OSTATNIEGO ROZDZIAŁU NIE PRZECZYTAŁO BARDZO DUŻO OSÓB, WIĘC PROSZĘ SPRAWDŹCIE, CZY WY TO ZROBILIŚCIE. Koniec krzykliwych literek.
Jesteśmy z Remy razem już od dwóch tygodni, mogłabym powiedzieć, że dogadujemy się coraz lepiej - ale nie, jest raczej tak samo. Jedyne czułe słówko jakie od niego słyszałam, o ile mogę je tak nazwać, to "moja dziewczyno". Nie mówi na mnie inaczej, niż po imieniu i wyżej wspomniane. Ja zresztą sama też nie nazywam go inaczej, chyba się boję jego reakcji. Wciąż czuję się niezręcznie rozmawiając o naszym związku, wszystko na świecie przypomina mi, że jest siedem lat starszy. To dla mnie przepaść, bo w końcu ja jestem w liceum, a on po studiach. Cud, że mamy o czym rozmawiać. Czy ja już wspominałam o tym cudzie?
- O czym myślisz?
- O tobie - mówię z prawdą.
- Jak zwykle - uśmiecha się.
Przewracam oczami mrucząc: "Nie pochlebiaj sobie". Przytula mnie mocniej do siebie. Czuję jego ciepło, bijące z ciała i chciałabym się nim otulić na zawsze.
- Zimno ci?
Jakby czytał mi w myślach. Wstaje i bierze kocyk z krzesła, którym mnie otula.
- Dziękuję - mówię szczerze. - Jeszcze przytul mnie i będzie idealnie.
Zgodnie z moją zachcianką, chłopak wraca do poprzedniej pozycji, tuląc mnie do siebie.
- Czujesz się dobrze? - pyta z lekką troską. - Jest gorąco, a tobie wręcz przeciwnie.
- Wszystko okej - zapewniam. - To ta klimatyzacja.
-Mogę zmniejszyć - proponuje od razu.
- Nie, tak jest idealnie.
Mówiąc to, unoszę delikatnie kocyk w górę, aby pokazać mu o co mi chodzi. Kiwa głową w zrozumieniu.
Większość czasu spędzamy w domu, lub na spacerach w okolicy. Nie wyjechaliśmy na wakacje, bo rzeczywiście moja mama i Liama, zaczęli planować to zbyt późno. Remy ucieszył się na wieść, że nigdzie nie lecimy. Kompletnie go nie rozumiem, bo to w końcu byłyby nasze pierwsze wakacje. Mogłoby być naprawdę fajnie. Kiedy tak o tym myślę, Remy ziewa, po raz enty dzisiaj.- Może się prześpij - mówię do niego. - Wyglądasz jak trup.
- Dzięki młoda - odpowiada. - Jeśli pójdę spać to znowu nie posiedzimy razem z mojego powodu.
- Nie przejmuj się tym - nakłaniam go. - Możesz przespać się tutaj - proponuję.
- A co to zmienia?
Remy wiecznie jest zmęczony, trochę się o to niepokoję. Jeśli jednego dnia ma energię, to drugiego pada. Chciałam zaciągnąć go na badania, ale on przecież w życiu mnie nie posłucha.
- Remy - mówię. - Nie chcę żebyś przeze mnie czuł się źle.
Kiwa głową, ale jego nastawienie wcale się nie zmienia. Przekonuje mnie, że czuje się lepiej niż jakiś czas temu i że mu przejdzie. Nie chcę w to uwierzyć, ale nie mam innego wyjścia.
- Twoja mama próbuje namówić mnie żebym zabrał cię na randkę - zręcznie zmienia temat.
- O Boże - jęczę. - Przepraszam cię, czasami zachowuje się... Żałośnie.
Uśmiecha się delikatnie i kontynuuje:
- I dlatego postanowiłem, że jutro gdzieś pojedziemy.
- Co? - wyrywa mi się. - Na randkę?
Niemal piszczę, tak bardzo chciałam z nim gdzieś wyjść, tylko we dwoje. Mój ogromny uśmiech, rozdziera się na całą twarz. A chłopak głośno się ze mnie śmieje.
- Twój entuzjazm - mówi, prychając. - Gdybym wiedział, już dawno zabrałbym cię na prawdziwą randkę.
Klaszczę w dłonie i niemal tańczę taniec szczęścia, ale się powstrzymuję. Później będzie mi bardzo wstyd. Tak jak zazwyczaj, po moich infantylnych wybuchach.
- Przepraszam - mamroczę, nieco zawstydzona. - Uwielbiam randki!
I to z tobą! - dodaję w myślach.
- Czasami przestaję wierzyć w ten związek - mówi, chowając głowę w zgłębienie obok mojej szyji.
Daję mu kuksańca w bok, po którym udaje, że zwija się z bólu.
- Jesteś beznadziejny - bąkam.
Leżymy przez chwilę w spokojnej ciszy, ale wpadam na pomysł, a właściwie przypomina mi się coś co widziałam w Internecie i koniecznie muszę powiedzieć o tym Remyemu.
- Musimy kupić sobie takie słodkie bluzy! - wykrzykuję, pełna energii w przeciwieństwie do niego. - No wiesz pan i pani.
- Raczej pan i junior.
- Nienawidzę cię.
Odwracam się do niego plecami, udając obrażoną. Wspominałam, że jego aluzje do mojego wieku są zbyt częste? Sam powtarzał, że jestem dla niego za młoda, a teraz ma takie teksty. Uh.
- No już, nie gniewaj się - mówi, bawiąc się moimi włosami, kiedy nie reaguję zmienia taktykę. - Okej, w takim razie nigdzie jutro nie idziemy.
- Co?
Odwracam się w jego stronę z wyrzutem wypisanym na twarzy.
- Tak się nie robi! - krzyczę na niego. - Obiecałeś.
- Nic nie obiecywałem.
- Ale Remy... - mamroczę. - No weź.
Jeszcze będziesz mnie prosić, żeby gdzieś wyjść.
- Chyba nie - odparowałam. - Jesteś dla mnie za stary.
Umyśle wracaj do teraźniejszości natychmiast!
Remy uśmiecha się, jakby wiedział co sobie przypomniałam.- Nawet nie wyobrażaj sobie, że będę cię prosić - warknęłam. - Ty to zaproponowałeś, więc koniec kropka.
I dwa przecinki, koleś.
- Dobra, ale jak chcesz iść ze mną, gdy jesteś obrażona?
- Normalnie - bąkam.
Przecież oboje wiemy, że już mi przeszło, nie jestem z tych, co potrafią się długo gniewać. Czasami właśnie to jest moją zgubą.
- No dobra, jeśli przestaniesz udawać nadąsane dziecko.
- Przecież jestem dzieckiem - rzucam zła.
- Jezu, nie obrażaj się - mówi z lekkim wyrzutem.
I tak nasza kłótnia trwała przez kolejne minuty. Aż w końcu stwierdziłam, że jestem zbyt leniwa na wymyślanie argumentów i docinek, dlatego chłopak wygrał tę słowną bitwę. Później rozmawialiśmy (już na spokojnie), aż zrobiło się późno i Remy, wrócił do swojego pokoju. W czasie, kiedy on był u siebie, szybko zajęłam naszą wspólną łazienkę, żeby nie zdążył mnie wykurzyć. Zamknęłam mu drzwi dosłownie przed nosem, niestety mój plan się nie powiódł, bo chłopak miał o wiele więcej siły niż ja i wygrał szarpaninę o drzwi, zanim zdążyłam zamknąć się na klucz. Później wyniósł mnie na korytarz. Tak wyniósł. Przerzucił mnie przez swoje ramię, jak jakiś zwyczajny worek. A kiedy już postawił mnie na ziemi, wygrał maraton biegu do toalety. Dlatego nie mając wyjścia cierpliwie czekałam, aż chłopak się wykąpie. Usiadłam na podłodze przed wejściem do łazienki i wyjęłam telefon. Zaczęłam przeglądać bezsensownie Internet. Kiedy to mi się znudziło, Remy nadal nie wychodził. Niemal leżałam już na tej podłodze. Kiedy nareszcie łaskawie wyszedł z łazienki, nie zauważył mnie, siedzącej na ziemi i uderzył mnie z wielką siłą, kiedy otworzył drzwi. Z moich ust wydobył się mimowolny jęk, a chłopak westchnął zaskoczony. Pochylił się nad moim ciałem i coś mruknął, ale nie skupiłam się na tym.
- Daisy, co ty do cholery tu robisz?
Ze skrzywioną miną i trzymając się za najbardziej bolące miejsce odpowiedziałam:
- Czekałam, aż skończysz.
Przysiadł na piętach i spojrzał na mnie z góry. Pogładził mnie po policzku, czym automatycznie zmienił jego wyraz twarzy na łagodniejszy.
Zagój pocałunkiem moje rany.
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Teen FictionTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...