Osiemnasty ~ Ona

1.2K 117 54
                                    

Jak to się dzieje, że już tydzień po naszym wyjeździe spędzam z Remy tyle czasu, że nawet pozwolił mi iść ze sobą na imprezę? Mama zaoferowała, że nas zawiezie i przywiezie, złota kobieta, bo pewnie wrócimy nad ranem. Jednak dzięki temu, może w końcu zobaczę pijanego Remy. Chętnie przyjrzałabym mu się w takim stanie. Wygląda na osobę, która lubi alkohol, ale on ciągle temu zaprzecza. Nie wiem czy powinnam mu wierzyć, ale to wszystko być może okaże się dzisiaj na domówce u jego znajomego. To może być również okazją do zapoznania się z kimś nowym, bo podobno ma być dużo osób z naszego miasta. No, ale właśnie...

Szykując się coraz bardziej wątpię, że to był dobry pomysł. Będzie tam sporo ludzi, których nie znam - a właściwie - nie znam nikogo, oprócz Remy i Caluma, ale tego drugiego też nie za bardzo. Zresztą, na pewno będę najmłodsza z nich wszystkich. No dobra, może trochę hiperbolizuję. Jednak wiem, że moje podejrzenia wcale nie są bezpodstawne i może być tak jak się tego spodziewam. Muszę zmienić nastawienie, jeśli pójdę tam w takim humorze, na pewno nie będę dobrze się bawić, a to zepsuje wieczór i mi i moim towarzyszom, a tego bym nie chciała. Ciekawe czy w ogóle będą zwracać na mnie uwagę, czy będę siedzieć jak ta samotna i zagubiona duszyczka. Boże, broń mnie przed czymś takim. Czułabym się nieco upokorzona i zniesmaczona.

- Gotowa jesteś?

Maskara wypada mi z ręki, kiedy słyszę głośny głos chłopaka. Odwracam się na chwilę w jego stronę i mówię:

- Puka się - napominam. - Przestraszyłeś mnie.

- Sory - mówi i uśmiecha się.

Sory, znowu, a przecież ostatnio wchodzi do mojego pokoju bez pukania coraz częściej. Zaczynają udzielać mu się nawyki ojca, no cóż, jedną krew.

- Puka się co innego - śmieje się głupkowato.

Czuję jak się rumienię, ale on tego nie widzi. Chyba. Boże, co za dzieciak i on niby jest po studiach? Szybko szukam w głowie słów, żeby mu odpowiedzieć.

- Co? - udaję, że nie zrozumiałam. - No tak, możesz się puknąć... w głowę, głupku.

W lustrze widzę jak przewraca oczami, a później rzuca się na moje łóżko, na początku mam ochotę go zganić, ale przypominam sobie, że to nic nie da - to też robi notorycznie.
Kiedy kończę uśmiecham się do swojego odbicia, wszystko wyszło mi tak jak chciałam, a to raczej u mnie rzadkość. Lubię się malować, ale nie potrafię tego robić, dlatego zazwyczaj stawiam na bardzo delikatny makijaż.

- I jak? - wstaję i odwracam się w jego stronę.

Mruga kilka razy oczami, a później podnosi się z materaca i mówi bez przekonania:

- Na pewno lepiej niż bez makijażu, chodź.

Dupek.

***

- Żadnego alkoholu Daisy, a ty Remy, proszę miej ją na oku, skarbie - mówi moja mama, zatrzymując się obok dużego domu. - Miłej zabawy!

Wychodzimy z samochodu i stajemy na podjeździe. Przypatruję się przez chwilę wielkiemu budynkowi. Okej, w tym mieście raczej każdy ma sporo pieniędzy, ale ten do kogo należy ten dom, ma ich stanowczo za dużo.

- To tutaj? - pytam bezsensu, a chłopak przytakuje.

- Daj mi rękę, żebym cię nie zgubił - posłusznie wplatam swoje palce w jego.

Muzyka jest głośna i klubowa, już na starcie Remy bierze alkohol w standardowym, jednorazowym kubeczku. Ja odmawiam, moja mama nie jest zadowolona, kiedy jej córka pozwala sobie na używki. Jest raczej zawiedziona i zła, zła na tyle, że mogłaby mi dać nawet szlaban, a ona dobrze wie na jakie rzeczy jest on najskuteczniejszy.
Remy przystaje i nachyla się w moją stronę, krzyczy, aby było to słychać w tym hałasie:

- Trzymaj się blisko mnie!

Kiwam głową, bo wątpię, że mnie usłyszy i daję się ciągnąć dalej. W końcu wchodzimy do salonu? Tak to chyba salon. W każdym razie teraz jest przemieniony w parkiet.

- Calum ma czekać w kuchni! - znowu krzyczy.

Przechodzimy, więc do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. I tak jak powiedział czekał tam na nas brunet.

- Siema!

Chłopaki przybijają piątkę, a później uwaga przyjaciela Remy skupia się na mnie.

- O Daisy, hej mała - uśmiecha się wesoło.

Nieśmiało odwzajemniam uśmiech i macham mu.
Jestem zdziwiona, bo mimo tego, że nie krzyczy doskonale go słyszę.

- Co tam masz? O, stary nie powinieneś pić.

Marszczę brwi.

- Czemu? - pytam zanim zdążę się powstrzymać.

Remy patrz przez chwilę ze złością na przyjaciela, a później przenosi wzrok na mnie.

- Podejrzewam, że jestem w ciąży - mówi z kamienną twarzą.

Wybuchem śmiechem i nawet nie zauważam, że skutecznie odwrócił moją uwagę. W kuchni pojawia się więcej osób, więc postanawiamy stąd iść. W przejściu natrafiamy na znajomego chłopaków. Okazuje się, że to Will. Ten podobno wkurzający Will.

- A to kto? - pyta, wskazując na mnie.

- Nie twój interes - mamrocze Remy, w tym samym momencie, kiedy ja otwieram usta.

- A ty nadal mi to wypominasz? - pyta Will.

Calum, który dotychczasowo stał cicho, w końcu się odzywa:

- Oj dobra chłopaki, dajcie sobie spokój. Idźcie się napić czy coś.

Posyłam mu zdegustowane spojrzenie, bo przypominam sobie wcześniejszą rozmowę o tym, żeby Remy nie pił. Chyba jestem za bardzo ciekawa.
Impreza trwa nadal, a mój "opiekun" pije coraz więcej. Wcześniej mówił mi, że nie lubi się upijać, cóż jego teraźniejsze poczynania temu zaprzeczają.

- Chodź tańczyć! - wołam.

Mam nadzieję, że jest na tyle rozluźniony, żeby się zgodzić. Kilka drinków wcześniej nie chciał się zgodzić, bo zapewniał, że nie potrafi, ale teraz jest mu chyba wszystko jedno, bo kiwa głową. Cieszę się, że to robi, bo sama nie przepadam za tańczeniem wśród tylu osób, ale znudziło mi się pilnowanie Remy, zresztą, umawialiśmy się na odwrotne role.

Chłopak łapie mnie za biodra, a ja wyrzucam ręce na jego szyję. Musimy wyglądać śmiesznie, bo mino tego, że uważam się za w miarę wysoką, Remy również jest wysoki, przez co wyglądam przy nim na dużo niższą.

- Ładnie wyglądasz - mamrocze do mnie.

Uśmiecham się z powątpiewaniem, wcześniej mówił zupełnie co innego.

- Bo jest za ciemno, żebyś mnie zobaczył?

Śmieje się i niechlujnie kręci głową. Gdyby nie ten gest mogłabym myśleć, że jest całkiem trzeźwy.

- Nie - odpowiada, ale po chwili się śmieje. - Mogę cię pocałować?

Ale zanim zdążę odpowiedzieć, jego usta lądują na moich. A ja czuję posmak jakiegoś drinka. Może gdyby nie całował tak dobrze - odepchnęłabym go, ale tego nie zrobiłam, niestety całował świetnie, tak jak zapamiętałam.

Tej nocy zrobiliśmy to wiele razy. Jego usta na moich, a moje na jego. Czułam się jakby to był mój narkotyk. Najwspanialszy narkotyk.

Jezu, czuję się taka zażenowana, kiedy piszę takie sceny XD

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz