~l~

3.4K 91 33
                                    

Ze snu zbudził mnie podmuch powietrza, delikatnie muskając moje skronie. Otworzyłam, oczy poczułam tępy ból przeszywający całą moją czaszkę. Złapałam się, za głowę nie pamiętałam nic zupełnie nic. Czułam się, tak jakby ktoś wymazał wszystkie moje wspomnienia. Jedyną rzeczą, którą byłam, w stanie sobie przypomnieć było moje imię. Cholera! Przeklęłam w myślach. Gdzie ja jestem? Co tutaj robię? Kto mnie tu umieścił? Po co mnie tu umieścił?. Tysiąc pytań kłębiło się w mojej głowie, a każde z nich bez odpowiedzi. Rozejrzałam się, naokoło mnie panowała kompletna ciemność. Pomieszczenie, w którym aktualnie się znajdowałam, trzęsąc się niemiłosiernie z wielkim hukiem, wznosiło się w górę niczym winda. Podróż trwała chyba wieki. Znużona i jednocześnie przerażona usiadłam w kącie ciemnego pomieszczenia. Opierając się, plecami o zimną metalową ścianę przyciągnęłam, kolana pod brodę, starają się nie zwrócić zawartości żołądka. Zamknęłam na chwilę powieki, już miałam odlecieć w senną nieświadomość, gdy nagle do windy zaczęły wpadać snopy oślepiającego światła. Zasłoniłam dłonią miejsce, z którego dochodził oślepiający blask. Usłyszałam nad sobą pełne zmieszania i zaciekawienia szepty.

-To dziewczyna ! -krzyknął ktoś na górze. Naokoło mnie znowu rozległy się szepty i pomruki niezadowolenia. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się, w końcu do światła dziennego spojrzałam w górę. Ku mojemu zaskoczeniu stała nade mną grupka chłopaków wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.

-Ale jaja!pudło przywiozło dziewczynę.-usłyszałam głos dochodzący gdzieś z tyłu.

-Stwórcom musiało się chyba nudzić, że przysłali nam dziewczynę do towarzystwa-głos dobiegał z mojej prawej strony.

-Cisza ! Zawrzyjcie w końcu te pikolone twarzostany!-wrzasnął, gniewnie czarnoskóry chłopak naprzeciwko mnie. -Mniejsza z tym, kogo przysłali, nam stwórcy. Ktoś musi oprowadzić Njubi po strefie. Może ty?-szturchnął łokciem jasnowłosego chłopaka po swojej lewej a ten, posłał mu pytające spojrzenie.

-Niech ci będzie Alby. -Mruknął, po czym żwawo wskoczył na dno windy.

-Ogey. Załatwione jak będą, jakieś problemy to wiesz gdzie mnie szukać. -wycedził Alby. Blondyn kiwnął, potakując głową, po czym ciemnoskóry i reszta ferajny oddaliła się. Mój wzrok skierował się, na jasnowłosego stał około stu centymetrów ode mnie. Kiedy zrobił, w moją stronę krok odsunęłam się, niepewnie uderzając plecami w metalową ścianę windy. Chłopak uśmiechnął się, do mnie promiennie, a następnie wyciągnął w moją stronę dłoń.

Rozejrzałam się, spostrzegłam, nóż leżący obok mnie bez chwili zastanowienia chwyciłam broń i wycelowałam nią prosto w twarz blondyna. Uśmiech, który parę sekund temu malował się, na jego twarzy zniknął, tak szybko, jak się pojawił.

-Odsuń się!-wrzasnęłam na całe gardło-Tylko spróbuj się, do mnie zbliżyć a pożałujesz!- Jasnowłosy wyciągnął, przed siebie obie ręce jakby próbował uspokoić dzikie zwierzę. Kucnął przede mną i przemówił spokojnym łagodnym głosem.

-Proszę, uspokój się, oddaj nóż...nic ci nie grozi...- Nie zdążył dokończyć zdania, a ja znowu zaczęłam krzyczeć na cały głos.

-Do jasnej cholery gdzie ja jestem!, Kim ty jesteś!-całe moje ciało dygotał o ze złości i frustracji.
-Spokojnie, podaj, mi nóż wtedy pogadamy.-poddałam się, przekazałam blondynowi moją broń, a ten wstał i gwałtownie cisnął ją w kąt windy.

-Widzisz, wszystko będzie, dobrze nie musisz się, obawiać mnie ani tych sztamaków...Ah!gdzie moje maniery. -parsknął śmiechem. -nazywam się Newt. A ty?-Ponownie wyciągnął rękę w moją stronę. Niepewna tego, co robię, podniosłam się, z ziemi, aby uścisnąć jego dłoń na powitanie.

-Nastka.-odpowiedziałam, posyłając mu blady uśmiech. Było, mi wstyd za to, jak zachowałam się wobec nowo poznanego chłopaka. Jednak z drugiej strony nie mogłam odgonić myśli kłębiących się w mojej głowie, co oznaczały te wszystkie dziwne słowa, których nigdy w życiu nie słyszałam. Przynajmniej tak mi się zdawało... Njubi? Sztamak? Twarzostan? Pikolone? Z rozmyśleń wyrwał mnie szum wiatru i pełne podziwu westchnienie Newta.

-Wow, jesteś pierwszą osobą, która pamięta swoje imię tuż po przybyciu do strefy, no może z wyjątkiem Albyego, ale on to zupełnie inna historia. Nie czekając, na moją odpowiedź chwycił mnie za dłoń i ostrożnie pomógł wygramolić się z windy. Po wydostaniu się z pudła moim oczom ukazał się niesamowity widok, lekko uchyliłam, usta ze zdziwienia odwróciłam się, słysząc za plecami parsknięcie śmiechu. Stał, za mną lekko rozbawiony Newt uśmiechając się serdecznie. Chyba dobrze zapamiętałam jego imię.


She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz