Trzeci ~ ona

1.9K 134 32
                                    

- Dlaczego tak wyglądasz? - bąkam.

Patrzy na mnie jakby chciał powiedzieć: "Nie udawaj, że się przejmujesz". Sama nie wiem, dlaczego to robię, nawet go nie znam.

- Tak dobrze? - zapytał. - Tobie nie mogę tego zarzucić, bez makijażu jesteś szczególnie brzydka.

Spuszczam głowę, to na pewno nie należał do najmilszej uwagi pod słońcem. Wiem, że jestem cała czerwona ze wstydu. Jestem świadoma, tego co teraz sobie o mnie myśli: "gówniara".

W końcu, znów unoszę wzrok. Mężczyzna rozgląda się po pokoju, na jego twarzy błąka się uśmiech. Kiedy chłopak zauważa, że mu się przyglądam, speszona odwracam od niego wzrok.

- Posprzątałaś tu - stwierdza.

Na początku, chce przytaknąć, ale po chwili coś sobie uświadamiam.

- Przecież nigdy tu nie byłeś.

"Nigdy" - mam na myśli odkąd tutaj mieszkam. Nie wkroczył do tego pokoju nawet na krok, wiedziałabym, że to zrobił, w końcu całe dnie spędzam we własnej sypialni.

- Zdziwiłabyś się - mówi, a jego głos nabiera pewności siebie, nie żeby kiedykolwiek ją zgubił. - Czytałem też twój pamiętnik. Masz nudne życie, kwiatku. [1]

-Co zrobiłeś?

Myślałam, że jest chociaż trochę lepszy od swojego ojca. Widocznie się myliłam, jeden i drugi to dupek.

- W dodatku jesteś głucha - przewraca oczami. - Powiedziałem, że przeczy...

- Wiem co powiedziałeś - fuknęłam, aby mu przerwać.

Miałam tyle pytań, które kłębiły się w mojej głowie. Jednak nie chciałam o nic go pytać, miałam tego serdecznie dość. Na początku mnie unika, a później wali w okno, cały w bandażach. To nienormalne.

- Tak, po za tym nie jesteś za młoda na takie ubrania? - unosi brew. - Ile ty masz lat?

Nie odpowiadam mu, gdyby się choć trochę zainteresował naszym przyjazdem wiedziałby, ile mam. A ten dupek tutaj jest starszy o siedem lat. Pedofil. Po za tym większość moich ubrań jest skromnych.

- Grzebałeś w moich rzeczach - bardziej stwierdzam niż pytam. - Może ja mam pogrzebać w twoich, co?

Miałam ogromną ochotę go uderzyć, ale nie wiedziałam co kryje się pod tymi opatrunkami. Gdybym zrobiła mu krzywdę, na pewno wypominałby mi to do końca życia. O ile jeszcze zdarzyłoby nam się rozmawiać że sobą.

- No, grzebałem.

Uśmiecha się, jakby był dumny z naruszenia mojej prywatności. Jego dołeczki, w innej sytuacji, mogłyby mnie nawet rozczulić, ale nie w tej chwili. Może powinnam go zapytać czy jest pedofilem?

- Jesteś pedofilem?

Słodki Jezu, po co stworzyłeś taką idiotkę, którą jestem?

- Co?

- Grzebiesz w moich rzeczach, w bieliźnie pewnie też, naruszasz moją prywatność - zaczęłam wyliczać. - Czytasz mój pamiętnik...

- Dobra starczy - przerywa mi.

Ale ja nie zamierzam przestawać.

- Jesteś siedem lat starszy, pedofilu.

Nagle na jego twarzy pojawia się przebiegły uśmiech. Czy on ciągle się uśmiecha?

- Czyli jednak masz szesnaście lat - stwierdza. - Cóż zachowujesz się na czte...

- Wyjdź! - podnoszę głos.

Krzyczenie jest ryzykowne, zwłaszcza, że mama z Liamem już śpią. Jednak mężczyzna w moim pokoju, doprowadził mnie do mojej granicy wytrzymałości, kiedy nie potrafię siedzieć cicho.
Chłopak jak na zawołanie, podnosi się i z ogromnym bananem na twarzy podchodzi do drzwi, naciska klamkę, ale zanim wychodzi odwraca się jeszcze na chwilę w moją stronę.

- Jeśli powiesz, co tu się stało i jak wyglądam - wskazuje na swoje opatrunki. - Zamienię twoje życie w piekło, młoda.

I wychodzi.
Mam ochotę coś rozwalić. Przychodzi tutaj, pomagam mu, a wzamian on stwierdza, że jestem brzydka, brak podziękowań mogę znieść, ale nie to, że mi grozi. Rzucam się sfrustrowana na łóżko i jęczę. Matko, moje plecy. Sprawdzam czy pościel nie przesiąkła zapachem tego dupka. Wącham kołdrę, tam gdzie siedział, ale na całe szczęście, nie czuć obcego zapachu.
Dobrze, że nikt mnie teraz nie widzi, bo może to wyglądać dwuznacznie. Poważnie wącham kołdrę, tam gdzie przed chwilą był jego tyłek. Kiedy o tym myślę, czuję odruch wymiotny.

Rano budzę się zmęczona, zawsze taka jestem, po przebudzeniu. Wychodzę ze swojego pokoju i kieruję się do łazienki, tylko tam mogę pójść, wciąż mam szlaban.

- A gdzie panienka się wybiera? - słyszę głos Liama.

Odwracam się w stronę drzwi do sypialni, należącej do mojej rodzicielki i tego dandysa.

- Do toalety - mamroczę.

Mówię prawdę, bo nie mam ochoty się z nim kłócić, jestem jeszcze całkiem śpiąca. Nie wyspana Daisy, to bardzo zła Daisy, ale też zmęczona.

- A ty co, masz szlaban?

Słyszę za sobą ten durny śmiech. To co, teraz przechodzimy do etapu rozmawiania ze sobą? Super, ekstra. Tylko nie mam na to ochoty.

- Spierda...

- Daisy! - upomina mnie Liam, tym samym mi przerywając.

Przyglądam się Remyemu, który ma uniesione brwi. Tak staruchu, ja też czasem przeklinam.

- Gdzie wczoraj byłeś? Szukałem cię - Liam, zwraca się do syna.

- Był zajęty na... - przerywam.

"Był zajęty nachodzeniem mnie w nocy" - miałam powiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. Pamiętam jego słowa: "Zamienię twoje życie w piekło". No chyba, nie będę się tym przejmować. Co on może mi zrobić?

- Czym? Wczoraj mówiłaś, że nie wiesz gdzie jest - Liam, teraz patrzy na mnie.

Dobra.
Teraz nagle mnie słucha.

Remy, unosi brwi rzucając mi wyzwanie "skłam albo miej przewalone". Co za frajer, jeśli myśli, że może mną rządzić...

- Bo nie wiedziałam - wzruszyłam ramionami, właściwie mówię prawdę. - Nie wiem dlaczego moja matka jest z takim matołem.

Obrażanie go, przychodzi mi zadziwiająco łatwo, może dlatego, że wszystko mnie w nim denerwuje? Nawet jego za głośny oddech.

- Do pokoju - warknął.

Czy ja przypominam psa, żeby tak się do mnie zwracać? W sumie może trochę jestem suką. Ale tylko dla niego.

- Do toalety - odpowiadam.

- Czy toaleta jest w twoim pokoju? Nie wydaje mi się. Dlatego nie możesz do niej chodzić.

Zaczynam się śmiać. Czy on zwariował? Usiadło mu coś na mózg, a raczej miejsce gdzie powinien być mózg?

- Zwariowałeś, dupku? - bąkam. - To gdzie mam się załatwiać?

- To już nie moja sprawa.

- Kupię ci nocnik.

Remy widocznie jest rozbawiony całą tą sytuacją, ale ja nie widzę tu nic zabawnego.

Odwracam się na pięcie i idę do łazienki, szybkim krokiem. Lepiej nie mogłam zacząć tego dnia. Zamykam się w środku i załatwiam potrzeby.
Później wychodzę i idę do pokoju, mijam wkurzonego Liama. Kiedy zatrzaskuję drzwi, nie mogę uwierzyć słysząc klucz przekręcający się w zamku. Pociągam klamkę, którą nie ustępuje.

- Powaliło cię? - krzyczę. - Zgłoszę to gdzieś, popaprańcu!

On jest nienormalny. Sprawdzam godzinę, jest już po dziesiątej, moja mama wróci dopiero za kilka godzin. Świetnie.

[1] Daisy znaczy stokrotka, nawiązanie do tego, że jej imię to nazwa kwiatów.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz