Cały świat stanął w miejscu, a ja razem z nim. Nie chciałam uwierzyć, że wpadłam w tak prostą pułapkę. Przez cały czas wierzyłam, że potrafię przewidzieć, każdy jej ruch. Nie potrafiłam, uwierzyć w jej słowa. Byłam ostrożna, przynajmniej tak mi się zdawało. Nie mogłam jej zaufać, bo bałam się, że mnie wykorzysta. Próbowałam dmuchać na zimne, ale przeliczyłam się, dopiero teraz, przyciśnięta do ściany, zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego. Popełniłam wiele błędów, za które muszę odpowiedzieć. Chciałam prowadzić grę w obcym mi świecie. Byłam zapobiegawcza, więc powinnam wszystko przemyśleć i dojść do wniosku, że skaczę na głęboką wodę. Chciałam wygarnąć jej wszystko, co o niej myślę, ale zabrakło mi języka w gębie. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, kiedy zobaczyłam jej kamienną twarz, pozbawioną emocji. Przekroczyła próg i weszła do pomieszczenia, obserwując mnie z zimnym dystansem. Poczułam nieprzyjemny uścisk w sercu, ale pojęcia nie miałam, dlaczego tak mocno zabolała mnie obecna sytuacja.
- Myślę, że DRESZCZ, zapłaci za ich wolność niemałą sumkę...- uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na mnie z pewnością.- Ba jestem nawet pewna, że wykupią ich szybciej, niż moglibyśmy oczekiwać.- stanęła obok otyłego mężczyzny, nie spuszczając ze mnie wzroku. Siedziałam jak wryta, a mój mózg wariował pod wpływem jej słów. Czułam, że lada moment eksploduje i wypłynie mi uszami. Potrzebowała pieniędzy to oczywiste, bo inaczej nie próbowałaby wyłudzić niczego na DRESZCZU. Nie współpracowała z nimi, ale wiedziała, że jesteśmy im potrzebni, dlatego więziła nas, próbowała wyłudzić na nich pieniądze, z pewnością niemałe.
- Wiadomo, przecież bez nich staną w miejscu.- po pokoju rozniósł się zachrypnięty głos mężczyzny siedzącego naprzeciwko mnie.- Oj, Brendo coś mi się zdaje, że trafiłaś na prawdziwą żyłę złota.- ironiczny uśmiech rozświetlił jego twarz, a ja wpatrywałam się w niego jak skończona idiotka, bo nie rozumiałam, w co właśnie się wpakowałam. Wiedziałam, że usiłują na nas zarobić, ale dlaczego w taki właśnie sposób? Czyżby DRESZCZ, miał coś wspólnego z tą pokręconą sytuacją, nirwaną, którą zażywają chorzy, aby nie trafić do enklawy? Pojęcia nie mam jak długo, miasta trwają w niemym uśpieniu, czekają, aż choroba samoczynnie odejdzie, albo wykończy całą populację. Skoro Ci ludzie zarazili się jakimś paskudnym wirusem, to dlaczego nie próbują się leczyć, nie chcą, czy nie mają pieniędzy na leki?
- Mamy ich w garści, dopóki nie wytworzą lekarstwa, na to paskudztwo, które wypuścili Ich poprzednicy.- prychnęła Brenda, patrząc na mnie kątem oka i zdawała się nie przejmować, że uważnie słucham, każdego ich słowa. Była pewna, że i tak nic nie zrozumiem, tymczasem zaczęłam łączyć fakty i zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji. Nagle wszystko stało się realne i namacalne, nareszcie dowiedziałam się, dlaczego uwięzili mnie w labiryncie. Jestem im potrzebna do wynalezienia lekarstwa, które pomogłoby znacznej części społeczeństwa. Dowiedziałam się, że próbują naprawić błędy swoich poprzedników, pracując nad lekiem na straszną chorobę. Chcą pomóc społeczeństwu, jednocześnie krzywdząc przy tym innych. Być może ich czyny są desperacką próbą, honorowych działań, ale nawet tak szlachetne czyny nie mogą usprawiedliwić, krzywdy, którą wyrządzili moim najbliższym. Cierpienia, które zesłali na mnie i moją rodzinę, może nie są moją prawdziwą rodziną, ale traktuję ich jak osoby najbliższe, bo nie mam nikogo innego, są moim jedynym wsparciem. Byli ze mną w najlepszych, a zarazem najgorszych momentach. Zawsze mogłam liczyć na ich wsparcie, nawet jeśli postępowałam nie właściwie.- Potrzebują ich, to oczywiste. Nie ruszą bez nich, więc możemy nieźle na nich zarobić.- spojrzała na niego przenikliwie, w jej oczach pojawił się błysk, którego nie byłam w stanie określić. Był dziki i nie okiełznany, a zarazem spokojny i rozważny. Było w nim coś niepokojącego, dlatego odsunęłam się w tył. Nie miałam gdzie uciec, bo drzwi, były zamknięte, jednak czułam się o wiele bezpieczniej ze świadomością, że mogę śledzić, każdy jej ruch.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...