem z pokoju.

Calum do mnie dołączył i usiadł na krześle, które tam stało. Zaciagnąłem się i od razu mi ulżyło. Czułem jakieś dziwne napięcie, nie byłem zły, ani zestresowany, ale to napięcie wciąż było aktywne. Kiedy skończyłem wróciliśmy do mojego pokoju i uznaliśmy, że pogramy w fifę. Lepiej gra nam się w salonie, ale z racji tego, że na dole jest Emma z tatą, to chyba nie najlepszy pomysł. Dlatego musimy zadowolić się tym, co mamy.

***

- Remy, możesz przyjechać?

Jej głos był stłumiony, przez odgłosy muzyki w tle, ale nie zdziwiłem się - w końcu była na imprezie.

- Już? - mruknąłem.

- Jest trzecia w nocy, nie mam siły.

Trzecia w nocy? Chyba trochę nam się
Przysnęło. Uderzam Caluma w bark, a ten się budzi z jękiem.

- Jadę po Daisy - mówię mu.

- Będziemy czekać przy bramie - słyszę w słuchawce.

- Okej - rzucam i się rozłączam.

- Musiałeś mnie budzić?

Wzruszam ramionami i wstaję z łóżka, chwytam klucze do samochodu, a kiedy wychodzę wyłączam światło i po cichu zamykam drzwi. Zbiegam szybko po schodach i zakładam buty, a później idę do garażu.
Noc jest dzisiaj bardzo ciepła i dość jasna, bo na niebie widać duży księżyc i jest wiele gwiazd. Chętnie bym na nie popatrzył, ale nie mam za wiele czasu.
Po jakimś czasie dojeżdżam na miejsce i zaczynam rozglądać się za Daisy i za jej znajomymi. Kiedy wsiadają do auta, da się wyczuć zapach papierosów i alkoholu. Mam nadzieję, że nie przeniknie on, do mojego samochodu.
Wracając, jest całkiem inaczej niż, kiedy jechaliśmy w poprzednią stronę. Wszyscy są bardzo rozmowni, myślę, że alkohol zrobił swoje. Kątem oka zerkam na moją dziewczynę, wygląda na trzeźwą, ale jest bardzo milcząca. Może po prostu, tak jak mówiła, jest zmęczona?
Podrzucam, każdego pod miejsce zamieszkania, bo nie chcę mieć ich na sumieniu, jeśli pijani coś odwalą.

Kiedy dojeżdżamy do naszego domu, Daisy bez słowa wychodzi i kieruję się do drzwi wejściowych, a ja parkuję samochód w garażu.
Postanawiam do niej zajrzeć i zapytać czy wszystko jest w porządku. Dlatego kieruję się do jej pokoju i wchodzę bez pukania, jak zazwyczaj. Chyba w końcu powinienem to zmienić.
Zastaję dziewczynę, siedzącą przy toaletce i zmywającą makijaż.

- Co? - pyta.

- Wszystko okej? - zadaję pytanie i zajmuję moje stałe miejsce na łóżku.

- Tak - odpowiada krótko.

Marszczę brwi, czuję, że jest coś nie tak, ale nie mam pojęcia o co chodzi. Czekam chwilę, mając nadzieję, że się odezwie, ale nie robi tego i ja też milczę.
Dziewczyna wychodzi bez słowa i wraca po około dwudziestu minutach, z mokrymi włosami i ubrana w swoją koszulę nocną.

- Nadal tu jesteś? - mamrocze. - Chcę iść spać, a ty mi nie jesteś tu potrzebny.

- Możesz spać ze mną - proponuję.

- Nie chcę, po prostu wyjdź. Potrzebuję być sama.

Wzdycham, ale podnoszę się z jej łóżka i idę w stronę drzwi, wymijam ją, a zanim nacisnę klamkę, odwracam się przez ramię i rzucam: "Jutro pogadamy o tej imprezie".
Kiedy zamykam za sobą drzwi, mogę przysiąc, że słyszę jej cichu płacz. Jednak nie wracam do pokoju dziewczyny, przecież nie rozpłakałaby się zaraz po moim wyjściu.

Wracam do siebie, gdzie wydobywa się ciche pochrapywanie mojego kumpla.
A kiedy kładę się do łóżka, wciąż myślę o Daisy i imprezie. Co mogło jej się stać? Nawet nie była pod wpłwem alkoholu. Chciałem wierzyć, że to tylko sprawka zmęczenia, ale czułem, że chodzi o coś innego.

Zamknąłem oczy, ale sen nie przyszedł.

Leżałem w ten sposób przez jakiś czas, ale kiedy Morfeusz, wcale nie chce wziąć mnie do siebie, czułem się sfrustrowany. Pomyślałem o Daisy, bałem się, że coś się wydarzyło. Nie chciałem aby czuła się w jakiś sposób skrzywdzona. Wystarczy, że jedno z nas jest zepsute, nie chcę aby doświadczyła czegoś złego. Chociaż wiem, że to nieuniknione. Pieprzyć to, bo co innego mogę zrobić?
Znów zamykam oczy, ale odgłosy wydawane przez mojego przyjaciela wcale nie są przyjemne i mi nie pomagają. Właściwie, wkurza mnie to, że w ogóle tu śpi. Chodzi mi o moje łóżko, nie chcę spać z facetem, zwłaszcza z nim.

Cholera.

Skończyło się na tym, że znalazłem się na balkonie i w towarzystwie księżyca, wypaliłem całą paczkę papierosów, nocą.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz