= XVI =

71 4 0
                                    

Ciepłe powietrze buchnęło mi prosto w twarz, a promienie górującego w zenicie słońca, wpadały do oczu, uniemożliwiając dostrzeżenie otaczającego mnie krajobrazu. Na chwiejnych nogach, wydostałam się z budynku, poruszając wzdłuż ścinany, a jej chropowata powierzchnia, wyznaczała kierunek. Zatrzymałam się w odległości dwudziestu kroków od drzwi i z bezgłośnym westchnieniem osunęłam się plecami wzdłuż ściany. Usiadłam na ziemi, wystawiają wyprostowane nogi przed siebie i zaczęłam myśleć nad znalezieniem rozwiązania, dla sytuacji, w której właśnie się znalazłam. Odczekałam, kilka minut, aż oczy przywykną do wszechogarniającej jasności i z niemałym wysiłkiem podniosłam się z ziemi, aby dołączyć do stojących nieopodal chłopaków. Po drodze zlustrowałam całą, okolicę pragnąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów, ale ku mojemu niezadowoleniu, nie udało mi się dostrzec nic nadzwyczajnego. Wszędzie na około, morze piasku i rozpływający się gdzieś w oddali horyzont. Wszystko wydawało się zupełnie zwyczajne i nie odbiegało od normy. Nie licząc kilku pustostanów i jednego ogromnego magazynu, z którego udało mi się wydostać. W najbliższej okolicy było sześć opuszczonych budynków, w tym jeden blok, cztery domki jednorodzinne i ogromny magazyn. Miejsce wyglądało jak z sennego koszmaru. Pojęcia nie miałam, jak długo pozostawało, opuszczone, ale po wyglądzie rozpadających się domów, mogłam dojść do wniosku, że mieszkańcy tej niewielkiej osady, wynieśli się minimum kilka lat temu.

- To najgłupszy pomysł, na jaki oboje mogliście, kiedykolwiek wpaść!- usłyszałam urywek prowadzonej przez nich rozmowy, oskarżycielski głos Azjaty, zdradzał, o czym przed chwilą rozmawiali.- Mogłeś dać mi jakiś znak!- krzyknął poirytowany, chodząc tam i z powrotem.

- Niby jaki znak?- prychnął Newt, spoglądając pytająco na przyjaciela.- Sytuacja była, zbyt skomplikowana, żeby ryzykować.- wzruszyła ramionami, odwracając się w moim, kierunku, kiedy przystanęłam tuż obok, wkładając ręce do kieszeni poszarpanych spodni.

- No wiem, mogłeś, chociaż, mrugnąć...- wciąż obstawał przy swoim, zatrzymując się w miejscu.

- To bez sensu Minho.- stwierdził Thomas, kiwając głową z dezaprobatą.- Byłeś zbyt wkurzony.- dodał pośpiesznie, zanim Azjata, zdąży wtrącić swoje dwa grosze.- Nie odczytałbyś tego znaku, nie wspominając już o tym, że prawie roztrzaskałeś głowę Newta o podłogę.

- Do diabła z wami wszystkimi- machnął ręką.- Lepiej powiedzcie, co zamierzamy z tym zrobić? Tak dobrze słyszycie, my, nie tylko ja...- spojrzał na nas pytająco, a ja przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, nad najlepszym, rozwiązaniem, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.

- Może poszukajmy tutaj, jakiegoś prowiantu, czegoś na przebranie?- zaproponowałam po dłuższej, chwili milczenia, bo szczerze mówiąc, na nic innego nie potrafię wpaść.- Z chęcią założyłabym na siebie coś czystszego. Nie wspominając nawet, o czymś do jedzenia i picia.- dodałam bez wahania, spoglądając na moje podarte i ubrudzone ubrania. Może nie były pierwszej świeżości, ale to zawsze coś. Zresztą łachy chłopaków, wyglądały tak samo marnie jak moje. Z tym że na ich odzieniu, można dostrzec plamy zaschniętej krwi.

- Nie chcę, wyjść na księżniczkę, ale z chęcią założyłbym, na siebie coś nowego.- powiedział Thomas, odklejając od klatki piersiowej mokrą koszulkę.- W takim razie proponuję się rozdzielić.- spojrzał na Newta, jakby liczył na jego poparcie w tej sprawie, na co blondyn jedynie kiwnął głową.- W takim razie, ja z Minho zajmiemy się wschodnią częścią budynków, a wy resztą.- odchylił głowę w bok, wskazując na przydzieloną mi i Newtowi część.

- Byle, szybko...- odpowiedziałam, ciągnąc blondyna w odpowiednim kierunku.- Bo nie wiem jak długo, będą jeszcze nieprzytomni.- westchnęłam poirytowana na samą myśl, że Gally mógłby się ocknąć i po raz kolejny, spróbować nam zaszkodzić.

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz