Pięćdziesiąty szósty ~ ona

447 41 9
                                    

Ktoś tu jeszcze jest? :)

Próbuję udawać zaskoczoną, kiedy Remy wprowadza mnie na dach budynku. Chłopak jest tak z siebie zadowolony, aż żal mi przyznać, że spodziewałam się co kombinuje. Rzeczy, które zabrał z mieszkania, od razu wskazywały na to, że kroi się piknik. Ja nie narzekam - to całkiem miłe, no i romantyczne.
Remy kazał mi zamknąć oczy, kiedy prowadził mnie do windy, otworzyłam je dopiero, będąc na samej górze, mimo moich podejrzeń i tak zrobiło mi się bardzo ciepło na serduszku. Uśmiechnęłam się szeroko i mocno uścisnęłam mężczyznę, on również wydawał się szczęśliwy i dumny ze swojego pomysłu.
Usiedliśmy na kocu, a on nalał nam wina do kieliszków. Zbliżyłam alkohol do ust i starałam się nie wypić go od razu, tylko postąpić jak dama, ale z racji tego, że dawno nie piłam nic z procentami, a ten dzień osiągnął najwyższą skalę ciężkości, bardzo potrzebowałam zanurzyć usta od razu w trunku. Skrzywiłam się od razu, po pierwszym łyku.

- Fuj, wytrawne! - skrzywiłam się, ukazując moje niezadowolenie. - Zrobiłeś to specjalnie, prawda?

Remy robi minę niewiniątka, ale on doskonale wie, że toleruję tylko wino słodkie. Nie mogę się jednak teraz na niego gniewać, po tym wszystkim co wymyślił i przygotował, na dzisiejszy wieczór. Byłam w nim jeszcze bardziej zakochana. Dlatego po prostu odstawiłam kieliszek i z lekko skrzywioną miną spojrzałam na mojego chłopaka. Uśmiechnął się delikatnie i szybko skradł mi jednego całusa. Poczułam się jakby dzisiejsza opowieść o próbie samobójczej nie miała miejsca. Mam świadomość, że dowiadując się o tym, ciężko będzie mi spoglądać na Remy bez większych emocji, ale akurat w tym momencie podjęłam pierwszą próbę.

- Nie lubię jak pijesz - oświadczył, ale zaraz po tym zaśmiał się krótko. - Nie obrażaj się tak naprawdę wziąłem też najsłodsze jakie mam.

Nie potrafiłam ukryć rodzącej się we mnie radości, ale zaraz po tym zbeształam się w myślach. To tylko alkohol, a ja traktuję to w sposób, jakby był ostatnim dostępnym napojem na ziemi.

- Nie ma potrzeby - westchnęłam. - Po prostu... Po tym wszystkim dzisiaj czuję się taka zmęczona, naprawdę nie spodziewałam się tego usłyszeć.

- Wiem, nie chciałem cię wystraszyć.

Pokręciłam szybko głową, zaskoczona, że mógł pomyśleć o czymś tak bezsensownym. Przecież to nie było tak.

- Nie! Nie przestraszyłeś - zaprzeczyłam szybko. - Ja... Ja po prostu jestem bardzo wdzięczna. Czuję się tak niesamowicie doceniona, Remy.

Nieśmiało złapałam mężczyznę za rękę, tym gestem pragnęłam pokazać mu, że ma moje wsparcie. Aktualnie nie potrafiłam wyobrazić sobie przyszłego momentu w moim życiu, w którym miałoby go zabraknąć. Czułam niesamowite przywiązanie do tego człowieka. I prawda była taka, że to on potrafił rozchmurzyć mój najgorszy dzień. Momentami zastanawiałam się jakim cudem on tak cierpi, a równocześnie potrafi zadbać o swoje lepsze życie. Miałam do niego tak wiele pytań. Postanowiłam jednak zostawić je na później, nie chciałam wydać się zbyt natrętna i go zirytować. Pragnęłam, aby poczuł spokój i bezpieczeństwo w moim towarzystwie, aby chciał tylko mnie.

- Doceniona? - mruknął pod nosem i przyległ plecami do koca.

Uśmiechnęłam się delikatnie i odsunęłam kieliszek, aby móc się nad nim pochylić. Wszystkie komórki w moim ciele chciały poczuć jego bliskość. Opadły mi włosy, tworząc kurtynę, która zasłania nasze twarze. Kojarzyło mi się to z tunelem gdzie na końcu były jego usta. Tak, chyba mogę umierać.

- Ufasz mi - stwierdziłam. - Jestem szczęściarą.

Remy uśmiechnął się delikatnie, a jego oczy zdradzały, że potrzebuje mnie tak samo jak ja jego. Kocham go. Pomyślałam pierwszy raz w moim życiu i od razu poczułam związane z tym, ogromne wzruszenie, ale zanim uczucie to wydostało się na zewnątrz, przestałam opierać się na rękach i ułożyłam głowę na klatce piersiowej mężczyzny. Wdychałam jego zapach i słyszałam delikatne bicie serca.

- Chciałabym już tutaj zostać na zawsze, z tobą. Czuję się tak wspaniale - wyznałam.

- To świetny pomysł Kwiatku, ale nasze wino nie jest na tyle duże, żeby przetrwać wieczność.

Roześmiałam się na jego słowa i jeszcze mocniej go przytuliłam. W normalnych okolicznościach pewnie zdenerwowałabym się, że psuje tę romantyczną atmosferę. Jednak teraz byłam mu za to wdzięczna. Mam wrażenie, że jego poczucie humoru wpływało pozytywnie na nasze spotkanie. Nagle poczułam szybki ruch ze strony chłopaka, Remy podniósł mnie delikatnie i przekręcił, w sposób, że to ja leżałam na kocyku. Rosnące ciepło na mojej buzi, utwierdziło mnie w przekonaniu, że się zarumieniłam.

- Jesteś taka słodka Daisy.

- Ty też - zdołałam powiedzieć tylko tyle, co Remy podsumował cichym śmiechem.

Chłopak chyba zauważył jak bardzo byłam zawstydzona, więc nie kontynuował już tej krótkiej wymiany zdań tylko bardziej pochylił się nade mną i złożył szybkie pocałunki na moich dwóch policzkach. Okej, chyba jednak lubi mnie torturować.

- Jesteś czerwona jak ten stek, który wczoraj jadłem.

- Jesteś obrzydliwy! - wykrzyknęłam oburzona. - Puść mnie Remy - bąknęłam, kiedy chłopak nie poruszył się nawet na milimetr, gdy próbowałam wstać.

Jęknęłam w przypływie frustracji i założyłam ręce na piersi. Nie zamierzałam się z nim siłować. Szanse raczej miałabym marne.

- Nie denerwuj się złośniku, to nie moja wina, że się tak czerwienisz.

Fuknęłam na niego, ale nie skomentowałam jego zdania nawet jednym słowem. Nie zamierzałam powiedzieć czegoś, co mogłabym później, odpokutowywać wyrzutami sumienia. Na szczęście mężczyźnie najwidoczniej znudziło się, denerwowanie mnie i zamiast tego postanowił mnie pocałować. Kiedy uchyliłam delikatnie usta poczułam, że się uśmiecha, jakby tylko na to czekał. Ten pocałunek wydawał mi się inny niż wszystkie, ale prawda jest taka, że z nim każdy pocałunek wydawał się jak ten pierwszy, tylko bardziej idealny, bez żadnych potknięć.

- Kocham cię - wyznałam cicho.

Remy spojrzał na mnie i przegryzł delikatnie wargę.

- Kochasz mnie? - zapytał, jakby nie dowierzając.

Uśmiechnęłam się i odwróciłam na chwilę wzrok od jego twarzy. Za bardzo mnie rozpraszała, ale prawda jest taka, że w tej chwili pozbieranie myśli, w żaden sposób nie było możliwe. Byłam przy kimś kto był swoistym wulkanem, nigdy nie wiedziałam czego powinnam się po nim spodziewać.

- Powiedz to - poprosił cicho.

- Kocham cię, Remy.

Mój głos się łamał, byłam przepełniona tak wieloma uczuciami. I poczułam ulgę, że wypowiedzenie ich na głos, wcale nie był tak trudne jak myślałam, że może być.

- Nie wiedziałem, że można mnie pokochać.

Bum tsss.
Prawie po roku, wracam z rozdziałem pisanym od tego czasu. Chyba najdłużej pisana część w mojej historii :p szkoda, że nie najdłuższa. Dzięki, że jesteście. To zdecydowanie jeszcze nie koniec, mam coś zaplanowanego. Dziękuję tym, którzy jakimś cudem jeszcze tutaj są i przepraszam za zwłokę.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz