Pięćdziesiąty ~ ona

770 64 10
                                    

Wesołych świąt i udanego sylwestra! ❤️

Moja warga była sina.
Nie widziałam jej co prawda, ale czułam i to wystarczyło mi, aby stwierdzić, że nie jest w swoim naturalnym kolorze i rozmiarze. Od przegryzania stała się, w nieestetyczny sposób, dużo większa.
Cała się trzęsłam.
Moje dłonie drgały, zupełnie tak, jakbym wystawiła je na okropny mróz, ale to nie to, ich małe ruchy nie spowodowała temperatura, chyba, że rozmawiamy o temperaturze emocjonalnej - wtedy możemy zacząć się zastanawiać.
Byłam strasznie zdenerwowana.
Martwiłam się o niego.
Minęło już czterdzieści minut odkąd zniknął za framugą białych drzwi do gabinetu doktora Jaramillo. Wiedziałam, że Calum się nie mylił i nasze wspólne obawy były prawdziwe.
Drzwi w końcu się otworzyły, a ja od razu podniosłam się z krzesła, łapiąc moją torbę w dłoń. Z pomieszczenia wolnym, niemal leniwym, krokiem wyszedł Remy. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Podeszłam do niego i bez słowa złapałam go za rękę i lekko ją ścisnęłam, jakby dla otuchy. Wyszliśmy z budynku nie odzywając się do siebie w ogóle. Remy nie zdradzał żadnych emocji, grał niewzruszonego, ale nie do końca to chwytałam.
Kiedy wsiedliśmy do auta, w końcu mężczyzna spojrzał mi w oczy, do tej pory patrzył na mnie, ale jego oczy były zimne, teraz powoli zaczęły zdradzać jakieś uczucia.

- Więc?

Chłopak nie odzywając się, po prostu wyjął z ciasnej kieszeni złożoną kartkę i podał mi ją.
Zmarszczyłam brwi i rozłożyłam ten kawałek papieru.

Recepta.

- Dostałeś leki? - zadałam retoryczne pytanie. - To dobrze... Poczekaj tutaj ja skoczę do apteki i...

Przerwał mi jego cichy śmiech. Tym całkowicie zbił mnie z tropu.

- Przepraszam?

- Nie irytuj się, po prostu bawi mnie to jak się zachowujesz.

Przewróciłam oczami, rzadko bywał delikatny w swoich słowach.

- To znaczy jak?

- Traktujesz mnie jakby coś się nagle zmieniło. Jakbym był chory.

A tak nie jest?

- Dobrze, przepraszam, że się martwię - jęknęłam. - W takim razie chodź ze mną.

Remy wzruszył ramionami i otworzył drzwi po czym wysiadł z samochodu. Byłam lekko naburmuszona, ale nie chciałam mu tego pokazać, jednak po jego zachowaniu wnioskuję, że sam to zauważył.

Złapał mnie za rękę i przyciągnął moje ciało bliżej siebie. Zagryzłam wargę i nie odzywałam się już wcale. Przed wejściem do apteki mężczyzna zatrzymał mnie, spojrzałam na niego w pytający sposób.

- Lepiej się rozchmurz, bo pomyślą, że te leki są dla ciebie.

Wiem, że chciał zażartować, ale w tamtym momencie w ogóle mnie to nie bawiło, a jedynie zirytowało.

- Nawet jeśli to chyba nic złego - powiedziałam siląc się na uprzejmy ton, nie chciałam dodawać mi zmartwień. - Wejdźmy.

***
- Chcesz pojechać obejrzeć ze mną mieszkanie?

- Mogę?! - pisnęłam, a humor automatycznie mi się poprawił.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz