Sześćdziesiąty dziewiąty ~ on

310 14 5
                                    

Spędziliśmy z Daisy dużo czasu na nauce i pracy, właśnie dlatego nie miałem siły, na obiecane spędzenie czasu w jakiś kreatywny sposób, czułem, że po prostu potrzebuję odpoczynku. Marzyłem tylko o tym, aby nastała noc. W mojej głowie narodził się plan, żeby wykorzystać trochę towarzystwo innych znajomych, przez co nie musiałbym, aż tak udawać, że mam ochotę na rozmowę, albo inne pierdoły. Jednak szybko zauważyłem, że moja propozycja nie powinna zostać w ogóle wypowiedziana.

– Dlaczego akurat musimy siedzieć z Calumem?

– Myślałem, że go lubisz – uniosłem brwi.

– No lubię, ale to nie znaczy, że chcę żyć w trójkącie.

Dziewczyna się skrzywiła, a ja westchnąłem ciężko, w duchu zauważając, że moja dzisiejsza propozycja powinna zostać niewypowiedziana.

– Nie karzę ci z nim spać.

– Tylko byś spróbował! – warknęła. – Mieliśmy popracować, a później porobić coś razem a teraz się wycofujesz.

Po słowach dziewczyny zrozumiałem, że przesadziłem, a moja propozycja sprawiła jej przykrość. Postanowiłem odpuścić. Może nie byłem najmilszym gościem, ale zależało mi na niej.

– Już po krzyku – mruknąłem i odrzuciłem telefon na dalszy fragment kanapy. – Chodź do mnie.

Chciałem odrzucić od nas ten chwilowy nieprzyjemny epizod i skupić się na nas. Dziewczyna usiadła obok mnie, ale przeciągnąłem ją na swoje kolana. Szturchnąłem nosem jej policzek, aby trochę się rozchmurzyła, widziałem, że walczyła ze sobą, pewnie chciała być na mnie zła, ale prawda była taka, że Daisy nie potrafiła się długo gniewać na nikogo. Zwłaszcza na mnie.

– No już nie złość się – mówiłem, gładząc ją po udzie – możemy zjeść lody jeśli chcesz.

Cóż ta nędzna próba przekupstwa w każdej innej sytuacji pewnie by nie podziałała, ale prawda była taka, że dziewczyna nie kochała nic tak bardzo jak lody i ja o tym doskonale wiedziałem.

– A masz czekoladowe z miętą?

– No pewnie – przyznałem.

– To może ci wybaczę – uśmiechnęła się lekko, a mnie zrobiło się ciepło na sercu – a załatwisz mi piątkę z matmy?

Zachłystnąłem się powietrzem.

– Chyba sobie żartujesz.

– To może chociaż czwórkę?

– Nie zapędzasz się? – uniosłem brwi.

– Warto było spróbować – mruknęła i wiercąc się, przesunęła się wyżej. – To mnie nawet kręci, że jesteś moim nauczycielem...

– Czyżby? – powiedziałem lekko rozbawiony, ale chyba tego nie wyczuła.

– Yhm...

Miałem ochotę roześmiać się przez jej zaloty, ale utrzymywałem powagę, żeby jej nie zawstydzić. Cóż, mnie niekoniecznie kręciło to, że była nastolatką, nie byłem z takich, ale wystarczająco podobało mi się to, że była moja, a ja jej.

– Kocham cię – wychrypiała w moje usta, zanim połączyła je w delikatnym pocałunku.

***

– Weź wrzuć moją butelkę do plecaka! – krzyknąłem do Daisy, która od niemal 5 minut smarowała swoje całe ciało kremem z filtrem, nie chcąc pominąć żadnego fragmentu.

– Się robi! – odkrzyknęła od razu.

Wybieraliśmy się na wspólną wyprawę w góry, bo zaledwie godzinę drogi od mojego mieszkania rozprzestrzeniało się piękne pasmo góry, a moja dziewczyna jeszcze nie miała okazji zobaczyć jak pięknie tam jest. Kończyłem wiązać swoje buty, gdy Daisy wbiegła do przedpokoju omal się nie przewracając.

– Oszczędzaj siłę, bo nie będę cię niósł – zażartowałem, gdy usłyszałem jej urwany oddech.

– Nawet jak pięknie poproszę?

– Nawet – zaśmiałem się krótko – ubieraj się i lecimy, bo noc nas zastanie.

Gdy w końcu oboje byliśmy gotowi, zjechaliśmy na parking i ruszyliśmy w dobrze mi znaną trasę. Z domu mojego ojca było trochę dalej, niż z mojego obecnego, ale i tak właśnie tam, gdy byłem jeszcze dzieckiem, często jeździłem z moim tatą. Była godzina szczytu, więc wyjazd z miasta zajął nam dłużej niż można by tego oczekiwać. Jednak Daisy w ogóle to nie przeszkadzało, od samego początku włączyła swoją playlistę i niszczyła mi bębenki uszne, ale nie zamierzałem jej przerywać. Cieszyłem się, że czuła się w moim towarzystwie tak swobodnie. Mój humor od rana uległ dużej poprawie i wiedziałem, że to dzięki niej. Wprowadzała w mój świat trochę światła, ja w jej – trochę ciemności, ale tak chyba miało być. Uzupełnialiśmy się.

Gdy byliśmy w połowie drogi, postanowiłem skręcić na stację benzynową, bardziej chodziło mi o kawę, aniżeli o paliwo.

– Chcesz coś?

Dziewczyna posłała mi promienny uśmiech na co przewróciłem oczami. Nie musiała mówić – chciała coś słodkiego. Wziąłem dla siebie americano, a dla Daisy paczkę kwaśnych żelek, które swoją drogą, miałem zamiar jej podkradać. Gdy wróciłem do auta, zastałem dziewczynę w za dużych okularach słonecznych, z nogami wyłożonymi na desce rozdzielczej. Zmierzyłem ją wzrokiem i podałem jej przekąskę, którą od razu otworzyła. Wyjechałem znów na autostradę, ale na chwile zwróciłem swój wzrok w stronę nóg dziewczyny, które wciąż były w niebezpiecznej pozycji. Zirytowany podniosłem rękę i szybkim ruchem zepchnąłem jej nogi z powrotem na podłogę.

– Hej! – wykrzyknęła oburzonym tonem – zwariowałeś?

– Milion razy powtarzałam ci, że połamiesz nogi – wyjaśniłem szybko swoje impulsywne zachowanie – jeśli wybuchłaby poduszka, miałabyś przejebane.

Daisy westchnęła, ale chyba stwierdziła, że nie ma sensu się ze mną wykłócać. Milczała tylko kilka minut, bo później na nowo zaczęła śpiewać swoje przeboje.

Znalezienie wolnego miejsca na parkingu, graniczyło z cudem. Udało nam się to, ale do naszej wędrówki musieliśmy dołożyć dodatkowy kilometr. Niemniej nie przeszkadzało nam to, oboje mieliśmy dobre humory, co przełożyło się na dobrze spędzony czas razem.

– Kurwa, Daisy – mruknąłem w pewnym momencie zrezygnowany. Nie wiedziałem, czy powinienem się zaśmiać z jej rozumowania, czy rozpłakać – Gdy mówiłem, żebyś wrzuciła butelkę do plecaka, miałem na myśli, butelkę wypełnioną wodą. Nie mamy nic do picia.

– Dobrze, ale nie krzycz – Daisy skrzywiła się delikatnie – okej, nie pomyślałam, ale mogłeś sprecyzować, albo sam sprawdzić...

– Czy ty masz pięć lat?

– Oj dobra, po co tyle złej energii, to tylko woda.

Spojrzałem na nią z politowaniem, o tym, żeby wziąć przenośny statyw do telefonu pamiętała, ale o czymś tak logicznym jak woda, już nie pomyślała.

– Dam ci trochę swojej śliny – dziewczyna szturchnęła mnie w ramię i posłała mi promienny uśmiech, który jak podejrzewam, miał rozładować napięcie.

– Jesteś obrzydliwa – pokręciłem głową, ale jej marna próba poprawy tej chwili, chyba doszła do skutku – idźmy już lepiej dalej.

Nie było mnie ponad rok i tym razem nie obiecuję poprawy, bo życie nie potoczyło się tak jakbym chciała, ale w miarę możliwości będę coś tutaj wrzucać, bo chciałabym doprowadzić tę opowieść do końca, bo już pora. Mam nadzieję, że u was wszystko jest w miarę dobrze. Trzymajcie się cieplutko!

(Prawie) idealna para Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz