Czterdziesty siódmy ~ ona

817 86 14
                                    

Mało gwiazdek i nie ukrywam, że trochę mi przykro. 🙈 Ale i tak was kocham! 💕

- Wszystko okej? - zapytała Kelly.

Pokręciłam głową, ale nic nie powiedziałam. Nawet nie wiedziałam co. Przecież nie mogłam z nią porozmawiać zwyczajnie o moich dziecinnych kłótniach z Remy, bo to Remy - nauczyciel.

- Chcesz pogadać.

- Nie, ale dzięki. Muszę poradzić sobie z tym sama.

Teraz tak myślę, ale kiedy dociera do mnie, że zaraz matematyka, a ja nie widziałam mojego chłopaka od dwóch dni, to skręca mnie w żołądku. Nie spotkałam go, bo nie wrócił do domu, a ja zrobiłam sobie wolne. Do teraz nie wiem jakim cudem udało mi się przekonać moją mamę na te kilka dni nic nierobienia.

- Masz problemy z Calumem?

- Co? Z Calumem? - zmarszczyłam brwi.

- No z twoim chłopakiem.

Parsknęłam.

- Cal, nie je... - urwałam, ja naprawdę nie potrafię myśleć. W ogóle.

- W ogóle cię nie rozumiem - zaczęła mówić.

Dzwonek okazał się być moim zbawieniem, spojrzałyśmy na siebie i od razu ruszyliśmy do klasy. Zdążyłyśmy przybiec, zanim wszyscy usiedli na swoich miejscach.

Dopiero teraz pozwoliłam sobie unieść wzrok na mężczyznę przy biurku. W czarnej koszuli wyglądał perfekcyjnie. Jego typ urody totalnie trafiał w mój gust, chciał to chyba on zmienił moje upodobania, bo kiedyś uznawałam go za co najwyżej przeciętnego. Wydawał się lekko zmęczony, ale nie sądzę, że to przez jakiś rodzaj smutku, bo właśnie tak wyglądał też na kacu, a myślę, że mieszkając u swojego przyjaciela, raczej to druga opcja była prawdziwa.

- Dzisiaj mamy jedną z ostatnich lekcji razem, jak już wiecie.

Kiedy usłyszałam te słowa, rozszerzałam swoje oczy.

- Co? - wyrwało mi się.

Kelly spojrzała na mnie dziwnie i wywróciła oczami.

- Serio Daisy? Przecież cię o to pytałam...

No tak, nie do końca mogłam się dzisiaj skupić na jej słowach, wiec przez większość czasu po prostu przytakiwałam.

- Tak, tak - westchnęłam nonszalancko.

- Shhh... - usłyszałam z tylnej ławki, przez co oboje się przymknęłyśmy.

Remy przez całą lekcję na mnie nie patrzył, cały czas uciekał ode mnie wzrokiem. Z jednej strony nie rozumiałam o co mu chodzi, bo przecież to nie pierwszy raz, kiedy się kłócimy, ale z drugiej, rozumiałam, że podziałałam mu na nerwy.
Kiedy zadzwonił dzwonek, zwiastujący koniec lekcji, każdy wstał i po zabraniu swoich rzeczy wyszedł z klasy.

- Idziesz? - usłyszałam pytanie.

- Muszę zamienić słowo z Remy - wyznałam. - Lepiej idź, żeby się nie spóźnić, ja sobie poradzę.

Uniosła brwi, ale pokiwała głową, szepcząc coś w stylu : „wylądujesz w kozie". Udałam, że nic nie zrozumiałam i poczekałam cierpliwie, aż wyjdzie.

W końcu mężczyzna na mnie spojrzał. Moje serce zabiło mocniej, a ręce zaczęły się pocić, zupełnie tak, jakbym miała przed sobą bardzo ważną rozmowę. A może i miałam.

- Remy...

Przegryzł wargę, nie spuszczając ze mnie wzroku, ani o nic nie pytając. Przełknęłam ślinę i niemal jęknęłam z nadmiaru stresu, jaki mi towarzyszył.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz