- Wróciłam!
- Cholera - warknąłem cicho. - Miała być później.
Daisy spojrzała na mnie zdziwiona, słysząc damski głos, roznoszący się po domu. Po chwili jednak kiwnęła głową, jakby sama do siebie. Podejrzewam, że przypomniała sobie o istnieniu osoby, która była matką malca.
- Mama! - pisnął Nick i wybiegł z pokoju.
A po chwili było słychać stukot jego bucików, kiedy zbiegał po schodach.
- Co jest? - zapytała cicho dziewczyna.
- Alison to siostra Caluma - wyjaśniam szybko, przyciszonym głosem. - Jeśli dowie się, że to ja się nim opiekowałem to Cal ma przewalone.
- Dlaczego?
Przewróciłem oczami, na jej bezsensowne pytanie, ale i tak odpowiedziałem.
- Bo jej syn ma trzy lata i się o niego martwi - mówię najprościej jak potrafię. - A jeśli dowie się, że oprócz mnie jesteś jeszcze tutaj ty to...
- Przecież mnie nie zna - przerwała mi.
- No właśnie.
Nie mając wyjścia, postanawiamy zejsć na dół. Właściwie mógłbym ukryć gdzieś Daisy, ale nie chcę się w to bawić. Zresztą niech Calum się tłumaczy, to on miał się nim zająć. Zresztą nic mu się nie stało, więc Ali nie może mieć o nic pretensji. Chyba.
Kiedy wchodzimy do salonu, kobieta trzyma na rękach swojego syna i coś do niego mówi, ale kiedy mnie zauważa od razu przerywa i zwraca się do mnie:
- O Remy, hej! Gdzie jest mój brat?
Po chwili jedna, za ściany wyłania się Daisy, kiedy Alison ją zauważa najpierw marszczy brwi, ale zaraz po tym uśmiecha się szeroko. Nie takiej reakcji się spodziewałem, ale całkiem mi to pasuje.
- Alison, to Daisy moja - odchrząkuję. - siostra.
Ali również się jej przedstawia i podaje jej rękę, a druga dziewczyna ją ściska z lekkim uśmiechem.
- Myślałam, że jesteś jedynakiem -zwraca się do mnie.
- Noo - przytakuję. - Mój ojciec ma nową partnerkę, a to jej córka.
Daisy przystępuje z nogi na nogę, jeszcze nie zdążyliśmy się polubić, a ona już poznaję dzięki mnie nowe osoby. Cóż jestem całkiem w porządku gościem. No dobra może nie do końca, zwłaszcza, że ostatnio powiedziałem jej, że jest brzydka bez makiażu. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że miałem wtedy ciężki dzień.
- To właściwie jeszcze nie jesteście rodzeństwem - stwierdza Alison. - Kiedykolwiek będziecie?
- Tylko przybranym - wzruszam ramionami.
- Nasi rodzice planują ślub - odzywa się Daisy.
To brzmi bardzo dziwnie, nie powinniśmy o tym rozmawiać. Nie lubię gadać o prywatnych sprawach, a to wydaje się właśnie takie być. Zresztą nic nie wiadomo, zawsze mogą się jeszcze rozstać. Chociaż nawet polubiłam tę kobietę, z którą aktualnie jest mój ojciec.
- Kiedy wracasz do domu? - zmieniłem temat.
- A co? Przeszkadzam wam? - zaśmiała się. - pogadam jeszcze z Calumem i uciekam.
Cholera. Jestem beznadziejny w zmienianiu tematów zaraz wkopię mojego kumpli. Zanim jednak zdążę coś powiedzieć, a Alison zacznie coś podejrzewać, usłyszeliśmy otwieranie się drzwi frontowych.
- Jestem! Mam nadzieję stary, że dałeś mu żarcie!
Uderzam się otwartą dlonią w czoło. Idiota. Idiota. Idiota.
Zresztą czemu tak panikuję? Siostra chyba nic mu nie zrobi, bo co by mogła?- O Ali - jest wyraźnie zaskoczony. - Ja... Słyszałaś?
- No - odpowiada zimno.
Odstawia swojego synka na ziemię, a swoje ręce krzyżuje teraz na piersi. Nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem. No bez przesady, przecież bym nie zadźgał tego dziecka widelcem. A ona zachowuje się, jakbym już to zrobił. Chyba powinienem czuć się urażony.
- My z Daisy już pójdziemy - mówię, wciąż się śmiejąc. - Miło było.
- O Daisy, Jestem Calum, ale możesz mówić mi Cal...
Zanim dziewczyna zdąży coś odpowiedzieć, łapię ją za ramię i ciągnę w stronę wyjścia. Nastolatka odwraca się jeszcze przez ramię i macha im na pożegnanie. Nick piszczy coś niezrozumiałego, ale my jestesmy już przy drzwiach. Kiedy zatrzaskuję je za nami, dziewczyna wyszerpuje swoją rękę z mojego uścisku i mruczy ciche: "wariaci".
Nie reaguje na tę uwagę, tylko idę dalej, jednocześnie wyjmując kluczyki do samochodu i klikając guzik, aby go otworzyć.
Daisy zatrzymuje się w połowie kroku i patrzy nieufnie na auto.
- Może mam ci otworzyć drzwi, księżniczko? - mój głos ocieka sarkazmem.
Nastolatka przewraca oczami i tym razem robi pewniejsze kroki, otwiera drzwi i zajmuje miejsce dla pasażera, ja siadam za kierownicą i spoglądam w jej stronę.
- Pasy.
- Wiem - mówi. - Zawsze dbam o bezpieczeństwo.
"Jasne" - mam ochotę odpowiedzieć, ale właściwie nic o niej nie wiem. Dlatego po prostu milczę i czekam na rozwój wydarzeń.
- A ty nie zapinasz?
Kręcę tylko głową. Kiedy kieruję, nie zapinam pasów, a w innym wypadku, zazwyczaj osoba, która ma w posiadaniu kierownicę, każe mi je zapiąć. Nie przeszkadzają mi one w żadnym stopniu, po prostu nie lubię czuć się bezpiecznie. Wolę tę małą nutkę niepewności.
Jedziemy w ciszy, właściwie nie wiedziałem o czym powinienem z nią rozmawiać, dlatego milczałem. Od zawsze byłem jedynakiem, dlatego nie wiem co siedzi w głowie takiej szesnastolatki. To co w umyśle chłopaka w tym wieku? Chyba nie.
Dziewczyna przez większość czasu wyglądała przez okno, jakby bała się na mnie spojrzeć. Sądziłem, że jest bardziej śmiała, jak na kogoś, kto gotuję piekło w domu, mojemu ojcu.- Jesteśmy - informuję, kiedy przejeżdżamy pod dom.
Pomyślałem, że powinienem się odezwać, chociaż było to bezsensu ze względu na to, że nastolatka na pewno, zauważyła, że jesteśmy juz na miejscu. Jednak ona kiwa głową, nie wypominając mi głupoty. Później otwiera drzwi i dziękując, za podwiezienie, wychodzi. Trzaskając drzwiami.
- Aj, delikatniej! - wymyka mi się.
- Sorki.
Przytłumiony głos dziewczyny, ale wciąż wyraźny dociera do moich uszu. Przewracam oczami na te zimne przeprosiny i kieruję się, aby zawieźć te dokumenty ojca. Właściwie nie mam nic ciekawszego do robty, powinienem szukać pracy, ale w głębi duszy, nie chcę jeszcze dorastać, ale na to jest już niestety za późno. Życie w pełni dorosłej osoby jest zbyt nudne, a ja czuję, że już dawno dorosłem i to mnie przeraża, bo na prawdę tego nie chciałem. W byciu nastolatkiem (które formalnie skończyłem już dobrych kilka lat temu) utrzymuje mnie jeszcze kilka spraw, jedną z nich jest mieszkanie z ojcem, a drugim tematem brak stałej pracy. Niestety to już się kończy, a ja już wiem, że będę tęsknił za swoją młodością. Była pełna toksycznych relacji, może i budowano ją na kłamstwach, a sama w sobie nie była idealna, ale to był czas na szaleństwo, na złe decyzje i te dobre. No i na przyjaźnie.
Ale czy całkowicie wchodząc w świat dorosły, automatycznie usunę ten drugi?
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Teen FictionTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...