Nigdy nie sądziłam, że będę zmuszona ukrywać swój związek przed innymi, przed przyjaciółmi, znajomymi, nauczycielami... Nigdy nie sądziłam, że moje relacje zmuszą mnie do budowania takiej ilości kłamstwo.
Patrzę na Remy, który stoi z moimi rzeczami pośrodku klasy, jedną rękę ma w kieszeni, drugą ścieka mój segregator. A ja? Ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że nawet teraz, w tak zwykłej na pozór sytuacji jest nieziemsko przystojny. Uśmiecham się jak głupia, wiedząc, że tamten wieczór spędziłam zasypiając w jego, poranionych, ale wciąż silnych, ramionach. Remy szybko szuka mnie wzrokiem i uśmiecha się tajemniczo, kiedy podchodzi do mojego stolika.- Trzymaj, rozmawiałem z naszymi rodzicami, nie są źli - szepcze swoim spokojnym tonem, a ja nie mówiąc nic odbieram rzeczy.
Mój chłopak wychodzi, więcej nie zakłócając spokoju naszej lekcji, a ja wciąż powtarzam w głowie jego słowa.
Naszymi rodzicami. Naszymi rodzicami. Naszymi rodzicami...
Pierwszy raz nazwał moją mamę rodzicem, wzbudza to we mnie ogromne emocje, z jednej strony podekscytowanie, a z drugiej pewnego rodzaju zasmucenie. Tak, wiem - nasz związek jest legalny, ale myśl o tym, że nasi rodzice się spotykają, sprawia, że czuję się okropnie dziwnie. I wcale mi się to nie podoba.
Muszę porozmawiać z Kelly.
*
Po skończonych lekcjach wychodzę ze szkoły, mimo że nie umawiałam się z Remy, on czeka. Co sprawia, że na mojej twarzy rozciąga się delikatny uśmiech. Podbiegam do niego i mocno się przytulam, wiem, że jest zdziwiony - świadczy o tym jego opóźniona reakcja. Najpierw się rozśmiewa, dopiero później mnie obejmuje.- Aż tak się stęskniłaś? - pyta typowym dla niego, sarkastycznym tonem.
- Po prostu dużo o tobie myślałam - nieśmiało wyjawiłam prawdę.
- Skarbie oczywiście, że o mnie myślałaś.
Przewracam oczami na jego słowa i robię dwa małe kroki w tył, przestając go obejmować. Bez słowa wchodzę do auta i czekam, aż on zrobi to samo. Po chwili już ruszamy.
- To w jakim aspekcie tyle o mnie myślałaś?
Wiedziałam, że go to zaciekawi, nawet jeśli on udaje, że jest zupełnie odwrotnie, mam świadomość, że wcale słowa, że o nim myślę, nie są dla niego bez znaczenia - a właśnie odwrotnie.
- Po prostu zastanawiałam się jakie mam szczęście, że jesteś przy mnie... - mówiąc to, kładę dłoń na jego udzie i delikatnie głaszczę.
- Huh? A więc jakie?
- Ogromne - śmieję się, próbując zatuszować swoje zawstydzenie.
- Oh, a myślałem, że to ja mam największe - jedną ręką łapie moją dłoń i przenosi ją z nogi do swoich ust, składając krótki pocałunek.
- Oboje jesteśmy szczęściarzami.
Moje słowa sprawiają, że na jego buzi rozciąga się szeroki, szczery uśmiech. Cieszę się, że potrafię sprawić, że chociaż przez moment wydaje się beztroski. Żałuję jednak, że nie umiem zabrać jego całego bólu z wnętrza jego ciała, umysłu, który sprawia, że nie potrafi spojrzeć na siebie, tak jak ja spoglądam na niego.
- Jesteś dziś zajęty? - pytam, kiedy zatrzymuje się obok domu.
- Wiesz, że dla ciebie zawsze mam czas.
- Lizus - pokazuję mu język, słysząc jego słowa, które brzmią jak wyciągnięte z jakiejś kiepskiej telenoweli. - Co powiesz na spędzenie trochę dnia ze mną?
- Kochanie, wiesz, że zawsze jestem na tak.
Wywracam oczami, dając mu lekkiego kuksańca w ramie, aby przestał w ten sposób słodzić. Remy wzrusza ramionami i daje mi szybkiego całusa we włosy, po czym wysiada z samochodu, robię to co on i trzymając się za ręce kierujemy się ku wejściu do domu. Mimo, że chłopak uspokoił mnie mówiąc, że nikt nie jest na nas zły, mam świadomość czekającej mnie, pewnie nieprzyjemnej, rozmowy z mamą.
Te myśli się spełniają, bo już po przekroczeniu progu, w korytarzu pojawia się moja rodzicielka z założonymi ramionami na piersi. Próbuje wyglądać groźnie, ale niespecjalnie jej to wychodzi.Po zakończeniu (nareszcie) rozmowy z mamą, na temat wszystkim nam znany, mogłam wyjść razem z Remy. Chciałam z nim tego dnia porozmawiać według mnie na dość istotne tematy, ale kto wie czy będę miała na to wystarczającą ilość odwagi?
- Co powiesz na spacer, Kwiatku?
Czuję jak się rumienię, prawda jest taka, że uwielbiam, kiedy zwraca się do mnie w ten sposób. Może dlatego, że nikt inny wcześniej tego nie robił i wydaje mi się to takie nasze. Totalnie osobiste.
Idziemy w nieznane mi miejsce, ze skruchą muszę przyznać, że dalej nie zdążyłam zwiedzić zakamarków tego miasta, cały czas inne rzeczy wydają mi się ważniejsze niż dogłębne poznanie miejscowości mojego zamieszkania.
Kiedy dochodzimy do wzgórza, na którym rozciąga się duży parking, jednak na ten moment całkowicie pusty, Remy puszcza moją dłoń.- Prawie nigdy nie ma tu samochodów, czasami przybiegałem, albo przyjeżdżałem tutaj i szedłem w las, aby pomyśleć.
Nie wiem dlaczego, ale mam poczucie, że pokazuje mi coś okropnie mrocznego, osobistego.
- Dlaczego tu przyszliśmy?
- Chciałbym, abyś zrozumiała niektóre sprawy, ale nie wiem czy oboje jesteśmy na to gotowi.
- O czym ty mówisz?
Lecz on bez słowa znów złapał mnie za rękę i pociągnął do niewielkiego, zniszczonego płotu, usiadł na nim i pokazał, abym zrobiła to samo co on.
- W noc, kiedy zapukałem do twojego okna, też tutaj byłem. Tylko nie sam, razem z Calumem. To miała być moja ostatnia noc.
Patrzę uważnie na Remy, który opowiada mi o najmroczniejszym dniu w jego życiu, dniu w którym miał je zakończyć. Łapię go za dłoń i ściskam mocno, w celu dodania otuchy.
- Zostawiliśmy tutaj auto, Calum był pod wpływem różnych pojebanych substancji. Nie mógłby mi pomóc na trzeźwo. Wzięliśmy broń i ruszyliśmy w las...
Czuję jak moja warga zaczyna lekko drżeć pod wpływem jego historii, nie chcę jej usłyszeć tak samo mocno jak chcę. Jego umysł musi być naprawdę zniszczony, że był zdolny, aby zniszczyć się raz na zawsze.
- Cal, pytał mnie wiele razy czy jestem pewien. Nasza więź jest tak silna, że... Że był w stanie mnie zabić, aby było mi lepiej. Strzelił we mnie raz, w ramie, chociaż prosiłem go o coś innego. Chciałem, aby zrobił to porządnie, sam nie byłem w stanie. Straciłem przytomność, wciąż nie wiem dlaczego, byłem bardzo osłabiony. Calum miał wziąć samochód i wrócić do domu, to był pierwszy raz, kiedy kierował pod wpływem. Umówiliśmy się, że wróci po ciało następnego dnia, chciałem, żeby mnie pogrzebał. Nie wiem dlaczego, ale cały czas miałem przy sobie telefon, kiedy okazało się, że przeżyłem, otworzyłem oczy i zadzwoniłem do niego. Wiesz? Czułem jedynie ogromny ból i cholerne rozczarowanie. Nie mogłem uwierzyć, że wciąż istnieję, nawet nie chciałem w to wierzyć...
![](https://img.wattpad.com/cover/114706125-288-k80595.jpg)
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Teen FictionTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...