Czterdziesty czwarty ~ on

816 73 14
                                    

Hejka, skończyły mi się rozdziały „na przód", wiec wybaczcie za takie opóźnienia. W dodatku dostałam pracę na wakacje (jest podjarka haha), więc z czasem to tak średnio. Jestem strasznie sfrustrowana. Ponadto moja wena pojechała na wakacje (w przeciwieństwie do mnie) i nie powiedziała mi, kiedy zamierza wrócić. Dobra to tyle, teraz rozdział, na który musieliście trochę zaczekać. Przepraszam :( A właśnie, kto idzie do szkoły średniej? Dostaliście się tam gdzie chcieliście?

- Zabiorę ją i pojedziemy już - oznajmiłam, widząc śpiąca Daisy na moim ramieniu.

Mówiła, że jej się nudzi, ale głupio było mi wyjść po trochę ponad dwóch godzinach, może nie należę do najbardziej przyjemnych typów, ale dla kumpli się staram.

- Ile ona ma w ogóle lat?

- Daruj sobie - wtrącił się Cal, zanim zdążyłem coś odpowiedzieć. - Co cię to obchodzi?

Mężczyzna wzruszył ramionami i wziął łyk swojego trzeciego piwa. Nie powiedziałem już niż, tylko delikatnie podniosłem Daisy i ruszyłem do drzwi.

- Co? - jęknęła zaspana.

- Śpij - mruknąłem. - Jedziemy do domu.

Nie było bardzo późno, a ona zazwyczaj miała sporo energii, ale chyba naprawdę jej się nudziło.
Dziewczyna mocniej wtuliła się we mnie i głośno ziewnęła. Okej, to nie było zbyt elegancie, ale mniejsza.
Posadziłem ją na miejsce pasażera i zapiąłem pas, po czym obszedłem samochód i usiadłem za kierownicą. Od razu wyciszyłem muzykę, aby Daisy mogła spać w ciszy i w spokoju. Następnie, ruszyłem w stronę naszego domu. Kiedy dojechaliśmy, znowu wziąłem ją na ręce, niestety spała z rozchylonymi ustami, mogłem się założyć, że obśliniła mi pół koszulki.

- A ona co? - zapytała Emma, którą mijałem na schodach.

- Zasnęła - wzruszyłem ramionami. - Idę ja zanieść do łóżka.

- Ale do jej łóżka - kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. - Nie myśl, że nie zauważyliśmy wczoraj.

Uśmiechnąłem się niewinniem, lekko rozbawiony. Wiem, że jej mama i tak wie, że nic nie robiliśmy, bo inaczej nie byłaby na tyle spokojna. Jednak tego nie skomentowałem, poprawiłem jedynie Daisy, która się przekręciła, sprawiając, że było mi niewygodnie.

- Lepiej już pójdę, masz dość ciężką córkę.

Emma roześmiała się cicho i zeszła na bok. Ominąłem ją i skierowałem się prosto do pokoju mojej dziewczyny.
Ramieniem włączyłem światło, a później położyłem ją na łóżku. Kiedy złożyłem krótki pocałunek na jej czole i chciałem wyjść, zauważyłem, że ma otwarte oczy. Zanim zdążyłem się odezwać, ona zrobiła to pierwsza:

- Uważasz, że jestem ciężka?

Zaśmiałem się na jej słowa, a ona udawała poważną.

- Czyli nie spałaś - stwierdziłem. - Ty kłamczucho.

- Obudziłeś mnie, kiedy zaryłeś moją ręką o ścianę - przyznała. - Jak mogłeś nie zauważyć, że się obudziłam?

Przewróciłem oczami.

- A po co udawałaś?

- Nie chciało mi się iść. Po za tym, tak bardzo zażenowałam się twoją rozmową z moją mamą, że nie byłam w stanie się odezwać.

Uśmiechnąłem się rozbawiony, to dziwne, że nie wyleciała z głupim tłumaczeniem się, tak jak miała to w zwyczaju.

- Dobra, to idź spać, bo jutro do szkoły - stwierdziłem.

- Muszę się umyć - jęknęła. - Ale tak mi się nie chce.

- Umyj się, bo śmierdzisz.

- Chyba ci się węch zepsuł.

- No, od twojego smrodu.

Uderzyła mnie żartobliwie w pierś i zachichotała cicho. Przewróciłem na nią oczami i podniosłem się z łóżka. Wymamrotałem, że idę o szybko ruszyłem do sypialni, a następnie do łazienki. Oczywiście udało mi się zrobić to przed Daisy, bo ta dziewczyna, naprawdę, ma czasami „zabójcze" tempo.

***
Kilka dni później dowiadujemy się, że Emma nie jest w ciąży. Nie pokazujemy tego po sobie, ale mnie, jak i Daisy - trochę ulżyło. Jakoś nie uśmiechało nam się, mieć wspólne rodzeństwo.  Chociaż ten związek i tak raczej nie potrwa jeszcze długo, bo wiem, że powinienem z nią zerwać, dla jej dobra. Jak mógłbym posunąć się do tego, co chodzi mi już tyle czasu po głowie, mając przy sobie taką fajną dziewczynę?

- Remy, ja już nie mogę tak dłużej - usłyszałem pewnego wieczoru.

- Hmm? - mruknąłem i uniosłem wzrok z nad kartkówek.

- No właśnie tego - jęknęła. - Ja nie chcę żeby tak to wyglądało. Ty mówisz o nas wszystkim, a ja nie mogę nikomu.

- Nikomu to akurat możesz.

Przewróciła oczami i jedną ręką odsunęła na bok mały stos kartek, który zgromadził się na blacie.

- Musisz być nauczycielem?

- Nie - przyznałem. - Ale nie rzucę tego w połowie semestru.

Nastolatka wzruszyła ramionami.

- Przecież nikt cię nie zabije.

No, kurwa szkoda.

- Muszę wywiązać się z umowy, a nawet jeśli, to nie zrobię czegoś takiego, bo na razie nie mają nikogo na moje miejsce - wyjaśniałem. - Musisz to zaakceptować.

- Super - bąknęła. - Szkoda, że nie powiedziałeś mi wcześniej to...

- Mówiłem - przerwałem jej.

- To poszłabym do innej szkoły! - dokończyła unosząc ton swojego głosu.

Uniosłem głowę do góry i wypuściłem głośno powietrze z ust. Zaczynała mnie irytować, a przecież poniekąd miała rację. Chociaż wciąż nie rozumiem jej matki, ale racja - nie mogę zwalać tej winy na Emmę, bo każdy zrobił coś głupiego, jeśli chodzi o tę szkołę.

- Dobra - uciąłem. - Idź robić zadania, bo z tego co pamiętam, sam trochę wam ich zadałem.

- Kto by się spodziewał? - zapytała z ironią. - Ale nie chce mi się, może poproszę mamę i pozwoli mi jutro zostać w domu.

- Już to widzę - uśmiechnąłem się lekko rozbawiony.

Mimo tego, że Emma nie jest moją matką, tylko Daisy. I znam ją dość krótki, to zdążyłem poznać jakie wartości, rzeczy są dla niej ważne. Nauka się do nich zalicza i to na jednym z wyższych miejsc, więc wątpię żeby kobieta zgodziła się na taką propozycję swojej córki.

- Czasami mógłbyś stać po mojej stronie - przewróciła oczami.

- No, stoję, ale sama wiesz jak będzie, wiec lepiej rób zadania, bo ci sprawdzę - ostrzegłem.

- Jasne - powiedziała. - Nigdy nic nie sprawdziłeś. Idę chyba na spacer, idziesz?

- Nie, mam pracę - zmierzyłem ją wzrokiem. - Tak jak ty.

Dziewczyna głośno westchnęła i wyszła z pokoju. A ja wróciłem do nudnego sprawdzania.

Po godzinie byłem wolny, więc poszedłem coś zjeść. W kuchni spotkałem mojego tatę, który zapytał gdzie jest Daisy. Zmarszczyłem brwi zaskoczony, że nic im nie powiedziała, bo to totalnie nie w jej stylu. Nawet, kiedy się śmiałem, że to robi, ona nie zmieniała zdania.

- Poszła na spacer, chyba - powiedziałem. - A co jest?

- Nic, po prostu Emma jak zwykle martwi się na zapas, bo Daisy nie odbiera telefonu - wyjaśnił.

- Serio? - zmarszczyłem brwi. - Może ma jak zwykle wyciszony telefon.

Po moich słowach w całym domu rozbrzmiał głośny odgłos dzwonka do drzwi.

- Otworzę.

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz