~XXlX~

361 16 0
                                    

-Newt,pudło nie wyjechało?!Jak tak dalej pójdzie będę musiał zrezygnować z podwieczorku i drugiego śniadania.-oburzył się Patelniak rozkładając na boki ręce ze złości.

-Sig,przykro mi ale nic nie mogę zrobić.To nie ja wysyłam tutaj zapasy żywności.-odezwał się znużonym głosem blondyn.Westchnął cicho i przetarł twarz otwartą dłonią.

-Jasne,pewnie nawet cię to nie obchodzi.Co mam zrobić jak ludzie zaczną głodować?-prychnął z niezadowolenia a jego głos zabrzmiał dość piskliwie.

-Zmniejsz posiłki do śniadania obiadu i kolacji.Więcej nie jestem w stanie zrobić.Przykro mi.-rozłożył ręce w geście pojednawczym.Czarnoskóry kiwnął głową i oddalił się ciężkim krokiem w stronę trawiastej polany.Jasnowłosy odetchnął na chwilę z ulgą,opuścił się niżej na drewnianym krześle.Na wpół leżąc podparł się nogami o podłoże.Uśmiechnęłam się z troską.Po cichu podeszłam w jego stronę miałam już dosyć obserwowania całego zajścia z boku.Odłożyłam tacę obok ledwo przytomnego blondyna rozsiadając się obok niego.

-Jak się czujesz?-zapytałam z troską.Okropnie martwiłam się o Newta.Przez ostatnie cztery dni pracował naprawdę ciężko.Nie potrafię sobie nawet przypomnieć kiedy odpoczywał.Odkąd dziabnęło Albyego rola przywódcy spadła na niego jak grom z jasnego nieba.Na domiar złego stan ciemnoskórego pogarszał się z dnia na dzień.Jeff i Clint robili wszystko zeby postawić go na nogi.Bez skutku było z nim coraz to gorzej a żadne metody leczenia nie skutkowały.Słabł z każdą godziną.Patrząc tak teraz na Newta wiedziałam, że jest wycieńczony zarówno fizycznie jak i psychicznie.Dziwi mnie, że jest w ogóle w stanie normalnie funkcjonować.

-W sumie to całkiem dobrze.-wzruszył ramionami posyłając mi jeden krótki uśmieszek.Wiedziałam, że mnie okłamał.Był na skraju wytrzymałości potrzebował chociaż godziny snu i odpoczynku aby się zregenerować już wiele razy próbowałam porozmawiać z nim na ten temat ale był uparty nie chciał odpuścić.Z jednej strony zawsze podobała mi się jego zawziętość.Która dość często się przydaje jednak nie teraz nie w tym przypadku.Chciałam mu pomóc tylko w jaki sposób skoro nie daje mi okazji ku temu.Może powinnam przegadać to z Minho albo Thomasem w końcu to też są jego przyjaciele.Właśnie tutaj nasuwa się problem.Obecnie znajdują się w labiryncie.Póki co nie mogę liczyć na ich wsparcie będę musiała wykombinować co innego tylko ciekawe co?Prycham cichuteńko z frustracji.

-No nie wiem.-przyglądam mu się podejrzliwie.Uśmiecha się tylko delikatnie pod nosem.

-Naprawdę czuję się świetnie...-rzuca z nieukrywaną irytacją.Po raz ostatni obrzucam go niepewnym spojrzeniem.Dlaczego nie odpuści.Każe mi patrzeć jak zamęcza się na śmierć.Za niedługo doprowadzi sie do stanu wycieńczenia.Choć już teraz widzę, że jest go bliski za dzień może dwa.Przepracuje się.

-A teraz przepraszam cię praca wzywa.-sapie podnosząc się z drewnianego krzesła.Mebel rozłazi się lekko przy oparciu wydając z siebie długi przeciągły nieprzyjemny dla ucha zgrzyt.Przypominający otwieranie starych nienaoliwionych drzwi.W mgnieniu oka kiedy tylko przetwarzam słowa które do mnie doszły.Jednym zwinnym susem podrywam się z trawy znajduję się trzy może cztery kroki a blondynem.Z jego utykaniem łatwiej go dogonić.Idę coraz szybciej aż za chwilę znajduję się na równi z blondynem.Chwytam go za ramię i odwracam w moją stronę.Mój wzrok jest utkwiony w jego klatce piersiowej.Zadzieram głowę do góry w końcu udaje mi się złapać z nim kontakt wzrokowy.Z prośba patrzę w jego czekoladowe tęczówki.Odwraca ode mnie uwagę wzrokiem latając wszędzie tylko nie w moje oczy.Staram sie nie okazywać irytacji jaka zbiera się we mnie z każdą sekundą.

-Co ty chcesz jeszcze robić?-pytam spokojnie rozluźniając uścisk na jego ramieniu.

-Jak to co ?Kto zajmie się zieliną?-jego głos brzmi jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.Zaciskam zęby i staram się nie wybuchnąć.Znowu zaczyna będę musiała to przeboleć.

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz