Szesnasty ~ ona

1.2K 101 90
                                    

Czułam się źle ze świadomością, że już dzisiaj wyjeżdżamy. Co prawda, Remy obiecał, że pojedziemy dopiero wieczorem czy w nocy, ale to i tak nie zmieniało faktu, że zostało mi tylko paręnaście godzin. Postanowiłam spotkać się z przyjaciółką, co prawda, wczorajszego popołudnia mocno przez nią płakałam i zachowałam się jak dziecko, ale to nie zmienia faktu, że wciąż mi ma niej zależy. Remy stwierdził, że powinnam tym razem pogadać z nią sama, ale obiecał mnie odwieźć i powiedział, że jeśli ona przyprowadzi znajomych ze sobą on pójdzie ze mną. To było bardzo miłe z jego strony, aż tak, że w pierwszym momencie miałam ochotę go uściskać, ale wczoraj zrobiłam to już chyba za wszystkie czasy.
Colleen tym razem przyszła sama, dałam znak Remy, że wszystko okej, więc odjechał. Z dziewczyną poszłyśmy na tajskie lody, a później na mrożony jogurt, śmiałyśmy się jak za dawnych czasów. Poczułam iskierkę nadziei, że może jednak się nie zmieniła. Ale oczywiście w tym też nie miałam racji. Jednak wciąż kiedy byłyśmy same, dało się wyczuć tą Colleen, którą tu zostawiłam.

- Słyszałam, że jesteście razem z Remy - mruknęła dziewczyna. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

- Co? Nie do końca tak jest. Właściwie to całkowite bzdury - przyznałam. - Remy sobie żartował - wyjaśniłam, przywołując we wspomnieniach sytuację z kawiarni.

- Aha.

I tak mniej więcej kończyła się nasza każda rozmowa: "aha". Było nudno, nie będę kłamała. A właściwie zaczęło być, kiedy przyszłyśmy do jej domu. Poczułam, że chyba alienowałam z naszego, kiedyś, wspólnego świata. Kiedy dochodziła siedemnasta, Remy zadzwonił do mnie. Wcześniej w końcu wymieniliśmy się numerami telefonów, aby być w kontakcie.

- Zaraz musimy wracać, a właściwie to pakować się i wymeldować - powiedział na wstępie. - Mam nadzieję, że ta twoja, pożal się Boże, przyjaciółka była okej?

Odsunęłam się nieznacznie od dziewczyny, w obawie, że mogłaby usłyszeć co mówi mężczyzna po drugiej stronie.

- Pójdę tylko w jedno miejsce i wracam do hotelu - obiecałam, ignorując jego drugą część wypowiedzi.

Zgodził się, mówiąc tylko, żebym się ruszyła. Powiedziałam Colleen, że muszę się zbierać, postanowiła mnie odprowadzić. Niestety wiedziałam, że muszę jeszcze gdzieś pójść.

- A pójdziemy na cmentarz? Proszę...

Oczywiście, że się zgodziła.

***

Wyjechaliśmy z Remy o dwudziestej drugiej, zajęło mi trochę czasu pakowanie się, a jeszcze wyciągnęłam chłopaka na "szybką" kolację, a później na spacer, no cóż długi spacer. Kierowca kupił sobie napój energetyzujący i kawę. Uprzednio mówiąc, że nienawidzi tego pierwszego, bo: "to świństwo jest takie słodkie, że aż mdli". Powiedziałam mu, że chyba nie jest na tyle zmęczony aby wypić obie rzeczy, ale on odpowiedział przecząco - jest padnięty. Nie wyczerpywałam go, więc rozmową, a kiedy sam zaczął mówić byłam co najmniej zdziwiona.

- Powiedziałbym, że polubiłem twoich znajomych, ale skłamałbym. Są bardzo ciekawscy.

Wiedziałam o czym mówił, niektóre osoby, miały ochotę, za bardzo indagować w nie swoje sprawy, a głównie w sprawy Remy.

- Nie znałam większości z nich, to nie byli moi znajomi - natychmiast wyprowadziłam go z błędu.

- Serio? - mruknął. - Znałaś każde imię.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz