Odchyliłam głowę w tył, wykonując daszek z dłoni, tuż nad samymi brwiami. Momentalnie trochę cienia padło prosto na moją twarz. Nie powiem, że nie, ale byłam trochę rozczarowana, że nie znalazłam, żadnej części garderoby, którą mogłabym narzucić na głowę. Przeszukałam ponad dwadzieścia, mieszkań, a w żadnym z nich nie ostał się kapelusz. Szkoda, westchnęłam przeciągle, rozglądając się na około. Czułam się dość nie komfortowo, trochę jak w potrzasku. Wszędzie na około, mnie znajdowały się wysokie ciemnopomarańczowe ściany. Na myśli od razu nasunęło mi się skojarzenie, związane z labiryntem. Uznajmy, że wygląda tutaj całkiem podobnie, ale z tą różnicą, że tym razem skazałam się na to uczucie dobrowolnie. Oderwałam wzrok od pomarańczowego piaskowca, pobieżnie przelatując spojrzeniem po sylwetkach, chłopaków. Nie wyglądali na zbyt przejętych, tym faktem. Przez chwilę, nawet odniosłam wrażenie, iż czują się tutaj pewniej, niż na górze. Być może, tylko ja przeżywam wewnętrzne katusze, a do głowy przychodzą mi jakieś dziwne skojarzenia, ale nic już na to nie poradzę. Przysięgam na wszystko, co kocham, bo na życie przysięgać nie mam najmniejszej ochoty. Jeśli kiedykolwiek to wszystko dobiegnie końca i będę mogła rozpocząć spokojne życie. Za żadne skarby świata, nie wejdę do żadnego labiryntu w wesołym miasteczku. Grzecznie podziękuję, nawet jeśli będą zaciągać mnie tam siłą.
- Jak na starych, dobrych śmieciach!- zaśmiał się szatyn, ze skupieniem analizując, każdy skrawek terenu, jakby lada moment zza ściany miał wybiec gigantyczny buldożerca i poćwiartować go na kawałki.- Nie wiem jak wy? Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że ktoś na mnie poluje...- przełknął głośno ślinę, nerwowo miętoląc w dłoni pasek od plecaka. Wiedziałam, że labirynt zmienił nas na zawsze. Nigdy nie będziemy tacy jak przed labiryntem, bo eksperyment odcisnął na nas pewnego rodzaju piętno, które pozostanie z nami po kres naszych dni. Współczułam mu, ale jednocześnie, pojawiła się we mnie pewnego rodzaju ulga. Nie byłam z tym całkowicie sama, nie tylko moją głowę przepełniały czarne scenariusze.
- Nie chcę cię, martwić stary.- Minho poklepał go pokrzepiająco po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy.- Niestety wszystkie znaki na niebie i na ziemi, wskazują na to, że DRESZCZ siedzi nam na ogonie, od kilku dobrych lat.- dodał ironicznie, a Thomas popatrzył na niego, marszcząc brwi. Na co Azjata jedynie wzruszył ramionami, wyraźnie zawiedziony, że próba rozśmieszenia przyjaciela skończyła się fiaskiem.
- Myślę, że w galaktyce, zgadzają się z teorią Minho.- dodałam pośpiesznie, zanim szatyn zdąży popaść w karuzelę nieprzyjemnych myśli.- Jestem stu procentowo pewna, że kosmici grożą im za pomocą pikolonego alfabetu Morse'a.- wzruszyłam obojętnie ramionami, celując palcem prosto w nieboskłon. A niech cię, tylko się zbłaźniłam. Machnęłam ręką, czując, że jedynie się wygłupiłam. Trudno, czego nie robi się dla przyjaciół, wytłumaczyłam sobie automatycznie, usiłując pozbyć się zażenowania, wkradającego się do mojego umysłu. Pewnie za chwilę o tym za pomną. Jest, jak jest, ale nie będę zaprzeczać, że brak jakiejkolwiek reakcji i przedłużająca się cisza nie wzbudziły we mnie pozytywnych emocji. Obejrzałam się przez ramię, Thomas spojrzał na mnie przelotnie, po czym roześmiał się na całe gardło, jakby z opóźnieniem doszły do niego moje słowa. Pokręciłam głową, próbując zachować powagę. Czułam się niepewnie na samą myśl, że mogłabym parsknąć ze śmiechu na swój własny żart, który swoją drogą, do wybitnych nie należał. Zacisnęłam wargi, aż zmieniły się w cieniutką kreskę. Widziałam, że wybuchnę śmiechem, kiedy tylko poluzuję opór, który wywieram na wargi. Czułam, że jestem na odpowiedniej ścieżce i parę sekund wystarczy, aby zachować względną powagę. Czułam jak chwilowy przypływ rozbawienia, wygasa. Mogłabym śmiało przyznać, że byłam blisko celu, ale tego było już za wiele, w końcu nie wytrzymała i zaczęłam chichotać jak głupia, a razem ze mną Newt i Minho, którzy najwidoczniej nie potrafili zachować powagi, tak samo jak ja.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...