Pięćdziesiąty ósmy ~ ona

373 32 5
                                    

Pociągnęłam nosem czując zbliżający się katar. Nienawidzę, kiedy Remy ma rację w takich sprawach. Będziesz chora. Zawsze zakłada te złe scenariusze, które później się sprawdzają. Moje złe samopoczucie ukrywałam przed mamą jak najlepiej potrafiłam. Nie mogłam dopuścić, aby zezłościła się na nas. Naprawdę chciałam jak najczęściej spotykać się z Remy, a u niego było po prostu magicznie.

- Nad czym tak myślisz? - zapytała Kelly, obrzucając mnie szybkim spojrzeniem.

- Nie wiem - odparłam na odczepnego. - Idziemy po szkole do galerii?

- Chcesz coś kupić? - zapytała, a ja pokręciłam głową. - Chciałam ci pokazać świetne miejsce, ale jest kawałek stąd.

- Możemy wziąć taksówkę - zaproponowałam, na co dziewczyna przytaknęła.

Po chwili zadzwonił dzwonek i udaliśmy się na lekcję. Przed nami matematyka, było mi przykro, że nie zobaczę już na niej mojego chłopaka, ale z drugiej strony czułam ulgę. Weszłyśmy do klasy i zajęliśmy miejsca niedaleko siebie. Po niespełna trzech minutach do klasy wkroczył... Remy? Zmarszczyłam brwi widząc go tutaj. Kelly posłała mi zdziwione spojrzenie, a ja odwdzięczyłam się tym samym. 

- Pewnie jesteście zdziwieni, że mnie tutaj widzicie - odezwał się. - Ja też, ale będziemy musieli się jeszcze trochę się razem pomęczyć. Pan dyrektor poprosił mnie o nagłe zastępstwo - zaczął wyjaśniać. - Zrozumiałem powagę sytuacji, więc jestem.

Kilka osób zadało typowe pytania, o to co się wydarzyło. Nikt nie robił tego z troski, po prostu zjadała ich ciekawość. To przykre, że ludzie w każdej sytuacji poszukują sensacji.

- Daisy, do tablicy.

Uniosłam brwi. Poważnie? Jest na zastępstwie, praktycznie tu nie pracuje, a zamierza nas pytać? Cholera, zawsze wydawało mi się, że romans z nauczycielem sprawia, że ma się dobre oceny, ale u mnie wygląda to zupełnie inaczej.
Niepewnie wstałam i podeszłam do tablicy, rzucając pytające spojrzenie mojemu tymczasowemu nauczycielowi. Remy również wstał i napisał jakieś działanie.

- Nie stresujcie się, to nie na ocenę.

Super, cały stres ze mnie zszedł, dzięki.

***

- O której kończysz?

Słysząc to bezpośrednie pytanie, szybko rozejrzałam się po klasie. Prawie wszyscy wyszli, został tylko jakiś rudy chłopak i Kelly.

- o czternastej, ale...

- Jedziesz do mnie? - przerwał mi, a mnie wmurowało.

Dlaczego mówił tak głośno? To wszystko brzmiało tak źle. W duchu prosiłam, aby Kelly poszła w ślady tego chłopaka i wyszła. Dziewczyna chyba wyczuła moje napięcie i szepnęła, że będzie czekać na stołówce.

- Co ty robisz? - zapytałam z wyrzutem, kiedy zostaliśmy sami. - Może ty kończysz pracę, ale mi zostało jeszcze trochę szkoły i nie chcę wpakować się w kłopoty.

Remy wydawał się mnie ignorować. Złapał mnie za rękę i mocno pociągnął. Nie zamierzałam siedzieć na jego kolanach w szkole, więc od razu wstałam. Mężczyzna westchnął.

- Przyjedziesz do mnie? - zapytał. - Kupiłem dużo słodyczy.

Spojrzałam na niego jeszcze raz i zobaczyłam w nim coś innego niż zwykle. Bardzo smutny kawałek. Podeszłam do niego i delikatnie przysunęłam jego głowę do mojego brzucha i mocno go przytuliłam.

- Wszystko w porządku? - zadałam ciche pytanie.

Nie odpowiedział.

- Nie możesz dzisiaj do mnie przyjść, racja?

- Umówiłam się z Kelly, ale jeśli mnie potrzebujesz, mogę zmienić plany.

- Nie, właściwie to w porządku - powiedział od razu. - Gdzie idziecie?

Opowiedziałam mu o tym, że przyjaciółka chce pokazać mi jakieś niesamowite miejsce. Jednak po chwili znowu powtórzyłam, że mogę zmienić plany i zostać z nim, on jednak zdawał się to ignorować.

- Gdzie jest to miejsce?

- Nie wiem, chyba kawałek drogi stąd. Chcemy wziąć taksówkę - wyjaśniłam.

Remy mruknął, że jestem przeziębiona i nie powinnam się tak szwendać, bo na zewnątrz jest dość wietrznie. Wciąż jednak nie chciał, abym zmieniła swoje plany. To było miłe, ale teraz chciałam tylko odwołać to spotkanie i być z nim. Zdawało się, że potrzebował tego, ale nie miał odwagi się przyznać.

- Zawiozę was - wyszedł z inicjatywą. - Będę wiedział chociaż, że nie przyszło ci do głowy pójście na piechotę.

Uśmiechnęłam się delikatnie i pogłaskałam go w głowę. Jego troska była urocza, a on chyba nie zdawał sobie z tego sprawy.

- A co z Kelly? - zapytałam cicho. - Będzie coś podejrzewać.

- Obchodzi cię to? - jego ton głosu znów nabrał smutnej barwy. - I tak kiedyś się dowie.

Miał racje, ale to ze względu na niego nigdy nie powiedziałam mojej przyjaciółce o tym, że ta relacja w ogóle istnieje. Z jednej strony było to uciążliwe, chociaż Kelly pewnie i tak się czegoś domyślała. Z drugiej jednak strony dzięki temu mogłam zachować chłopaka tylko dla siebie. Nie pokazywać światu tego, jak bardzo mogę być w kimś zakochana.

- Dobrze, w takim razie możesz nas zawieźć - uśmiechnęłam się. - Jesteś najlepszy.

Mężczyzna uśmiechnął się smutno.

- Dla ciebie wszystko, kwiatku.

***
Kelly słysząc, że podwiezie nas Remy, nie kryła zdziwienia. Najpierw uniosła brwi, a później posłała mi wymowne spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Dopiero pod koniec dnia, kiedy wychodziłyśmy ze szkoły, zadała pytanie, którego nie mogłam się nie spodziewać. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy coś nas łączy? Oczywiście. Ale jak opisać to wszystko, gdybym była Kelly, byłoby mi conajmniej przykro, że dowiaduję się dopiero teraz.

- Przepraszam, że... - nie zdarzyłam jednak dokończyć, bo zobaczyłyśmy chłopaka, który do nas machał.

- Mam powiedzieć cześć czy dzień dobry? - szepnęła Kelly, zanim podeszłyśmy do niego.

Posłałam jej szalone spojrzenie i już byłyśmy obok mężczyzny. Remy przywitał się z nami, a Kelly cała czerwona odpowiedziała ciche „cześć". Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, czy nigdy wcześniej nie rozmawiała z nim poza szkołą. Robiła to. Jednak rzeczywiście, może bez przywitań.

- Kelly musisz mi dać adres - odezwał się chłopak, kiedy siedzieliśmy w aucie.

Dziewczyna wytłumaczyła mu w jakie miejsce mamy jechać i podała punkt orientacyjny. Po chwili ruszyliśmy. Cisza w samochodzie, ku mojemu zdziwieniu, nie trwała długo. Remy zaczął mówić, tak jakby w ogóle nie zwracał uwagi na to, że ktoś nas słyszy. Mówił o zwyczajnych rzeczach, ale czułam jak się rumienię. Kelly już na pewno wiedziała, że coś nas łączy. Czułam się jak kłamczuch. Jednak dziewczyna nie wyglądała na złą, obiecałam sobie, że kiedy wysiądziemy, od razu wszystko jej opowiem.

- Ruszałaś moje papiery? - zapytał. - Nie mogłem znaleźć jednej umowy, a obiecałem ojcu, że to załatwię.

- Nie dotykam twoich spraw, Remy - mruknęłam.

Chłopak zerknął na mnie i wyglądał przez chwile na rozbawionego. Moje serce podskoczyło, może moje myśli o jego smutku były dzisiaj mylne?

- Nie dotykasz moich spraw? - powtórzył wciąż rozbawiony. - Okej, postaram się to znaleźć - dodał po chwili.

Wzruszyłam ramionami i zaczęłam wpatrywać się w widok pokazujący się za oknem. Próbowałam opanować poczucie winy, dotyczące nie mówienia prawdy mojej przyjaciółce. Jednak to nie było łatwe.

Czekała nas długa rozmowa.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz