Sześćdziesiąty trzeci ~ on

365 31 15
                                    

Hej, byłoby miło jakbyście zostawili komentarz, chciałabym znać wasze odczucia:)

- Stary, serio?

- No co? - wzruszyłem ramionami łapiąc małego chłopca za rękę.

Alison znowu zostawiła swojego małego u Caluma, przez co chcąc nie chcą będąc u mojego kumpla, musiałem zwrócić trochę uwagi również na chłopca.

- Wiesz, nie sądziłem, że to powiem, ale przesadzasz chłopie - Cal podrapał się po brodzie i odwrócił na chwilę wzrok od mojej twarzy. - Raz chcesz z nią zerwać, drugi raz ją kochasz, potrzebujesz przestrzeni, ale jednak proponujesz jej żeby się wprowadziła... Bredzisz stary.

Przewróciłem oczami, nie wiedziałem co mogę odpowiedzieć na te „zarzuty". Prawda była taka, że rzeczywiście w słowach mężczyzny  było coś trafionego. Przez chwilę skupiłem swoją całą uwagę na trzyletnim chłopcu. Nick właśnie usiłował wyrwać mi palca.

- Nick, po co ci mój palec - zaśmiałem się krótko. - Masz dziesięć swoich.

- Ale moje nie są takie duże! - odpowiedział niewyraźnie.

Pokiwałem głową i przybrałem minę pełną zrozumienia dla jego czynów. Kto nie chciałby mieć takiego palca? Chociaż szczerze powiedziawszy, to jednak lubiłem go, zwłaszcza, że znajdował się na środkowym miejscu, czasami był... Użyteczny.

- Auć - mruknąłem. - Bez gryzienia młody, nie przepadam za twoją śliną.

- Zamierzasz mi odpowiedzieć? - odezwał się Calum, przeszkadzając mi w moim monologu, który właśnie miałem wygłosić w stronę chłopca.

- No, zamierzam - przyznałem. - Dawno już nie myślałem, żeby z nią zrywać. Chyba czuję się całkiem ok, poza tym, wydaje mi się, że to zaszło już za daleko, żeby się wycofać.

Calum przez chwilę po prostu przyglądał się mojej twarzy w milczeniu. Widziałem, że coś go dręczy, jakieś pytanie, ale pewnie zastanawiał się, jak powinien ubrać je w słowa. W końcu był z nami Nick, który mógłby nieświadomie zapamiętać jakieś rzeczy, które nie do końca były przeznaczone dla małych chłopców.

- Ostatnio, kiedy cię widziałem, zastanawiałem się, czy nie wyskoczysz z balkonu.

Spojrzałem szybko na przyjaciela, po czym swój zwróciłem wzrok na młodego. Na szczęście Nick, nie wydawał się zainteresowany naszą rozmową, ale ja wciąż nie wiedziałem, czy jest pedagogiczne rozmawianie o takich rzeczach przy dzieciach.

- Nie przesadzaj - westchnąłem. - Zadzwoniłem do ciebie, więc chyba nie było tak tragicznie, krótki epizod.

Calum zarzucił mi, że w nawet najgorszych momentach zdarzało mi się do niego dzwonić. Miał rację, w końcu nawet moja „leśna przygoda" odbyła się przy czynnym udziale mojego przyjaciela. Ciężko było mi stwierdzić co powinienem mu powiedzieć, naprawdę czułem, że mam siłę, w końcu chodziłem do pracy, może trochę opuszczałem swoje treningi, ale poza tym naprawdę funkcjonowałem normalnie. Coraz rzadziej zdarzało mi się mieć czarne dni. Daisy chyba była taką osobą, która oddzieliła u mnie światło od ciemności i wszystko powoli nabierało sensu. Nie zamierzam jej idealizować, ale prawda jest taka, że na pewno pomogła mi przynajmniej w małej części.

- Zjebałem - powiedziałem cicho, zapominając, że Nick był z nami. - Kurwa, to miało trwać tylko chwilę...

Zanim kolejne przekleństwa zdążyły wykraść się z moich ust, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- Chyba mama przyszła - Calum uśmiechnął się delikatnie do chłopca. - Puść wujkowi palca i chodź się przywitać.

Wujkowi. W duchu się zaśmiałem, ale widząc, że Nick nie zamierza zostawić mojej dłoni w spokoju, niechętnie wstałem, biorąc tego małego terrorystę na ręce.

- Chodź odstawię cię do bazy - zwróciłem się w stronę chłopca i udając samolot dotarłem pod drzwi wejściowe.

Po wielu krzykach i trudnościach ze strony młodego, oddaliśmy go w końcu Alison. Dziewczyna podziękowała za opiekę i zamieniła z nami kilka słów. Po tej krótkiej rozmowie zostaliśmy sami, Calum skierował się do lodówki po piwo, a ja wróciłem na swoje miejsce w salonie. Nie było łatwo wrócić do poprzedniego tematu, ale zrobiliśmy to, wcale mnie to nie cieszyło, bo uważam, że mój kumpel miał prawo mieć dość moich problemów, nawet jeśli sam zaczynał temat. Nawet ja miałem siebie dość.

- Powiedziała, że mnie kocha.

Cal nie wydawał się wzruszony, nawet słysząc takie, ogromne moim zdaniem, wyznanie. Spojrzałem na niego i chyba poczułem się zawstydzony, że wyjawiłem mu uczucia dziewczyny. One wydawały mi się takie... intymne, osobiste, nienadające się do dzielenia z innymi, a jednak postanowiłem o nich opowiedzieć.

- Bardziej zdziwiłoby mnie gdybyś powiedział, że ty ją kochasz.

Uniosłem pytająco brwi.

- Co jej odpowiedziałeś, gdy ci to wyznała? - chłopak wydawał się całkowicie pewny swoich podejrzeń.

Oczywiście, że nie odpowiedziałem jej tym samym. Doskonale to pamiętam, byliśmy wtedy na dachu. Cholera, teraz kiedy o tym myślę, to naprawdę było romantyczne. Pochwaliłem siebie w duchu.

Nie wiedziałem, że można mnie pokochać.

Strasznie dramatycznie brzmią te słowa, kiedy teraz o tym myślę, może dlatego Daisy nic na nie nie odpowiedziała, musiałem ją zaskoczyć.

- Nie wierzę jej - wyznałem cicho. - Nie wierzę, że mnie kocha.

W moich ustach poczułem gorycz wypowiedzianych przed chwilą słów. Nie były przyjemne, ale prawda rzadko bywa miła.

- Jaki interes by miała, żeby kłamać?

Wzruszyłem ramionami, pewnie Calum miał racje, ale nie wiedziałem, co powinienem o tym myśleć. Sam czułem coś do tej dziewczyny i wydaje mi się, że tym czymś mogła być miłość, ale skąd miałem wiedzieć? Gdyby dało się to zdiagnozować już dawno byłbym na kozetce, żeby tylko dostać wynik.

- Jak mam się zajebać, żeby jej nie zranić? - skrzywiłem się. - Poważnie, ja zaczynam myśleć o kwiatkach, a ty wtedy wyciągasz z kieszeni główna.

Calum wziął łyk piwa i po krótkiej chwili ciszy, zabrał głos:

- Będąc w dolinie jasności, łatwo zapomnieć o nocy.

- Cholera, zabrzmiałeś jak poeta - mruknąłem, w krótkim przypływie zażenowania. - Twoim zdaniem, co? Chcesz żebym znalazł jakiś pieprzony złoty środek?

Tym razem to Cal wzruszył ramionami, wydawał się zmęczony. Wcale się nie dziwiłem, jego ostatnia zmiana była długa, a wizyta siostrzeńca na pewno nie pomogła w odpoczynku. Dziwiło mnie, że miał w sobie jeszcze pokłady energii, aby rozmawiać ze mną na poważnie.

- Po prostu przemyśl, jak się czujesz i czy chcesz z nią dalej w to brnąc. Jakie masz plany na... przyszłość - ostatnie słowo wypowiedział ironicznie. - Nie jestem psychiatrą, może to z nim powinieneś pogadać. Lubię Daisy i wiem, że ona ci pomaga, ale czy ona może powiedzieć to samo o tobie?

Słuchałem jego słów z pewną irytacją, Calum nigdy nie należał do normalnych przyjaciół. Nawet rady, które teraz mi dawał, pokazywały, że stoi bardziej po stronie Daisy. Oczywiście mamy jedną stronę, ale jakby dziewczynę chroni bardziej. Czasami miałem wrażenie, że to ja wszystko psuję i ranię innych, może dlatego Calum był taki? Może chciał chronić innych przed moim destruktywnym charakterem.

- Chyba powinienem zniknąć na jakiś czas.

Potrzebowałem za nią zatęsknić.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz