- Możesz się zamknąć? - warczę, kiedy dziewczyna śpiewa kolejny utwór. - To piąta piosenka, a ty wciąż wyjesz, jakby ktoś przytrzasnął ci nogę.
Nie mogłem nic poradzić na to, że byłem niemiły, jej osoba zaczynała działać mi na nerwy. Tolerowałem to przez jakiś czas, ale po około dwudziestu minutach zaczął trafiać mnie szlag.
- Nudzi mi się - jęknęła.
Przewróciłem oczami i mocniej wcisnąłem pedał gazu. Tak, jakbym chciał zostawić ją w tyle.
- Nie rozmawiasz ze mną to śpiewam - ogłosiła.
Już zaczęła otwierać usta, ale zanim zdążyła wydać z nich dźwięk, wyłączyłem radio i przerwałem jej, mówiąc:
- Nie możesz jak normalna dziewczyna obrazić się i nie odzywać?
- Nie - pokręciła głową. - Osiągnąłbyś swój cel. Porozmawiajmy.
- O czym chcesz gadać? - westchnąłem.
- Nie wiem.
Jezu. Dodaj. Mi. Sił. Bo. Coś. Jej. Zrobię.
- To jak niby mamy rozmawiać?
- Nie wiem - powtórzyła. - Wymyśl coś - bąknęła.
Wzniosłem oczy do góry i w myślach zmówiłem modlitwę, żebyśmy dotarli na miejsce jak najszybciej. Wiedziałem jednak, że została nam jeszcze przynajmniej godzina drogi.
I wcale nie byłem szczęśliwy z tego powodu. Jechaliśmy w ciszy, ale nie na długo, bo po chwili dziewczyna usiłując nawiązać kontakt zaczęła opowiadać mi o mieście, do którego jedziemy. Nie była to najciekawsza historia w moim życiu, ale przyznam, że miło się słuchało. Miała bardzo delikatny głos, który przyjemnie było wpuszczać do swoich uszu. Oprócz momentów, kiedy śpiewała - nie potrafiła tego robić.- Zatrzymaj się! - pisnęła. - Jeśli kupisz mi żelki przestanę się odzywać.
Wcale nie chciałem żeby przestała. Uporczywie pragnąłem ją słyszeć, co się zmieniło przez kilka chwil? Zjechałem jednak na bok, na parking przy zwykłym, małym sklepie spożywczym. Moja męska duma nie pozwoliłaby mi zrobić inaczej, nie mogłem - nie chciałem - aby zobaczyła, że chociaż w małym stopniu zacząłem ją lubić. Wciąż była mi obojętna.
- Tylko kwaśne - powiedziała, kiedy zgasiłem samochód. - Najlepiej dwie paczki.
- A może wstaniesz i sama sobie kupisz? - zapytałem wrednie. - Księżniczko - dodałem z sarkazmem.
- W takim razie daj mi pieniądze - mruknęła.
Oczywiście, że posiadała swoje. Ale po co wydawać fundusze matki, skoro można moje? Wyjąłem z portfela dwadzieścia dolarów i podałem jej, a ta z uśmiechem wzięła je i pomaszerowała do sklepu, uprzednio pytając czy nic nie potrzebuję.
Po około dziesięciu minutach wróciła z dwiema paczkami żelków i sokiem pomarańczowym.- Zostało mi trochę reszty - poinformowała. - A tak na poważnie... Oddam ci te pieniądze.
Wydawała się skruszona, a ja na jej słowa mocno się zdziwiłem. Nie dałem jednak po sobie tego poznać i jak na dżentelmena przystało powiedziałem, że nie jest mi nic winna. Mogła pomyśleć o wydaniu swojego kieszonkowego zanim wydała moje pieniądze, ale teraz mnie to nie obchodziło.
- Chcesz żelka? - zapytała.
Jechaliśmy już ponad dziesięć minut, kiedy ta wpychała w siebie kolorowe paski.
- Nie.
- No dawaj twardzielu - zachichotała. - Tacy jak ty nie jedzą takich słodkich rzeczy?
![](https://img.wattpad.com/cover/114706125-288-k80595.jpg)
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Teen FictionTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...