-Czy ty masz mnie za idiotę?!-oburzył się Minho o rzucając mnie pretensjonalnym spojrzeniem.Był zły, sfrustrowany i zmęczony.Od dwóch lat szukają wyjścia i nadal nie znaleźli nic.To jak rozwiązywanie najcięższe zagadki jaka tylko może istnieć na tym świecie.Błagalnie patrzę w stronę Thomasa licząc na pomoc z jego strony.Szatyn jedynie wzrusza ramionami.Dając mi jasno do zrozumienia iż nie ma zamiaru mieszać się w tą rozmowę.Nie wierzę będę musiała poradzić sobie sama nie ma to jak pomóc że strony niezastąpionego przyjaciela.Narzekam w myślach szykują się na nieuniknione.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.-zaczynam się bronić co powoduje jeszcze wiěkszą irytację u czarnowłosego.Z modem w oczach wpatruje się we mnie skanując każdy kawałek mojego ciała aż w końcu zatrzymuje się na oczach.Przez dłuższą chwilę wpatruje się intensywnie, wiercąc dziurę wzrokiem.Przeprowadzamy wojnę na spojrzenia ciskając w siebie gromami.Sytuacja robi się coraz bardziej napięta.Jeszcze chwilą a doszłoby do rękoczynów.Sytuację załagodza blondyn. Zręcznie odwracając naszą uwagę zadanym pytaniem.
-Mógłbym wiedzieć w jaki sposób sprawdźcie te mapy jeśli to nie problem?-jedna z jego brwi unosi się do góry Azjata patrzy na niego jakby właśnie zobaczył ufo.Jego usta lekko uchylają się w niedobierzaniu.Thomas wygląda jakby właśnie zachłysnął się powietrzem.Ze zdziwieniem wpatrując się w jasnowłosego.Przypominają wyglądem dzieci które dowiedział się iż to nie święty Mikołaj zostawia prezenty pod choinką a rodzice.
-Nie rozumiem po co o to pytasz?-zadaje pytanie szatyn otrząsując się z transu.
-Może źle je sprawdzacie...Chciałbym wiedzieć w jaki sposób.Czy sektorami,dniami miesiącami...-proponuje Newt.
-Poprostu zestawiamy że sobą każdy sektor z jednego dnia.-odpowiada obojętnie skośnooki.
-Chyba nie ma to większego znaczenia.-rzuca szybko Tommy.
-Właśnie, że...-zanim zdążę co kolwiek powiedzieć.Drzwi do pokoju map otwierają się z rozpędem.Zimny podmuch uderza w moją twarz.Włosy rozwiewają się na jedną stronę.Wpadając mi prosto do oczu.U progu stoi Chuck.Cały blady a w jego oczach widać przestrach.Dyszy że zmęczenia ledwo co łapiąc powietrze do płuc.Przez chwilę patrzymy na siebie nie wiedząc o co chodzi.Mija dłuższą chwilą zanim ktoś weźmie się w garść.Chłopiec otwiera na chwilę usta jakby chciał się odezwać jednak z ust nie wydobywa się żaden dźwięk.Zamyka je z powrotem patrząc na nas błagając o pomoc wzrokiem.
-Chuck co się stało?-zaczynam jako pierwsza widząc przerażenie malujące się w jego oczach.
-Wrota one...-sapie z trudnością wypowiadając słowa,które grzęzną mu w gardle.
-Co z wrotami?Spokojnie.-blondyn przejmuje pałeczkę.
-Nie zamknęł
-Nie zamknęły się...-odpowiada na jednym tchu.
~~~~~~~~
W zawrotnym tempie wybiegamy z pokoju map.W całej strefie panuje chaos wprost nie do opisania.Streferzy krzątają się jak szaleni rozbiegając we wszystkie strony.Wykrzykując do siebie słowa które mieszają się ze sobą tworząc jeden wielki niezrozumiały charmider.Nie zamknięte wrota wywołały wśród wszystkich ogromne poruszenie.Nie jestem w stanie skupić wzroku na jednym konkretnym punkcie.Rozglądam się w każdym możliwym kierunku obserwując sytuację jaka ma teraz miejsce.Zatrzymuję się na chwilę aby ocenić sytuację.Jeden że streferów wybiega we mnie.Z trudem łapię równowagę.Zanim zdążę co kolwiek powiedzieć omija mnie i kontynuuje,nie zwracając uwagi na nic.Z szokiem jaki powstał na twarzy patrzę na Newta.Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji wrota zawszę się zamykały.Jestem zagubiona i nie wiem co robić żadna z prób uspokojenia rozszalałych strefereferów nie skutkuje.
Patrzę na blondyna który bez powodzenia stara się przemawiać do rozbieganych chłopaków.Bez skutecznie wszyscy omijają go zaabsorbowani zagrożenie jakie powstało w momencie nie zamknięcia się wrót.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...