~lX~

883 33 2
                                    

Siedziałam właśnie na krześle w budynku w którym miało odbyć się zebranie opiekunów w sprawie Bena.W środku było bardzo duszno jeżeli nie pospieszą się z tym zebraniem całej naszej grupce zabraknie powietrza krótko mówiąc padniemy tutaj z przegrzania lub niedotlenienia.Co prawda zebranie się nawet nie rozpoczęło a ja miałam już dosyć po prostu chciałam wyjść stąd jak najszybciej.W pomieszczeniu dało się wyczuć pełną podniecenia atmosferę wszyscy głośno debatowali na różne tematy.Tommy siedział wsparty na łokciu głośno kłócąc się o coś z Minho,Patelnik zanudzał Winstona opowieściami o swoich nowych odkryciach kulinarnych,byli tu prawie wszyscy ale kogoś brakowało zlustrowałam wzrokiem całą salę żeby stwierdzić że brakuje Newta.Gdzie podziewa się ten sztamak za dwie minuty rozpocznie się zebranie a jego nadal nie ma,siedziałam tak przez chwilę wymyślając coraz to gorsze scenariusze w kwestii tego co mogło przytrafić się mojemu przyjacielowi.Nagle drzwi otworzyły się z impetem wpuszczając do środka orzeźwiające powietrze,a moim oczom ukazał się Newt cały zdyszany i mokry od potu.Zamknął ostrożnie drzwi i rzucił się na krzesło po mojej lewej stronie.Co on właściwie takiego robił wyglądał jakby właśnie przebiegł maraton.Sapał ciężko walcząc o każdy chaust powietrza,szturchnęłam go w ramię dając mu tym do zrozumienia że chcę z nim porozmawiać,on tylko kiwnął głową i uśmiechnął się serdecznie.Ja nie mogę on to po prostu jest świetny właśnie wygląda jakby przebiegł kilka kilometrów i jeszcze się cieszy za to właśnie go kocham uśmiechnęłam się do siebie w myślach.

-Newtie,ty to jesteś cudowny wyglądasz jak siedem nieszczęść i jeszcze się cieszysz-mruknęłam.

-A co mam być smutny-zaśmiał się.-Newtie?-zapytał unosząc brwi do góry.

-W czym problem nie podoba się?-zapytałam przerzucając warkocz przez ramię.Nie rozumiem co w tym dziwnego wymyślasz chłopakowi ksywkę a on robi tego wielkie halo jakoś oni ciągle wymyślają sobie przezwiska.

-Jest ogey.tylko nikt wcześniej mnie tak nie nazywał-zarumienił się.

-To od dziś ja tak będę cię nazywać-uśmiechnęłam się.Zobaczyłam jak uchyla usta żeby coś powiedzieć,zamilkł spoglądając w tył dopiero teraz zrozumiałam o co mu chodzi Alby właśnie wszedł do budynku.Chciałam coś szepnąć do Newta ale on gestem ręki nakazał mi milczeć.Reszta zachowywała się jakby nie zauważyła przybycia ciemnoskórego.Wszyscy nadal rozmawiali w najlepsze przekrzykując się między sobą.Alby stanął na środku i chrząknął głośno bez skutku nawet go nie zauważyli,traktowali go jak powietrze.Proszę was przymknijcie się na chwilę bo będzie źle zajęczałam w myślach.Zobaczyłam jak ciemne oczy przywódcy latają po całej sali zatrzymując się na każdym tu zebranym.

-Cisza!-usłyszałam donośny krzyk Newta wstającego z krzesła.Kilka osób podskoczyło na miejscu.Ich zaskoczone miny zdradzały wszystko dopiero teraz kiedy dostrzegli Albego ucichli momentalnie.

-Dzięki Newt-mruknął czarnoskóry dając mu znak ręką że może z powrotem usiąść na miejscu.-A więc tak,jak dobrze wiecie spotkaliśmy się tutaj w sprawie Bena-jak dobrze wiecie a jeśli nie to dowiecie się o tym w tej chwili-chrząknął-Ben na skutek użądlenia bóldożercy zaatakował tą oto sztamaczkę-pokazał na mnie palcem poczułam wzrok streferów na plecach miałam już tego serdecznie dość czemu wszystkie złe rzeczy muszą przytrafiać się akurat mi,chcąc poczuć się bardziej komfortowo zaczęłam przyglądać się własnym butom słuchając dalszego wywodu Albyego.

-Obecnie znajduje się w klinice Jeff podał mu serum zobaczymy co będzie dalej,a teraz po kolei wysłucham każdego z was a na końcu zrobimy głosowanie-przewrócił oczami-To może zaczniemy od Newta-wskazał blondyna po mojej lewej usłyszałam jak poprawia się na krześle i wypuszcza z ust powietrze z głośnym świstem.

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz