Hejka, przepraszam, że tak długo nie dawałam wam żadnego śladu. Mam świadomość, że „przepraszam" jest tutaj mało znaczącym słowem - owszem, jest potrzebne, bo wyraża to, że jest mi przykro, ale wiem też, o tym, że „przepraszam" nie wystarczy. Powinnam was teraz conajmniej obsypać nowymi rozdziałami, z ogromem wątków i akcji, które by wam to w jakiś znaczny sposób wynagrodziły moje zniknięcie. Jednak na pewno wiecie, że jestem człowiekiem (no nie jestem jednorożcem, niestety), który popełnia jakieś błędy, podejmuje złe i dobre decyzje, myli się, ale ma swoje życie, które nie zawsze jest takie jakie powinno być. Nie miałam ochoty na nic (nie, nie, nie stało się nic szczególnego), po prostu, pisanie przez pewien moment przestało dawać mi radość, jaką powinno ze sobą nieść, a niosło tylko wyczerpanie i beznadziejne pomysły. Bardzo chciałam zakończyć to opowiadanie już na wakacjach, ale nie udało mi się to, a nie chciałam dawać wam jakiś zepsutych owoców - moich niezbyt atrakcyjnych rozdziałów. Wena była, ale była inna. Miałam wiele pomysłów na akcje, ale brak słów i chęci do napisania tego. Nienawidziłam tego (i wciąż to robię), że nie udawało mi się stworzyć tego, czego chciałam, że znikłam na dwa miesiące, pewnie tracąc wielu z was. Chciałabym, żebyście mi wybaczyli, ale też, żebyście spróbowali mnie zrozumieć. Nie obiecuję, że poprawie się regularnością, ale mogę obiecać, że będę się starała. ❤️
- Bardzo za tobą tęsknię. Chciałabym, żebyś był obok i mnie wspierał. Zakochałam się nie w tej osobie co powinnam - przymknęłam oczy, a po chwili mówiłam dalej. - Nienawidzę tego, że cię tutaj nie ma. Pewnie powiedziałbyś coś, co zapamiętałabym na zawsze. Dlaczego nie mogę być taka dojrzała jak ty? Zachowuję się jak jakiś dzieciak, wcale nie dziwie się, że Remy jest na mnie zły. Remy... Myślę, że byś go polubił, jest bardzo inteligentny. A ty lubisz przecież inteligentne osoby, prawda? Bardzo cię kocham i wciąż nie dochodzi do mnie to, że nigdy cię nie zobaczę. Ciekawe jakbyś ty zareagował na swoją śmierć? - przełknęłam ślinę. - Tak wiem zadaję dziwne pytania, pewnie się ze mnie śmiejesz, ale... Chciałabym wiedzieć jak mnie pocieszysz, bo przecież zawsze to robiłeś, ciekawe czy powiedziałbyś coś co by mi pomogło. Tak bardzo nienawidzę tego, że byłeś taki nieuważny. Jednak pewnie tak musiało być, ale ty przecież umarłeś w tak młodym wieku. Chciałabym, żebyś tutaj był. Zamiast mnie. Nie wiem jak potrafię żyć bez ciebie, mama udaje, że wszystko jest w porządku, ale wiem, że serce jej pękło, razem z twoim... - głos zaczął mi się łamać. - Pamiętasz, jak pierwszy raz wypiłam alkohol? Myślałam, że wyjdziesz z siebie, taki byłeś zły, ale mimo tego kryłeś mnie przed mamą. Drugi raz już nie mogłeś mnie chronić. Bo... Bo zrobiłam to kilka godzin po tym jak dowiedziałam się o wypadku. Nie byłbyś ze mnie dumny. Tak bardzo mi ciebie brakuje Anthony... Mama chciała żeby Remy trochę mi ciebie zastąpił, ale nie kocham go w taki sposób jak powinnam kochać brata. Nikt mi ciebie nie zastąpi. Powinieneś się cieszyć Anthony „Niezastąpiony" Marshall - zachichotałam przez łzy. - Żałuję, że nikt cię tak nie nazywał, kiedy tu byłeś, to byłoby bardzo trafne drugie imię, dla kogoś takiego jak ty. Chyba powinnam już iść mama na pewno wychodzi z siebie, że nie dotarłam do szkoły. Wiesz, że nawet za kilka minut spóźnienia potrafią zadzwonić do rodziców? Wariaci, nie? Dobra, wracam do siebie, Kelly czeka na mnie w swoim aucie, to bardzo miłe z jej strony, że mnie tu przywiozła. Została w samochodzie, aby dać nam chwilę dla siebie, jest kochana...
Przełykamy ślinę i zamykam oczy, całuję zimny grób swojego brata i uśmiecham się przez łzy.
- Do widzenia staruchu.
***
- Jezu, dziecko gdzie ty byłaś? Remy powiedział, że nie ma cię w szkole, bardzo się martwił, ja z resztą też!
Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy pomyślałam o tym, że mężczyzna się zamartwiał, ale po chwili prychnęłam, bo to raczej nie była w zupełności prawda.
- Byłam u Anthonego - mruknęłam. - Potrzebowałam jego pomocy.
Mama odwróciła na ułamek sekundy wzrok i zamrugała szybko.
- Skarbie, Anthony nie...
- Wiem, że już mi nie pomoże! - warknęłam zła na samą siebie. - Po prostu potrzebowałam tam posiedzieć...
- Rozumiem - mamie zadrżał głos. - Anthony na pewno ucieszyłby się z twoich odwiedzin, Daisy.
Pokiwałam głową, wiedziałam o tym. Nie chciałam, aby mnie pocieszała, bo sama się z tym jeszcze nie pogodziła.
- Pójdę nadrobić zaległości z dzisiejszych zajęć.
Zanim mama miała szansę coś odpowiedzieć ominęłam ją i podreptałam do swojego pokoju. PWcale nie miałam zamiaru się uczyć, nie miałam dziś nic sensownego, zresztą moje rzeczy były w szkole, nawet nie miałam żadnego sposobu, aby nadrobić materiał.
Otworzyłam drzwi i w kroczyłam do pokoju z ogromną ochotą rzucenia się na moje miękkie łóżko; niestety miejsce było już zajęte.
- Co ty tutaj robisz? - warknęłam na młodego mężczyznę.
- Gdzie byłaś?
Prychnęłam.
- Nie powinno cię to w ogóle interesować.
Remy przegryzł wargę i powoli wstał z łóżka. Nie przepadał gdy ktoś nad nim górował, nawet jeśli chodziło o zwykłą wysokość.
- Nie możesz mi zwyczajnie odpowiedzieć? - westchnął, jakby był zmęczony.
Z całych sił starałam się, aby moja złość nie wyparowała, wcześniej był to smutek odczuwany po byciu przy grobie mojego brata, ale później zmienił się on w zwyczajną wściekłość.
- Wyjdź stąd, nawet nie chcę na ciebie patrzeć.
- Daisy... - przewrócił oczami. - Przestań.
Prychnęłam.
- Wypierdalaj stąd - warknęłam jeszcze głośniej. - Nie chcę cię tutaj!
Uniósł brew na przekleństwo usłyszane z moich ust i podszedł do wyjścia z pokoju. Myślałam, że wyjdzie, ale on zamiast tego przekręcił kluczyk w moich drzwiach i włożył go do swojej kieszeni.
- Co ty robisz? - pisnęłam zirytowana.
Ominął mnie i usiadł na łóżku.
- Chodź tutaj.
Prychnęłam na jego bezsensowne słowa. I odmówiłam.
Pociągnął mnie za rękę, tak, że wylądowałam obok niego.
- Nie dotykaj mnie!
- Uspokój się, do kurwy nędzy.
- To ty tutaj jesteś chory! Najpierw mnie zostawiasz, a później się przyczepiasz, mam dość, żałuję, że w ogóle coś z tobą zaczęłam.
Moja złość weszła na taki poziom, że nie panowałam nad tym o czym mówię, po prostu wypowiadałam słowa, aby go zranić, żeby poczuł się chociaż troszeczkę jak ja. Zawsze byłam przeciwko tej metodzie, ale teraz to nie miało znaczenia.
Musiał zrozumieć swój błąd.
CZYTASZ
(Prawie) idealna para
Teen FictionTo jest za dobre, żeby mogło być legalne. Różnica wieku? Relacja nauczyciel - uczennica? Przybrane rodzeństwo? Czy jest coś co nas nie dotyczy? On słucha rocka, a ja popu. On pije kawę, ja jej nie znoszę. On kocha noc, a ja boję się ciemności...