Hejka! Dziękuję za ponad 10 000 wyświetleń, to bardzo miłe ❤️ Jestem bardzo radosna widząc tę liczbę i naprawdę jestem wdzięczna, każdemu z was, drodzy czytelnicy. Buziaki 😊
Czekałam pod drzwiami, aż ktoś mi otworzy. Nie trwało to jakoś długo, bo po chwili w wejściu pojawił się Remy. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony i uniósł brwi. Wyjaśniłam, że zapomniałam kluczy, a drzwi się zablokowały - czasami tak robiły i dało się otworzyć je tylko od wewnątrz lub za pomocą kluczy.
- Telefonu też zapomniałaś - stwierdził.
Chrząknęłam. To nie tak, że zapomniałam swojego smartfona. Po prostu nie chciałam go wziąć. Wiem, że za pewne nie czerpałabym przyjemności ze spaceru gdybym miała go przy sobie.
- Zdarza się - odpowiedziałam tylko to, bo nie miałam ochoty mu teraz tego tłumaczyć. - A co? Dzwoniłeś do mnie?
- Nie, ale twoja mama się martwiła - przyznał. - Dlaczego nic jej nie powiedziałaś?
- O Jezu, Remy nie było mnie bardzo krótko, a robisz z tego jakaś sensacje, jakbym nie wracała kilka dni. Uspokój się.
Wzruszył ramionami, ale skończył swój wywiad i przepuścił mnie w drzwiach.
- Idź odrób matmę - mruknął do mnie. - Jutro cię zapytam.
- Jaaasne - przeciągnęłam wyraz nieco rozbawiona. - Uwielbiam cię, ale twoje prace domowe są do kitu. Po za tym mógłbyś mi pomóc.
Podrapał się po karku i zrobił minę jakby nad czymś intensywnie myślał, ale w końcu odpowiedział krótkie: „yyy nie".
- Dlaczego?
- Pytałem na lekcji czy wszystko rozumiecie, a ty byłaś zajęta rozmową z Kelly, więc przykro mi, ale nie - mówił wyraźnie zirytowany. - Zresztą, prosiłem żebyście sami nad tym pomyśleli, a ty nawet nie próbujesz - dodał nieco nonszalancko.
- Uh, no dobra.
Miałam nie za dobry humor i chyba tylko dlatego wdawałam się z nim w dyskusję. Oczywiście wiem, że miał rację, ale za nic w świecie nie chciałam tego przyznać.
Po rozmowie z mamą (którą musiałam oczywiście odbyć, bo za bardzo się martwi), poszłam do swojego pokoju. Jednak strasznie mi się nudziło, bo naprawdę nie miałam co robić w samotności, więc ostatecznie wylądowałam u Remy w pokoju, na jego kolanach.
- Co chcesz robić? - zapytał, a kiedy wzruszyłam ramionami, kontynuował - może zro...
- Nie zaczynaj - jęknęłam. - Odrobię, ale później, okej?
- Jasne - uśmiechnął się, chociaż chyba nie do końca mi wierzył.
Jednak ja się tym nie przejmowałam, położyłam głowę na jego ramieniu i wdychałam przepiękne perfumy mężczyzny. Uwielbiam ten zapach, jest dla mnie bardzo wyjątkowy i wydaje się taki dojrzały.
- Kochanie, mogę dać ci papierosy jak chcesz się zaciągnąć, nie musisz mną.
Przewróciłam oczami, mimo że tego nie widział. Doskonale zdaję sobie sprawę, że tylko żartuje, już widzę jak oddaje mi swoje fajki. Jednak wiem, co chciał ze mną zrobić i doskonale mu się to udało - jestem pewna, że moja twarz była cała czerwona.
- Przestań mnie zawstydzać - wydukałam.
Nawet jeśli nakrył mnie na czymś takim, mógł przynajmniej udawać, że nie słyszy jak głośno oddycham, jak głośno go wącham, Boże to takie żenujące.
- To urocze, mała.
- Mała? - zaśmiałam się głośno. - Spoko, duży.
Również się roześmiał, raczej tak na mnie nie mówił, więc zabrzmiało to w moim uczuciu bardzo zabawnie, w jego chyba również.
Po kilku sekundach naszego bezczynnego siedzenia, chłopak zaczął całować mnie w szyję. Lekko mnie to łaskotało, ale wciąż było nawet całkiem przyjemne, dopóki nie zaczął robić mi malinki. Niemal od razu go odepchnęłam i posłałam zabójcze spojrzenie.
- Jesteś nienormalny - prychnęłam.
Byłam pewna, że jego cholerne dzieło na pewno powstanie, mimo że odepchnęłam go najszybciej jak mogłam. To nie jest fajne. Kompletnie mi się to nie podoba, bo jaki jest sens robienia malinek. Uh, a podobno to ja jestem dziecinna, a teraz to on się zachowuje jak jakiś zbuntowany nastolatek, który musi „zaznaczyć" swoją dziewczynę.
- Też możesz mi zrobić - zaproponował.
- Nie-e!
Zaśmiał się nienaturalnie głośno i poczochrał mi włosy. Kiedyś go zabiję, przysięgam na świętą Nutellę.
***
Kelly zachorowała. Przerażała mnie wizja tego, że nie ma jej w szkole. Jednak ufałam, że inni znajomi dotrzymają mi towarzystwa, zwłaszcza w porze lunchu.
Właśnie wchodziłam do sali lekcyjnej na zajęcia, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie będę miała z kim usiąść. Poddenerwowana przez moje myśli, zajęłam miejsce w ławce i wyjęłam z torebki książkę i zeszyt. Rozejrzałam się po ludziach, nie zobaczyłam nikogo nowego. Czekałam, aż każdy usiądzie, a po chwili zaczęłam wsłuchiwać się w głos Remy.
- Czy ktoś ma ochotę pokazać mi swoje rozwiązane zadania?
Natychmiast uniosłam głowę do góry, on chyba sobie ze mnie żartuje. Czuje jak moje serce bije bardzo mocno. Spokojnie, chyba trochę przesadzam, nawet jeśli mnie zapyta to tylko jedna zła ocena. Zresztą wie, że tego nie odrobiłem, nie może być na tyle wredny i mnie zapy...
- Nikt? Okej... - mruknął i spojrzał w swoje notatki. - W takim razie zapraszam Daisy Marshall.
On sobie chyba robi, kurwa, jaja.
Wstałam z krzesełka i w zwolnionym tempie ruszyłam do biurka. Złapałam po drodze mój zeszyt i spuszczając wzrok, na swoje buty, zaniosłam go do nauczyciela.
- Nie zrobiłaś - stwierdził, przeglądając kartki.
Oczywiście nie musiał na nie patrzeć, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nawet nie trudziłam się w rozwiązaniu przynajmniej jednego przykładu.
- Ja... huh, zapomniałam o tym.
Uniósł brwi, wydawał się lekko rozbawiony, mimo że jego oczy były poważne. Nie był teraz moim chłopakiem, ani bratem, tylko profesorem. Najgorszym wcieleniem Remy.
- Wymyśl lepszą wymówkę - wywrócił oczami. - Co robiłaś?
- To moja prywatna sprawa - odwarknęłam, ale zaraz tego pożałowałam. - Byłam z chłopakiem i straciłam poczucie czasu i...
Kogo ja próbuję oszukać?
- Mogłaś ten czas wykorzystać na naukę - powiedział. - Nie wiem dlaczego w ogóle z tobą dyskutuję, siadaj, niedostateczny.
Wracając do ławki, czułam się jakbyśmy odstawiali jakiś słaby teatrzyk. Właściwie trochę to robiliśmy, bo przecież każde z nas zdawało sobie sprawę, że po prostu mi się nie chciało i że spędziłam wieczór razem z moim chłopakiem i nauczycielem w jednym.
- Może i nie sprawdzam prac domowych, ale chyba zacznę to robić - powiedział Remy i wstał z fotela. - Nie chciałem wam kazać, wysyłać zadań na e-maila, ale chyba zaczniemy tę metodę.
Po klasie rozszedł się wielki jęk niezadowolenia, ja się nie dołączyłam, bo miałam podstawy do tego, aby sadzić, że wymyślił to przeze mnie. Trochę chyba jednak przesadza. Chyba każde z nas trochę przesadza.
Toczymy ze sobą jakieś niewidzialne wojny i zupełnie nie wiem po co nam to.
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Teen FictionTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...