Ciemność spowija mnie jak mgła kiedy, wybiegam z portalu. Wszystko skrywa się, w mroku powodując, niepokój w sercu. Czuję się bezbronna, nieprzebyta ciemność wprawia, mnie w stan otępienia wydzierając, niczym szponami resztki odwagi, które w sobie miałam. Nie jesteśmy w stanie, obronić się przed potencjalnym niebezpieczeństwem będąc, całkowicie pozbawionym zmysłu, jakim jest wzrok. Nie poruszam ani jedną częścią ciała, jakbym bała się, że tajemnicza siła, kryjąc się w niezbadanych, odmętach pochwyci mnie w swe objęcia. Wiem, że Newt, Thomas i Minho są w pobliżu, widziałam jak, wbiegają do szarego kwadratu przede mną. Czuję dławiący strach w gardle na samą myśl, że coś mogło się im przytrafić. Próbuję krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wydobywa się z mojej krtani. Jakbym miała na szyi związaną pętlę, zaciskającą się coraz mocniej, pozbawiającą mnie oddechu.
-Z drogi!-słyszę głos Newta z mojej prawej strony, oczami wyobraźni widzę jak kroczy, pośród streferów torując, sobie drogę w moją stronę. Co chwilę czuję na ciele niewinne dotknięcia i dopiero teraz wiem, że jest coraz bliżej mnie. Odwracam głowę w odpowiednim, kierunku wsłuchując się, w tembr jego kroków i piasek zgrzytający pod stopami.
-Wszystko Ogey?-już nie mal czuję jego
bliskość. Otwieram usta z zamiarem odezwania się. Dźwięk sunącej po posadzce podeszwy zdradza, że właśnie się potknął. Wszystko byłoby całkiem w porządku. Gdyby nie, no właśnie, przeszywa mnie dreszcz, kiedy czuję na policzku jego ciepły świszczący oddech, który jak piórko łaskocze mnie po twarzy. Jesteśmy niebezpiecznie blisko siebie, czuję temperaturę wzrastającą w moim ciele. Pierś płonie żywym ogniem, a policzki oblewają się szkarłatnym rumieńcem, czuję to i jestem wdzięczna, że nie zobaczy zażenowania błąkającego się po mojej twarzy.-Chyba jesteśmy zbyt blisko...-głos blondyna odbija się po mojej głowie. Ma rację. Myśl o tym, że prawie nasze wargi zetknęły się, powoduje, u mnie niepokój. Jest tylko i wyłącznie przyjacielem. Nie liczę na nic więcej z jego strony, sama nawet nie zamierzam oferować więcej.
-Zdecydowanie.- odpowiadam lakonicznie, czując w głębi duszy, że na nic więcej mnie w tym momencie nie stać. Po raz ostatni czuję ciepło na policzku i wiem, że odsunął się ode mnie. Nie daleko, ale oddalił się. Nie mogę nawet wyobrazić sobie... Nieważne, odczuwam ulgę, wiedząc, że jest w bezpiecznej odległości.
-Przepraszam, potknąłem się.- nieporadnie odpowiada ewidentnie speszony tą sytuacją tak jak ja. Przez chwilę stoimy w ciszy, a jedyne co słychać to nasze równomierne oddechy, które w obecnej chwili wydają mi się najgłośniejszym na świecie dźwiękiem. Chcę coś powiedzieć, ale sama nie wiem co.
-Tu jesteście!-słyszę głośny śmiech Minho tuż za plecami.-Nie odchodźcie tak daleko. Nawet nie wiecie, jak trudno było was, znaleźć w tej ciemności.-
Zwracam głowę w kierunku, z którego biegnie głos. Staram się utrzymać kontakt wzrokowy z Azjatą, cholera jasna, przecież nic nie widzisz. Besztam się w myślach za ten przejaw głupoty z mojej strony.
-Wszystko gra?- do rozmowy dołącza Thomas, dopiero teraz czuję jego obecność w pobliżu.-Zadałem pytanie, ale chyba nie dotarło...
-Sorry, rozmawialiśmy o Chucku.-odpowiada Newt. Po chwili czuję jak jego ręką sunie w stronę mojej, a następnie spłata się z moimi palcami. Czuję lekką ulgę. Ciepło jego szorstkiej dłoni dodaje mi otuchy.
-Ogey.-wacha się przez chwilę Thomas. Nie widzę jego twarzy, ale po głosie łatwo wyczuwam, że jest smutny. Dla wszystkich to był ogromny cios. Chuck nie był moim najlepszym przyjacielem. Jednak odczuwam ból po jego stracie i nie mogę znieść faktu, że już nie wróci. Czuję się winna, a ten ciężar goryczy przygniata mnie do samej ziemi. Dlaczego Newt powołał się do śmierci Chucka? Aż tak stchórzył po wpadce mającej miejsce zaledwie parę sekund temu? Nie potrafię odczytać intencji, jakie przez to przemawiają i wiem, że nie chciał nikogo skrzywdzić.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...