Pięćdziesiąty siódmy ~ on

505 37 7
                                    

- Zimno mi.

Patrzę rozbawiony jak dziewczyna, nieudolnie wciąga na siebie moją koszulkę.

- Założenie mojej koszulki nie sprawi, że będzie ci cieplej Daisy - kręcę głową. - Po za tym ja też muszę coś na sobie mieć, więc po prostu wrócimy do mieszkania.

Nastolatka od razu zaczyna kręcić głową i robi z siebie małą kulkę. Okej, ja nie jestem, aż tak ciepłolubny jak ona, ale nie ukrywam, że tez odczuwałem delikatny dyskomfort spowodowany brakiem swojej koszulki.

- Chodź, jak będziesz chora to twoja mama obetnie mi...

- Nie kończ - przerywa i wywraca oczami. - Nie chcę stąd iść, tu jest mi tak dobrze.

Pewnie przyznałbym jej rację, gdyby nie to, że pogoda naprawdę przeszła niezłą transformację, w ciągu zaledwie kilku godzin. Zamiast cieplej nocy, zapowiadała się naprawdę chłodna, a ja nie zamierzałem doprowadzić do tego, abyśmy na własne życzenie zachorowali.

- Jest zimno, chodź nie bądź dzieciak - próbowałem ją jeszcze przekonać, ale spotkałem się jedynie z jej piorunującym spojrzeniem.

Okej, sama chciała.

Łapię jej ciało i jednym ruchem obwijam ją kocem. Łapię dziewczynę w stylu panny młodej, i postanawiam zabrać ją do siebie. Z pewnością wyglądam jakbym żenił się z naleśnikiem.

- Postaw mnie, Remy! - usłyszałem protesty z jej ust. - Chcę spać, a ty mnie maltretujesz.

Roześmiałem się cicho na jej słowa i pokręciłem głową. Skwitowałem, że postawię ją dopiero w sypialni, jeśli sama nie zniesie swojego małego tyłka na dół. Oczywiście nie poskutkowało i musiałem wyprężył swoje mięśnie. Na szczęście minęliśmy tylko jedną osobę w windzie, ale ona w zupełności mi wystarczy - ona i jej wzrok. Kiedy dotarliśmy do mieszkania, Daisy już nie protestowała, tylko wtulona we mnie przysypiała. Była tak cholernie urocza, a chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Nogą odkryłem kołdrę i położyłem dziewczynę na łóżku. Wyglądała zabawnie w swoich ubrania i mojej koszulce. Trochę jak koszykarz. Przykryłem ją, a ona westchnęła.

- Dziękuję - mruknęła śpiąco. - Chyba śmierdzę, Remy.

Roześmiałem się głośno na jej słowa i pokręciłem głową. Rzeczywiście wieczorem nie wzięliśmy prysznica, ale Daisy była tak śpiąca i zmarznięta, że chyba mogła sobie to odpuścić. Bez słowa wyszedłem z sypialni i skierowałem się znowu na dach. Musiałem zabrać wszystkie rzeczy z powrotem do mieszkania. Koc od razu wrzuciłem do pralki, sam ściągnąłem spodnie i wszedłem pod prysznic. Z łazienki od razu skierowałem się do pokoju, bezszelestnie otworzyłem drzwi i rzuciłem okiem na łóżko. Daisy leżała skulona pod kołdrą. Jeśli wciąż było jej zimno, to nie wróży nic dobrego. Przegryzłem wargę, zastanawiając się co zrobimy jeśli rzeczywiście zachoruje. Byłem pewien, że matka dziewczyny nie byłaby przychylna, aby w takiej sytuacji Daisy jeszcze kiedyś u mnie spała.

- Remy? - usłyszałem zachrypnięty głos dziewczyny. - Myślałam, że mamy dzień brudaska.

- To, że ty śmierdzisz, nie znaczy, że ja też muszę, Daisy - powiedziałem śmiejąc się. - Idziemy spać, rano się wykąpiesz - zarządziłem, a nastolatka przystała na moją propozycję.

Po chwili dało słyszeć się jej spokojny oddech, odbijający się od mojej klatki piersiowej.

**
- Jak tam? - zapytałem szeptem, kiedy dziewczyna się obudziła.

Uwielbiałem na nią patrzeć, kiedy była taka zaspana. Wyglądała na maksa uroczo. Po przebudzeniu zazwyczaj wypowiadała jakieś głupie, nie klejące się ze sobą zdania. W takich chwilach przypominała mi małą dziewczynkę i po prostu mógłbym patrzeć na nią godzinami.

- Chyba nie czuję się super - mruknęła.

Popatrzyłem na nią z troską i złożyłem powolny pocałunek na jej czole.

- Zrobię nam śniadanie - zaproponowałem. - Jeśli dasz radę to idź pod prysznic, a później razem zjemy.

Dziewczyna ziewnęła, w taki sposób, że widziałem jej każdą plombę. I pokiwała powoli swoją głową.

- Wiedziałam, żeby wczoraj się umyć - marudziła. - Dzisiaj mi się taaak nie chce, chciałabym spać.

Uśmiechnąłem się do niej lekko i pokręciłem głową, przypominając jej, jaka wczoraj była śpiąca. W końcu bez słowa wyturlała się spod kołdry i podreptała do łazienki. Stwierdziłem, że to również dla mnie czas, żeby pójść i przygotować coś dobrego dla siebie i Daisy. Nigdy nie byłem zbyt pomysłowy w kuchni, potrafiłem gotować, ale ciężko było mi wymyślić co to mogłoby być. Dlatego dziś postawiłem na oklepane gofry z nutellą i owocami. Miałem wszystkie składniki w domu co mile mnie zaskoczyło, wiec przeszedłem do tworzenia naszego śniadania. Prawie kończyłem, kiedy przyszła Daisy i przytuliła mnie od tyłu. Uśmiechnąłem się do siebie, czując ciepło na sercu przez ten miły gest.

- Co przylepo?

- Co gotujesz? - zapytała i wzięła głęboki wdech. - Okej już czuję!

- I widzisz - roześmiałem się i udekorowałem ostatniego gofra.

Daisy chyba wymyśliła sobie dziś, że cały dzień będzie mnie przytulać. Nie odstąpiła mnie na krok nawet, kiedy przenosiłem swoją kawę i jej herbatę na stół. Zwróciłem jej nawet uwagę, na to, że ogranicza moje ruchy, ale ona nie dawała za wygraną.

- Twoje serce niepotrzebnie wybrało taką słodką dziewczynę.

Zaśmiałem się głośno na jej słowa i pokręciłem rozbawiony głową.

- Chyba infantylną - odgryzłem się. - Co może mam cię jeszcze nakarmić?

- Byłoby miło - odparła, ale po chwili się zaśmiała. - Dobra zjedzmy już, bo burczy mi w brzuchu - zmieniła temat i puściła mnie, aby podejść do swojego krzesła.

Oblizała szybko usta i wzięła się do konsumowania śniadania. Przyglądałem jej się jeszcze przez chwilę, żeby wyczuć czy jej smakuje. Wyglądała na zadowoloną, więc i ja włożyłem kawałek gofra do ust.

- Są pyszne - stwierdziła, mówiąc z pełnymi ustami. - Mogłabym tu zamieszkać, żebyś codziennie robił mi jedzenie - stwierdziła i uśmiechnęła się delikatnie na mój pomysł.

Powiedziałem, że może tutaj zamieszkać, ale żeby nie sądziła, że rzeczywiście będę stał cały czas przy garach. Dziewczyna stwierdziła, że w takim razie nie interesuje ją mieszkanie tutaj.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, a ja czułem się naprawdę szczęśliwy. Cieszyłem się, że ją mam, że pojawiła się w moim życiu. Nie sądziłem, że ktoś tak rożny ode mnie, może mi się spodobać. Jednak teraz już wiem, że moja Stokrotka jest tą osobą, z którą chciałbym spędzać najwiecej czasu.

- Co się tak patrzysz? - zapytała dziewczyna, po czym szybko otarła, swoją brudną od czekolady, twarz.

- Patrzę na moje szczęście - odparłem, niemal poetycko i to wystarczyło, żeby dziewczyna zrobiła się cała czerwona.

- A ja myślałam, że jestem brudna... - mruknęła nieśmiało.

Bo byłaś - pomyślałem, ale nic nie powiedziałem, aby nie zabierać jej uśmiechu z twarzy.

Łapcie kolejny rozdział, nie wiem, kiedy kolejny, ale postaram się napisać go jak najszybciej.
Buziaki!

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz