Sześćdziesiąty ósmy ~ ona

689 28 12
                                    

- Wstawaj, królewno.

- Królewno? - pytam wciąż z zamkniętymi oczami, jednak z lekkim uśmiechem. - Nigdy tak nie mówisz.

Słyszę jego dźwięczny śmiech i postanawiam uchylić jedno oko, ale okazuje się, że był to błąd, ponieważ sprowokował chłopaka, do rzucenia się na mnie i łaskotania.

- Remy! - piszczę, śmiejąc się. - Dlaczego zawsze to robisz? - dyszę między napadami śmiechu i próbuję odgonić od siebie mężczyznę. - To nie fair!

Nienawidzę łaskotek, jak urocze by się to nie wydawało, zawsze będzie uważane przeze mnie za jedno z gorszych uczuć. Jednak tym razem moje tortury nie trwają długo, bo chłopak po chwili odpuszcza i ciężko upada na łóżko, a właściwie na mnie, co sprawia, że przez moment nie mogę oddychać, przygnieciona jego ciężarem.

- Złaź ze mnie parówo! - krzyczę na niego półżartem, w tym samym momencie próbując wydostać się spod niego. - Pozwól mi napisać testament, zanim zginę.

Klatka piersiowa chłopaka zaczęła wibrować, co wskazywało na to, że się śmieje. Po chwili przetoczył się na plecy, dzięki czemu uwolniłam się spod jego ciała. Odetchnęłam przesadnie głośno i spojrzałam na mężczyznę.

- A przepiszesz coś na mnie?

Już dawno przypisałam ci swoje serce.

Uśmiechnęłam się lekko, był taki piękny, lubiłam go oglądać takiego, jaki był teraz: z nieułożonymi włosami po wczorajszym prysznicu i jedynie ubranego w spodnie dresowe. Podobało mi się to, bo wydawało się to takie nasze, jego poranny wygląd nie był dostępny dla wszystkich, tylko dla mnie, co sprawiało, że obrastałam w piórka. Może nie jest idealny, ale nigdy nie potrafiłam ocenić, co mogłoby mi się w nim nie podobać. Pewnie, kiedy dopiero się poznawaliśmy było to możliwe, ale teraz - po prostu go kochałam, całego i chyba to sprawiało, że wydawał mi się najpiękniejszą istotą na świecie.

- Śmierdzisz dymem - skrzywiłam się teatralnie, ale gdy nie odpowiedział, postanowiłam, że nie będę nam psuła porannego humoru, więc poruszyłam inny, znacznie przyjemniejszy, temat. - Co dzisiaj robimy?

- Ja muszę trochę popracować - westchnął chłopak - ale wieczorem możemy zrobić coś ciekawego.

- Serio? - jęknęłam. - Długo ci to zajmie?

- A ty nie musisz się uczyć przypadkiem? - pstryknął mnie w nos, na co przewróciłam oczami.

- Tylko troszeczkę - przyznałam niechętnie. - Możemy zrobić to do południa, a później zająć się czymś ciekawszym?

Moja propozycja wydawała mi się bardzo sensowna, dopóki Remy nie poinformował mnie, że jest już jedenasta trzydzieści. Zdziwiłam się, że spałam aż tak długo. Zawsze lubiłam leniuchować, ale wczoraj poszłam do łóżka dosyć wcześnie, więc naprawdę zaskoczyła mnie moja ilość snu. Ciekawe ile mogłabym jeszcze spać, gdyby Remy mnie nie obudził.

- Narazie śniadanie i zobaczymy, co uda nam się zrobić - zarządził chłopak, na co ochoczo przytaknęłam. - Mam mało jedzenia... Możesz zjeść płatki albo tosty, albo spróbować wygrzebać coś innego, ale raczej nie mam nic więcej, co lubisz.

- Możemy pójść później na zakupy - zaproponowałam wesoło. - A teraz chętnie zjem tosty.

- O nie, ty nie idziesz - roześmiał się chłopak. - Nie mam ochoty wydawać połowy wypłaty na słodycze.

- Nie przesadzaj - wytknęła mu. - Mam swoje pieniądze.

- Chyba pieniądze twojej matki - uciął moje wywody. - Chodź, zrobię ci te tosty.

Słysząc te słowa, chciałam zareagować, już nawet otworzyłam usta, ale po chwili znów je zamknęłam, zamiast tego odwróciłam na chwilę wzrok. Faktycznie pieniądze dostawałam od mamy, ale to nie tak, że nie chciałam pracować, od zawsze ciągnęło mnie do produktywnych miejsc, ale moja mama zawsze powtarzała, że tak długo jak mogę, powinnam skupić się na nauce i znajomych, a skoro raczej nigdy nie miewała ze mną problemów i sprzeczek, chętnie pomagała mi w płaceniu za różne rzeczy, bo świetnie dawała radę finansowo. Co prawda próbowałam pracy, choć nie była ona spektakularna, kiedy jeszcze mieszkałyśmy w starym mieście, na wakacjach często zajmowałam się domem sąsiadów i ich ogrodem, ponieważ oboje odkąd pamiętam, bywali bardzo zapracowani, a latem często bywali w delegacjach. Wróciłam wzrokiem do chłopaka, który patrzył na mnie wyczekująco.

- Jesteś najlepszy - powiedziałam, komentując jego chęć zrobienia mi śniadania.

- Za pięć minut w kuchni?

- Za dziesięć przed telewizorem? - zmrużyłam oczy.

- No dobra, wygrałaś - powiedział niby od niechcenia i po chwili wyszedł z pokoju.

Rozejrzałam się po sypialni, aby znaleźć moje ubrania, które naszykowałam poprzedniego dnia. Remy był dziwny. Sam miewał zazwyczaj porządek w mieszkaniu i należał raczej do zorganizowanych osób, oczywiście nie miał na tym punkcie obsesji, po prostu taki był, ale czasami wymyślał rzeczy, które trochę mnie irytowały. Nigdy nie miałam w zwyczaju szykować ubrań dzień wcześniej, bo raczej wieczorne godziny nie były czasem, kiedy myślałam o takich sprawach. Jednak chłopak czasami marudził, że mogłabym zacząć się ogarniać już wieczorem. Do tej pory nie rozumiem o co mu chodziło, w końcu chłopak zawsze wstaje przede mną i podczas gdy ja się ogarniam, on wychodzi z pokoju, więc mu nie przeszkadzam, nigdy też nie zbieram się zbyt długo. Dlatego to powodowało, że często się irytowałam, gdy rano marudził, jeśli zastanawiałam się co ubrać. Sam wcale nie przejmował się sobą. Remy zawsze, niezmiennie wybierał ubrania dopiero po przebudzeniu, jednak mnie namawiał, żebym robiła inaczej. Akceptowałam to zachowanie raczej jako dziwactwo, w końcu każdy jakieś ma, lepsze takie niż inne, ale czasami działało na nerwy, zwłaszcza gdy Remy zmieniał się w swoją gburowatą osobowość.

Poszłam do salonu, w którym czekał chłopak wraz z moim śniadaniem. Posłał mi delikatny uśmiech, który odwzajemniam i od razu podziękowałam mu za przygotowane jedzenie. Usiadłam na kanapie i zabieram się za to, co zrobił Remy. On w tym czasie skakał po kanałach w telewizji, szukając czegoś godnego uwagi. Nie znalazł nic, więc zwyczajnie przerzucił na kanał z kreskówkami. Bo kto nie lubi kreskówek? Akurat trwał odcinek flinstonów, co nawet mnie ucieszyło, bo w dzieciństwie uwielbiałam tę bajkę. Zajadałam się tostami i uważnie wpatrywałam się w ekran, byłam jeszcze trochę śpiąca i niespecjalnie miałam nastrój do rozmowy, chociaż Remy również nie wyglądał na zainteresowanego mówieniem.

- Więcej nie dam rady - odezwałam się w końcu i wskazałam na nadgryzionego tosta i jednego całego.

Podsunęłam talerz pod twarz chłopaka, mając nadzieje, że zje za mnie. Zobaczyłam tylko jego rozbawione spojrzenie, gdy zabierał ode mnie zimne już tosty.

- Dziękuję - powiedziałam szczerze, mając na myśli obie rzeczy: przygotowanie śniadania oraz dokończenie go za mnie.

Wybaczcie za nieobecność, po maturach postaram się trochę przyśpieszyć tempo, myślę, że zbliżamy się do końca.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz