- Kurwa mać - warknąłem sam do siebie.
Przetarłem twarz zimną dłonią i spojrzałem na miasto. Kończyłem trzeciego papierosa, stwierdzając, że dziś nikotyna nie uspokajała mnie nawet w minimalnym stopniu. Zamrugałem kilkakrotnie, moje oczy były zmęczone od płaczu. Miałem wrażenie, że nie panuje nad niczym.
- Remy - usłyszałem za sobą. - Daisy dzwoniła, odebrałem.
Odwróciłem się, Calum stał w drzwiach, z moim telefonem w dłoni. Przegryzłem policzek od wewnątrz. Zapomniałem.
- Mogę po nią pojechać jeśli chcesz - zaproponował.
Mój kumpel zdecydowanie robił dla mnie za dużo. Czułem się źle z myślą, że zawsze ogarnia mój stan. Nie chciałem być dla niego uciążliwy, wolałbym być tą osobą, która raczej ułatwia życie, a nie je utrudnia.
- Pojadę, dzięki - powiedziałem. - Trochę się ogarnę.
Mężczyzna pokiwał głową i stwierdził, że pojedzie ze mną. Wiedziałem, że chce mnie pilnować, ale nie zapominajmy, że to on na moją prośbę wpakował mi kulkę w ramie. Wrzuciłem niedopałek do popielniczki i ruszyłem bez słowa do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą i byłem gotowy, aby jechać po moją dziewczynę.
***
- Twój były z twoim teraźniejszym - szepnęła Kelly do Daisy widząc nas na parkingu.
Calum zachichotał cicho, a ja wywróciłem oczami. Szept trochę jej nie wyszedł, bo doskonale usłyszeliśmy, gdyż ja stałem na zewnątrz a Cal miał otwarte drzwi. Dokończyłem palić papierosa i odchrząknąłem, oczyszczając gardło.
- Chcesz siedzieć z przodu mała? - chłopak zwrócił się do Daisy.
Posłałem mu udawane groźne spojrzenie, a on tylko uniósł ręce do góry.
- Oczywiście, że chce - odpowiedziałem za dziewczynę.
Pamiętałem, jak bardzo było jej przykro, kiedy poradziliśmy ją z tylu. Nie wiem dlaczego, ale skoro było to ważne wtedy, pewnie i teraz ma to jakieś znaczenie. Dziewczyny usiadły do auta i mogliśmy ruszyć.
- Gdzie mam cię odwieźć? - zwróciłem się do Kelly.
- Uh, tak już daje adres - odpowiedziała nieśmiało. - W ogóle to dzięki za podwózkę.
Mruknąłem coś w stylu: „nie ma sprawy" i skupiłem się na drodze. Daisy nie odzywała się prawie w ogóle dopiero, kiedy odwróciłem się do niej, postanowiła się odezwać.
- Jak wasza wycieczka? - zagadałem.
- Było super, Daisy bardzo podobał się widok - odpowiedziała Kelly.
Nie pytałem ciebie, idiotko.
- Ah, tak? - odchrząknąłem.
- Śmierdzisz dymem - odezwała się w końcu moja dziewczyna.
Popatrzyłem na nią niemal rozbawiony i odpowiedziałem, że paliłem, więc śmierdzę. Prosty zarzut, prosta odpowiedź. Calum rzucił jakiś żart a propos palenia, przy czym wywiązała się krótka dyskusja na temat różnych używek.
- Nie lubię jak palisz - szepnęła Daisy.
Trochę mnie to irytowało. Okej, może nie lubi, ale nie robię tego często, a poza tym nie powinna zwracać mi uwagi przy osobach trzecich. Niech nie przesadza.
- Coś jeszcze ci nie pasuje? - zapytałem.
Dziewczyna chyba zauważyła, że jednak nie jestem w humorze i pokręciła głową. Spojrzała na swoje dłonie, a później za okno. Kontem oka obserwowałem jej zachowanie i mój niepokój wzrastał z każdym jej ruchem. Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Nie powiedziałem nic takiego, ale to wrażenie nie chciało mnie opuścić. Czułem, że moja kontrola nad życiem spadła do poziomu zero.
- Jedziesz do tego gbura Daisy, czy do domu? - zapytał Calum, a ja postanowiłem zignorować jego uwagę.
- Chyba powinnam wrócić do domu - szepnęła dziewczyna. - Mama się wkurzy.
- Pogadam z nią - odezwałem się.
Cholernie jej potrzebowałem. Chciałem, żeby spędziła ten dzień ze mną. Miałem jakiś spadek nastroju i chociaż wiem, że powoli stawałem się irytujący, to naprawdę nie chciałem być sam. Potrzebowałem bliskich.
- I tak musimy pojechać, nie mam ubrań - mówiła dziewczyna. - Po za tym... - jednak nagle zamilkła.
Spojrzałem na nią szybko, ale nic nie wyczytałem z jej twarzy. Czułem tylko, że atmosfera jest napięta, a nie do końca było mi to na rękę. W końcu byli tu Kelly i Calum. Postanowiłem nie odzywać do momentu, aż przyjaciółka mojej dziewczyny wysiądzie z samochodu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, po raz kolejny usłyszałem podziękowania i nastolatka się z nami pożegnała. Zawróciłem i teraz kierowałem się prosto do mieszkania. Nie chciało mi się jechać do rodziców, Daisy może ubrać się w coś mojego. Dziewczyna pewnie nawet nie zauważyła, że jedziemy gdzie indziej, jej orientacja w terenie (a raczej jej brak) była naprawdę zadziwiająca. Dopiero po dobrych paru kilometrach, przejechaniu przez kilka różnych ulic, Daisy zabrała głos:
- Miałeś zawieźć mnie do domu, w ogóle mnie nie słuchasz.
- Słucham - rzuciłem, powoli się irytowałem, że szykuje się kolejna scenka.
- To chyba masz jakieś problemu z myśleniem - sapnęła. - W dodatku... - nie dałem jej dokończyć.
- Nie przeginaj - powiedziałem, starając się brzmieć spokojnie. - Jestem na granicy naprawdę nie chcesz się ze mną pokłócić.
„A ty chcesz?" - usłyszałem z jej ust. Tym razem postanowiłem to zignorować. Swoją drogą totalnie dziwiło mnie zachowanie mężczyzny, siedzącego z tyłu. Calum nie odezwał się nawet jednym słowem, podczas naszej wymiany zdań. Nie powiem, pasowało mi to. Nie chciałem, żeby się wtrącał, chociaż właściwie sami go w to wplątujemy, w końcu wszystko dzieje się obok niego.
Kiedy dojechaliśmy Calum stwierdził, że pora na niego, skoro już mam z kim być, to on wróci do obowiązków. Mój kumpel naprawdę stał się w ostatnim czasie zarobionym człowiekiem. Po pożegnaniu się, atmosfera wciąż była gęsta. Dopiero w mieszkaniu postanowiłem przerwać tę ciszę.
- Zadzwonię do Emmy.
- Zastanawiam się po co mnie pytaliście gdzie chcę jechać, skoro i tak wybrałeś za mnie - uniosłem brwi, nie spodziewałem się takiego wybuchu z jej strony.
- Ja cię nie pytałem - mruknąłem, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że brzmię jak gówniarz. - Mówiłaś, że uwielbiasz tu być.
Na drugie zdanie wypowiedziane z moich ust, twarz Daisy wyraźnie złagodniała. I dobrze. Zachowywałem się dzisiaj bardzo niejednoznacznie. Jednak koniec końców nie chciałem kłótni. Chciałem być miły, naprawdę. Po prostu wraz z upływem dnia, wszystko coraz bardziej mnie denerwowało.
- Co jest z tobą, Remy?
Spojrzałem w jej oczy. Widziałem w nich przede wszystkim troskę. Co jest ze mną? Gdybym wiedział. Każdy z nas miewa gorsze dni, ja również i dzisiaj był jeden z nich. Jednak ja mam to szczęście, że mam osoby, na które naprawdę mogę liczyć. Czasami, podczas epizodów depresyjnych, chcę być sam i tylko sam. Właściwie jest tak prawie zawsze. Jednak dzisiaj czułem, że chcę tego wsparcia, sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje i czym jest to spowodowane. Jednak czułem, że ta drobna dziewczyna, która siedzi przede mną, jest moim najlepszym antidotum.
- Nie wiem - przyznałem. - Nie wiem.
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Fiksi RemajaTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...