~X~

764 36 20
                                    

Czekałam na Newta już dobre pół godziny.Słoneczko przyjemnie grzało a zimny wiaterek delikatnie muskał moje skronie,powoli zaczęło mi się nudzić chodzenie w kółko więc usiadłam na trawie nadal czekając czas płynął wolno a każda minuta trwała chyba wieczność.Pospiesz się proszę bo zaraz tu zwariuję pomyślałam kładąc się na trawie,właśnie odpływałam w błogą nieświadomość kołysana przez śpiew ptaków i szum wiatru gdy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami zerwałam się jak oparzona mało zawału nie dostałam obejrzałam się do tyłu aby stwierdzić że to...

-Minho!-krzyknęłam sfrustrowana w głębi serca miałam nadzieję że to Newt a jednak nie myliłam się.

-No co-uśmiechnął się złośliwie wychodziłem z łazienki-dodał.

-Fajnie,ale czy nie umiesz normalnie zamykać drzwi?-zapytałam lekko poirytowana.

-Niestety nie Mama mnie nie nauczyła-uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy-a tak właściwie to na co tu czekasz ?-zapytał zaciekawiony.

-Nie twój interes-burknęłam,nie miałam zamiaru wdawać się w rozmowy z tym sztamakiem.

-Dobrze wiem że czekasz na Newta-uśmiechnął się triumfalnie.

-To wcale nie tak...-nie zdążyłam dokończyć bo nie wiadomo skąd zjawił się Newtie,wyglądał na zmęczonego.

-Nic z tego Nasti -powiedział przecierając czoło dłonią.Jak on do mnie powiedział Nasti?

-Nasti?-powiedziałam pytająco.

-Tak skoro ty mówisz na mnie New..-urwał widząc Minho.

-Nie przerywajcie sobie-uśmiechnął się Azjata-rozumiem randki i te sprawy,ale pamiętajcie jak zmajstrujecie sobie bachora nie będę go niańczył.No nie teraz to on przegiął zdjęłam buta i cisnęłam nim prosto w twarz Azjaty krzycząc idiota na całe gardło.Zobaczyłam jak chwyta się za nos i jęczy z bólu.Jeden zero dla mnie uśmiechnęłam się pod nosem.

-To było świetne-wydusił Newt krztusząc się ze śmiechu.

-Wiem -odpowiedziałam również się śmiejąc.Niestety nasz radość nie trwała zbyt długo Newtowi przypomniało się że za pięć minut musi być na wygnaniu Bena.Słyszałam od niego już kilka razy że to nie jest obowiązkowe i nie muszę na to patrzeć jak nie chcę, dla jego nieszczęścia nie dawałam za wygraną i uparcie twierdziłam że chcę przy tym być.Chciałam mu w ten sposób udowodnić że jestem silna i niezależna.Wiem że to może wydawać się głupie ale po prostu za wszelką ceną starałam się udowodnić innym że jestem odważna.Szłam w stronę południowych wrót odpowiadając już chyba na setne pytanie Newta w stylu "Jesteś pewna że chcesz tam iść","jeżeli zmienisz zdanie powiedz". W końcu zostawił mnie w tłumi dając odsapnąć od wodospadu pytań które zdążył mi zająć w ciągu trzech minut.Skierował się w stronę Thomasa odbierając od niego jeden z dwóch kijów które trzymał.Po co im to zastanawiałam się tak przez chwilę dopóki do moich uszu nie dotarły krzyki Bena,były one przerażające wydobywały się z ust chłopaka a jednak nie był w nich nic ludzkiego.Dwóch nieznanych mi dotąd streferów trzymało go w kurczowym uścisku,za nim dumnie kroczył Minho z plecakiem w rękach.Oprawcy rzucili nim o podłogę jak jakąś kukłą po czym rozpłynęli się w tłumie pozostawiając zwijającego się z bólu chłopaka.Usłyszałam szloch Bena pośród szeptów serce pękało mi na pół to wszystko moja wina pomyślałam resztkami sił powstrzymując się od płaczu.

-Proszę ja wyzdrowieję-załkał Ben klęcząc na ziemi.Nikt mu nie odpowiedział panowała kompletna cisza przerywana szlochami Bena i głośnymi oddechami streferów.Minho podszedł bliżej Bena i przerzucił plecak ponad jego głową w głąb labiryntu,utwierdzając w tym wszystkich że już nie ma odwrotu.Chłopak zerwał się gwałtownie z klęczek błagając coraz bardziej.

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz