Siedemdziesiąty ~ ona

189 9 1
                                    

Było pięknie, wreszcie czułam, że to co powinno, jest na swoim miejscu. Panorama tworzyła piękną aurę, a widok, który widzieliśmy, sprawił, że nie przeszkadzał mi już nawet pot, który przez upał i zmęczenie spływał mi po czole. Chciałam poprosić, żeby jacyś turyści zrobili ban zdjęcie, ale moja nieśmiałość wzięła górę.

— Zabierasz się do tego jak pies do jeża — westchnął Remy — daj, ja pójdę.

Ucieszyłam się w duchu i bez słowa przekazałam mu przedmiot, który miał nam posłużyć do uwiecznienia tej chwili. Nie lubiłam rozmawiać z obcymi, a co mówić o proszenie ich o coś... Na szczęście mężczyzna nie miał z tym problemu – pomyślałam o tym, że zawsze idealnie uzupełniał moje braki.

Robienie zdjęć okazałoby się pewnie fajną zabawą, gdyby nie to, że robił je nieznajomy, co trochę wprawiało mnie w uczucie niezręczności i jakiegoś irracjonalnego wstydu. Pomimo tego, udało mi się w końcu trochę rozluźnić, ku mojemu zdziwieniu, nieznajomy pan poświecił nam naprawdę dłuższą chwilę. Remy pod koniec trochę dziwakował, przez co znowu się spięłam, ale nasz „fotograf" stwierdził, że to dość, więc nie robiliśmy z siebie idiotów zbyt długo.

Wracaliśmy inną drogą, gdzie w lesie nie było jedynie skał, ale również, pod koniec wędrówki, zobaczyliśmy rozległą polanę, od razu zamarzyłam, żebyśmy się tam położyli, a Remy spełnił moje małe marzenie. Przez chwilę oglądaliśmy chmury i nadawaliśmy im kształty. Brzmiało to dla mnie, jak idealna randka. Kiedy znudziła nam się ta zabawa, chwilę leżeliśmy w ciszy, którą przerwałam:

— Remy?

— Tak?

— Czy ty się ze mną kiedyś ożenisz? — spytałam szybko, nawet na niego nie patrząc.

Za to Remy przekręcił głowę w moją stronę.

— Kociaku, jak mówisz tak szybko, to nie jestem w stanie cię zrozumieć, powtórz — powiedział swoim pouczającym głosem, którego często słuchałam w szkole.

Wzięłam głęboki oddech i ponowiłam pytanie, tym razem dużo wolniej. Serce odrobinę mi urosło, kiedy zauważyłam, że Remy od chwili usłyszenia, tego co powiedziałam, od razu wziął to pytanie w stu procentach na poważnie i się ze mnie nie zaśmiał.

— Pytasz, czy ci się oświadczę? — zapytał wciąż na mnie patrząc.

— Pytam, czy kiedyś będę twoją żoną — sprostowałam, bo nie uważałam, że jest to tym samym, nie chciałam pustych obietnic, ale obietnic, które prowadziły sprawę do końca — No wiesz, gdy już do tego dorośniemy — sprostowałam, używając formy „my", żeby nie podkreślać w wypowiedzi swojego wieku. Zresztą, nie byłam pewna czy Remy dorósł do roli męża, racja był dojrzały, ale dopóki nie chciał tego – nie był gotowy.

Mężczyzna odwrócił ode mnie głowę i spojrzał na niebo, a ja zacisnęłam zęby, zła sama na siebie, że zadałam takie głupie pytanie.

— Gdybym chciał przeżyć swoje życie, to tylko z tobą Stokrotko — gdy to powiedział, poczułam jak serce robi mi fikołka, ale nie mogło być za pięknie, bo zaraz upadło w bardzo bolesny sposób, gdy Remy kontynuował swoją wypowiedź — ale ja sam nie wiem, czy w ogóle chcę je przeżyć, a jeśli nie – to nie chcę pociągać cię ze sobą.

— A pomyślałeś, że może ja chcę być pociągnięta? — mężczyzna na moje słowa zaśmiał się gorzko — obiecaj, że mnie nie zostawisz Remy, obiecaj — powiedziałam twardo, licząc, że mężczyzna zrozumie, że nie chodzi mi jedynie o zerwanie, ale również o to, że nie zostawi mnie bez siebie tutaj, na tej ziemi.

— Mała, nie mogę ci obiecywać takich rzeczy...

— To chociaż obiecaj, że nie zostawisz mnie z własnej woli.

Remy finalnie nic nie obiecał, ale zadeklarował, że cały czas „próbuje", nie naciskałam na niego zbyt długo, bo czułam, że to niewiele zmieni, a chciałam też przynajmniej w małym stopniu go zrozumieć, a wywieranie na nim presji, w ogóle nie wydawało się korzystne dla nas obojga. Po tej rozmowie Remy zadecydował za nas, że pora iść dalej, co właściwie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, że nasz samochód stał na innym parkingu, do którego musieliśmy dotrzeć specjalnym autobusem, razem z innymi chętnymi. W drodze powrotnej Remy ciągle podśpiewując, trzymał mnie za rękę, delikatnie gładząc moją dłoń, puścił ją dopiero w momencie wjazdu do miasta. Gdy dotarliśmy do jego mieszkania, wiedziałam, że powinnam wrócić na noc do domu, ale liczyłam, że moja mama zrozumie. Jasne, spałam teraz często u chłopaka, ale w końcu ufała jemu i mnie. A ja potrzebowałam ustabilizować nasz związek, bo ostatnio przypominał burzliwe morze i bałam się zostawić go choć na chwilę.

— Mogę zostać na noc? — zapytałam cicho, gdy weszliśmy do mieszkania.

— Wiesz, że proponowałem ci mieszkanie tu, więc nie musisz pytać o takie rzeczy.

— Później prawie ze mną zerwałeś, więc chyba muszę — wytknęłam mu.

— Możesz zostać — powiedział, tym samym dając za wygraną i nie kłócąc się ze mną na temat tego, czy powinnam pytać.

Uśmiechnęłam się wesoło i podeszłam, żeby stanąć na palcach i sprzedać mu buziaka w usta. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i zarządził szybką kąpiel przed leniuchowaniem, przystanęłam na ten pomysł, na koniec ubierając jakąś koszulkę, którą podkradłam mu z szafy. Oczywiście – miałam tutaj swoją piżamę, ale zdecydowanie bardziej wolałam chodzić w czymś od niego, zresztą to naprawdę było wygodne! Po tym wszystkim leżeliśmy na łóżku, Remy jednak nie leniuchował, bo wtykał swój nos w laptop, sprawdzając ostatni raz tego dnia skrzynkę mailową. Cały czas jedną ręką masował moje udo, a drugą klikał na klawiaturze. Ja również nie pozostawałam próżna, bo moją aktywnością było wpychanie sobie żelków do ust, które znalazłam w szafce w kuchni. Remy marudził przez chwile, że je wzięłam, ale wiedziałam, że było to na pokaz, bo w rzeczywistości na pewno kupił je dla mnie, zwłaszcza, że sam nie był łasy na słodycze.

— Ej! — krzyknęłam, kiedy poczułam, że ktoś wyciąga mi paczkę słodyczy z rąk.

Remy wyszczerzyła się do mnie i szybko ucałował mój wypchany policzek, nawet nie zauważyłam, gdy zamknął laptopa i ułożył go obok.

— Chyba czas spać Kwiatuszku, ktoś ma jutro szkołę.

Zaśmiałam się w głos, ale nie wiedziałam czy z zażenowania czy rozbawienia jego słowami.

— Ktoś ma jutro szkołę — przedrzeźniałam go.

— Akurat nie — pochylił się nade mną — wypadło mi spotkanie biznesowe — znowu mnie pocałował tym razem w czoło, na co zmarszczyłam brwi.

— Biznesowe?

— Mówiłem ci, że nie siedzę i nie chcę siedzieć tylko w szkole — sprostował.

Kiwnęłam głową, a później przekręciłam nas w taki sposób, żebym mogła leżeć wygodnie w jego ramionach.

— To kto odwiezie mnie do szkoły? — zapytałam.

— Wychodzę dopiero około południa, więc zawiozę cię z chęcią, a później dam ci znać jak mi poszło, dobrze?

— Jeśli chcesz — uśmiechnęłam się zadowolona, że o tym pomyślał — ja zawsze chętnie posłucham twoich pomysłów oraz tego jak ci poszło.

— Mówiłem ci dziś, że cię kocham? — zapytał, a moje serce jakby podskoczyło — pewnie nie... Rzadko ci to mówię, ale bardzo cię kocham Daisy.

Cześć kochani, to ja, jak zwykle w rocznych odstępach czasowych. Moje życie wciąż się nie wyprostowało, ale ostatnio czasami czuję, że chcę coś napisać, więc po prostu będę sobie tutaj czasami coś wrzucać, żeby doprowadzić to opowiadanie do końca. Już raczej dla osób nowych, jeśli się takie pojawią, bo o moich pierwszych czytelnikach niestety nie mam co marzyć. Mam nadzieję, że u was jakoś leci.
Buziaki!

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz