Pięćdziesiąty piąty ~ on

697 49 20
                                    

Mam nadzieję, że cokolwiek pamiętacie jeszcze z tego opowiadania. Jakoś ciężko mi się ostatnio pisze, ale spróbuje to zmienić :) możecie włączyć sobie muzyczkę do tego rozdziału. Miłego czytania!

Dziewczyna wpatruje się w leśne drzewa, jakby próbowała sobie wyobrazić tamtą pamiętną noc, która miała stać się tą ostatnią.
Oczekując, aż jakieś słowa wypuszczą jej usta, nie mogłem znieść rosnącego napięcia. Wiem, że wtedy nie było nic bardziej wymownego niż cisza, którą fundowaliśmy sobie nawzajem. Nie trawiłem tego, czułem się bezbronny jak małe dziecko, które czeka na skarcenie od matki. Stałem tam z poczuciem, iż zawiodłem tę kruchą istotę, na której tak bardzo mi zależało.
Ale przecież wtedy jeszcze się nie poznaliśmy na tyle, abym mógł myśleć o niej jako o kimś ważnym, a nie o kolejnym intruzie w domu. Powoli docierała do mnie świadomość, że to właśnie ona sprawiła, że drugi raz nie spróbowałem. Była moją osobistą bohaterką. Dlaczego spotkałem ją dopiero po takim czasie? Tyle zła musiało się wydarzyć, abym w końcu mógł mówić o niej moja.

Ciche łkanie wydziera mnie z krainy rozmyśleń, na nowo spoglądam na Daisy, która cierpi, po tym co usłyszała. Czy to niesamowite, że komuś może na nas zależeć do tego stopnia? Cudowna jest świadomość, że być może ktoś zapłakałby po naszej śmierci.
Zeskakuję z płotku i z niemal anielską czułością biorę w ramiona dziewczynę, która zaczyna płakać jeszcze bardziej. Czując jak jej słone krople przesiąkają moją koszulkę, sam zamykam oczy.

- Przepraszam - szepczę, bo tylko tyle mogę. - Przepraszam...

Nie mam pojęcia co dzieje się teraz w jej umyśle. Chcę wykrzyknąć, że nie powinna płakać, w końcu wtedy byliśmy dla siebie nikim, ale wiem, że tym zraniłbym ją jeszcze mocniej.
Dlatego nie mówię nic więcej, tylko delikatnie kołyszę Daisy. Ten moment jest chyba najbardziej intymnym z naszych spotkań, otworzenie się, rozebranie swojej duszy do naga po raz pierwszy.

- Obiecaj mi... - pociągnęła nosem, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.

Ale ja wiedziałem o co chce mnie prosić. Milczałem niezdolny do wypowiedzenia słowa. Po prostu staliśmy złączeni, sam zaczynałem czuć, że zbiera mi się wilgoć pod powiekami, ale pod żadnym pozorem nie chciałem dobić Daisy. Ona nie widziała abym płakał i nie chciałem, aby to zobaczyła. Pragnąłem, aby miała we mnie kogoś silnego, nawet wiedząc, że wcale tak nie jest, co innego jest zobaczyć to na własne oczy.

- Powinnismy wracać - odzywam się w końcu, przełamując ciszę.

Dziewczyna delikatnie zsuwa się ze mnie, a ja stawiam ją na ziemi, w tym momencie zdałem sobie sprawę, że naprawdę lubię mieć ją w swoich ramionach. Uwielbiam ją trzymać na rękach, czy po prostu stać i przytulać do siebie. W końcu mogłem poczuć, że oddycham, że zmiany zależą ode mnie i że jestem ich wart. Daisy była moim aniołem stróżem, nieważne jak banalnie to brzmi, właśnie taka jest prawda.

- Przepraszam... Nie powinnam reagować tak emocjonalnie - po kilku minutach powrotnej wędrówki usłyszałem najdłuższe zdanie, od prawie godziny, wypowiedziane z ust Daisy.

- Skarbie jest okej, chciałem ci to pokazać, aby... właściwie sam nie wiem, chyba chciałem po prostu to zakończyć - wyjawiłem cicho, ale zgodnie z tym co czułem.

- Dziękuję - spojrzała na mnie niepewnie i mocniej ścisnęła rękę, jakby dodając otuchy. - Czy możemy pojechać do ciebie?

- Nie sądzę, aby twoja mama była zadowolona, ale możemy spróbować.

*

Tak jak się spodziewałem Emma stanowczo odmówiła słysząc prośbę Daisy. Jednak nie wiem w jaki sposób, najpewniej dzięki bajce o nauce matematyki u mnie, kobieta w końcu zgodziła się, aby dziewczyna pojechała ze mną. Sam nie wierzę, że to wyszło, zwłaszcza po ostatniej nocy, gdzie Daisy została u mnie bez uprzedniej rozmowy z matką. Dziewczyna wzięła książki, aby nie być gołosłowna i ruszyliśmy do mnie. Lubiłem kiedy Daisy przebywała u mnie, mieszkanie jakby robiło się bardziej przytulne.

Otwieram drzwi i zanim zdążę wejść do środka, dziewczyna schyla się i wpycha się pod moim ramieniem, przez co wkracza pierwsza mamrocząc pod nosem sarkastycznie: „dżentelmen". Udaje mi się to zignorować.
Daisy kieruje się od razu do sypialni, gdzie rzuca się na łóżko i przeciąga się.

- Może zamówimy pizzę?

Unoszę prawą brew i uśmiecham się, być może lekko arogancko.

- A nie mieliśmy uczyć się matmy?

- Oczywiście pouczysz mnie o trójkątach na kawałkach naszej kolacji.

Kręcę głową wyraźnie rozbawiony, ale już bez słowa wyciągam z kieszeni telefon i szukam numeru do pobliskiej, dość dobrej pizzerii. Nie pytam nawet Daisy jaką sobie życzy, bo doskonale o tym wiem.

- Będzie za godzinę - informuję ją i sam rzucam się na miejsce obok. - Śpisz dziś u mnie?

Dziewczyna posyła mi spojrzenie typu: „zwariowałeś?". Unoszę się na łokciach i patrzę na nią przez chwilę w milczeniu, z delikatnym grymasem na ustach.

- Zawsze warto spróbować - mówię i daję jej szybkiego całusa w czoło.

- Masz wino?

Patrzę na nią rozbawiony i powoli kiwam głową, wiedząc do czego dąży.

- A masz dwadzieścia jeden lat?

Przewraca oczami i pokazuje mi język, jest pewna, że i tak dziś coś wypijemy. Nie podoba mi się to, ale dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki. Dlatego po prostu wstaję i udaje się do kuchni skąd zabieram butelkę wina, otwieracz i dwa kieliszki. Powolnym krokiem wracam do pokoju, Daisy widząc co niosę od razu się rozpromienia i podnosi do pozycji siedzącej.

Kiedy już mam podawać jej kieliszek wpadam na pewien pomysł. Uśmiecham się delikatnie i mówię:

- Poczekamy na pizzę, później ci coś pokażę.

Dziewczyna wzdycha zrezygnowana i z powrotem rzuca się na łóżko. Wiem, że jest niecierpliwa, ale wiem też, że później spodoba jej się to co wymyśliłem.
Wyciągam portfel z kieszeni i rzucam na łóżko obok nastolatki.

- Masz tu pieniądze gdyby przyjechała pizza, ja na sekundę wychodzę, bo mam pewniej pomysł - mówię zagadkowo, ale nie na tyle, aby stała się na mnie zła.

Zanim zdążę usłyszeć odpowiedź biorę rzeczy, które przyniosłem z kuchni i wychodzę z mieszkania. Dach budynku, w którym żyję jest płaski, idealny aby spędzić tam ciepły wieczór. Da się tam dojechać windą, ale nie mam pojęcia czy do końca jest to dozwolone, nigdy jeszcze nie spotkałem tak kogoś innego. Bez głębszego namysłu zawożę tam alkohol, a później wracam do mieszkania po koc. Po jakimś czasie wszystko jest gotowe, a ja jestem dumny z siebie, że wymyśliłem coś tak romantycznego.

Jestem dobrym facetem.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz